Świat"Sytuacja w Gruzji to wynik grzechu zaniechania społeczności międzynarodowej"

"Sytuacja w Gruzji to wynik grzechu zaniechania społeczności międzynarodowej"

Ekspert ds. wschodnich Andrzej Maciejewski z Instytutu Sobieskiego uważa, że obecna sytuacja w Gruzji to wynik "grzechu zaniechania społeczności międzynarodowej".

10.08.2008 | aktual.: 10.08.2008 06:26

Kiedy latach 90. pojawił się problem Abchazji i Osetii, to społeczność międzynarodowa nie potrafiła zareagować stanowczo i konstruktywnie- uważa Maciejewski. W jego opinii to, co obecnie ma miejsce w Gruzji, "powstało na własne życzenie społeczności międzynarodowej, za jej zgodą i cichą przychylnością". Grzech zaniechania w historii zawsze się mści się - teraz wszyscy mamy okazję tego doświadczyć - zwrócił uwagę.

Zdaniem Maciejewskiego obecnie najważniejsze jest, by to, co w chwili obecnej dzieje się na terenie Gruzji, zatrzymało się na granicy Gruzji, nie rozlało na zewnątrz, na państwa ościenne. W chwili obecnej należy zrobić wszystko by doprowadzić przynajmniej do zawieszenia broni, a potem stopniowo - do dyskusji o rozejmie - powiedział Maciejewski.

Ekspert do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego Krzysztof Kubiak uważa, że Rosji zależy na destabilizacji sytuacji w Gruzji. Zaznaczył, że Rosjanom tak naprawdę nie chodzi o utrzymanie Osetii, tylko o realizowanie innych celów związanych z polityką Gruzji.

Zdaniem eksperta, polityka tego kraju była dla Moskwy trudna do zaakceptowania. Rosji zależy na przejęciu kontroli nad gruzińską ropą naftową. Jak wyjaśnia Kubiak, przez terytorium Gruzji przebiega rurociąg Baku Ceyhan, który stanowi jedyną alternatywę dla eksportu kaspijskiej ropy systemem niekontrolowanym przez NATO. Kolejną kwestią - wylicza Kubiak - są gruzińskie aspiracje dotyczące członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim.

Krzysztof Kubiak podkreślił, że działania Rosji zmierzające do destabilizacji sytuacji wewnętrznej w Gruzji będą prawdopodobnie nieskuteczne. Zaznaczył, że silna opozycja wobec prezydenta Micheila Saakaszwiliego osłabnie w obliczu wojny. Jak podkreślił, presja ze strony Moskwy doprowadziła do konsolidacji w gruzińskim parlamencie.

Korespondent BBC Kevin Connolly z Waszyngtonu przewiduje, że ze strony zachodnich dyplomatów można oczekiwać licznych apeli o umiar i zawieszenie broni w rosyjsko-gruzińskim konflikcie o Osetię Płd., ale niewiele więcej, nie będzie więc szybkiego ani łatwego rozwiązania.

W komentarzu zamieszczonym w sobotę na internetowych stronach BBC Connolly zwraca uwagę, że Zachód mało się ostatnio interesował sytuacją na Kaukazie, a USA i krajom Europy Zachodniej zależy na współpracy Rosji w kluczowych sprawach nierozprzestrzeniania broni jądrowej i dostaw surowców energetycznych.

Connolly zwraca uwagę, że prezydent Micheil Saakaszwili używa podobnego języka i odnosi się do tych samych moralnych i ideologicznych pojęć, co George W. Bush, gdy mówi o potrzebie obrony wolności. Porównuje też działania Rosji wobec Gruzji do inwazji Hitlera na Polskę i inwazji Układu Warszawskiego na Czechosłowację.

"Zarówno w 1939 r., jak i w 1968 r. Zachód nie miał chęci lub okazał się niezdolny do powstrzymania agresji. Saakaszwili ma nadzieję, że przywołując te starannie dobrane przykłady, zawstydzi Zachód i skłoni go do bardziej zdecydowanych działań. Najprawdopodobniej jednak czeka go rozczarowanie" - podkreśla Connolly.

Waszyngtonowi byłoby nawet trudno spełnić prośbę Gruzji o dostarczenie samolotów transportowych dla przewiezienia kontyngentu gruzińskiego z Iraku bez narażenia się na to, że będzie to postrzegane jako bezpośrednie zaangażowanie w zbrojny konflikt z Rosją - zauważa korespondent BBC.

Według Krystyny Kurczab-Redlich, wieloletniej korespondentki z Rosji, sytuacja na Kaukazie przypomina tę z czasów wojny w Czeczenii. Zdaniem dziennikarki, Rosja najpierw prowokuje stronę przeciwną do działań, a jeśli to się uda - tak jak to się stało z prezydentem Saakaszwili - odpowiada zmasowaną i zbrojną agresją.

Kurczab-Redlich uważa, że za działaniem bombowców i artylerii do akcji wkraczają zwykle służby specjalne i Spec-Naz. Dlatego - jej zdaniem - można się spodziewać zmasowanych i nasilonych działań rosyjskich służb specjalnych, tak aby zmobilizować opozycję antyprezydencką w Gruzji. Może ona wzmocnić się na tyle, że będzie w stanie odsunąć od władzy prezydenta. Wówczas, po jakimś czasie, może dojść do zmiany władzy i umieszczenia w Tbilisi sojusznika Kremla.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)