System przeciwrakietowy może przynieść Polsce korzyści
Amerykański system obrony przeciwrakietowej i jego ewentualna lokalizacja w Polsce mogą być korzystne dla naszego wojska - uważa Artur Bartkiewicz, redaktor naczelny "Polski Zbrojnej".
Zdaniem eksperta, to ile możemy zyskać pod względem wojskowym, zależy od negocjacji z Amerykanami. Zdaniem Bartkiewicza dla naszej armii najważniejsze byłoby uzyskanie systemów obrony przeciwrakietowej, przeciwko pociskom średniego i długiego zasięgu. System taki musiałby ochraniać bazę.
Niezwykle istotna z naszego punktu widzenia - jak zaznaczył redaktor naczelny "Polski Zbrojnej" - byłaby również wymiana naszego systemu obrony. Zestawy antyrakietowe, które teraz znajdują się na wyposażeniu polskiej armii niedługo wyjdą z użycia i trzeba je czymś zastąpić - powiedział. Najlepsze - zdaniem Artura Bartkiewicza - byłyby zestawy Partiot, ale pozystanie ich będzie trudne. Amerykanie niechętnie chcą się nimi dzielić, a o sprzedaży nie ma w ogóle mowy.
Redaktor naczelny "Polski Zbrojnej" uważa, że można także powalczyć o większą pomoc finansową od armii amerykańskiej dla naszego wojska. Artur Bartkiewicz dodaje, że rząd mógłby postarać się o renegocjację naszego długu wojskowego względem USA.
Na wielkie korzyści z instalacji tarczy antyrakietowej nie liczy Wojciech Łuczak - szef gazety o tematyce militarno-politycznej "Raport". Jak powiedział, z jego informacji wynika, że Amerykanie starają się tak negocjować, by jak najmniej dołożyć do budowy tarczy.
Wojciech Łuczak obawia się, że w przyszłości trudno będzie wiązać bezpieczeństwo naszego kraju z bazą w północno-zachodniej części Polski. Redaktor naczelny "Raportu" zauważył, że u nas będą szyby z rakietami, które mogą, ale nie muszą być odpalone. Reszta systemu będzie natomiast w Stanach Zjednoczonych. To ramię będzie można zawsze uciąc i nie będzie trzeba go bronić - podkreślił Wojciech Łuczak.
Sprawa ewentualnej instalacji w Polsce systemu obrony przeciwrakietowej będzie omawiana na dzisiejszym spotkaniu prezydentów Lecha Kaczyńskiego i George'a Busha.