Syria nie ma jak walczyć z koronawirusem. "Żyją w strachu i jednym namiocie"
Wojna zniszczyła Syryjczykom szpitale i domy. Wielu z nich żyje w przepełnionych obozach, po kilka rodzin w jednym namiocie. - Kanalizacja jest zła, toalety są wspólne, umywalek czasami nie ma - opowiada jeden z syryjskich lekarzy. Epidemia może doprowadzić do katastrofy, a medycy nie mają nawet testów na koronawirusa.
09.04.2020 | aktual.: 09.04.2020 15:02
Pierwszy przypadek koronawirusa w Syrii potwierdzono pod koniec marca. ONZ wezwało wtedy do natychmiastowego zawieszenia broni, a WHO ostrzegło, że syryjski system opieki zdrowotnej może nie poradzić sobie z pandemią.
Syryjczykom pomagają również Polacy. Jedną z organizacji, która działa w północno-zachodniej części kraju, jest Polska Misja Medyczna. Tam, w prowincji Idlib, sytuacja jest najtrudniejsza. Poza stałymi mieszkańcami, są jeszcze ponad dwa miliony przesiedleńców.
- Mieszkają w obozach, niedokończonych opuszczonych budynkach, pod drzewami, a nawet wzdłuż dróg - alarmują członkowie PMM. - Brakuje im wody, środków higienicznych. Wielu pracowników medycznych zostało zabitych lub zatrzymanych - dodają.
Syryjscy lekarze walczą z koronawirusem
Syryjscy lekarze robią, co mogą. Ale zrobić mogą niewiele. - Pacjenci mają objawy, które mogą wskazywać na zakażenie, ale bez testów, których w ogóle nie posiadamy, nie potwierdzimy naszych podejrzeń - mówi doktor Mansour Alatrash.
Uchodźcy, którzy mieszkają w obozach, dzielą czasem jeden namiot z kilkoma innymi rodzinami. Trudno utrzymać odpowiednią higienę, bo korzystają ze wspólnych łazienek i prowizorycznych toalet. Nie ma też miejsca, żeby poddać kogoś kwarantannie. Nie da się utrzymać odpowiedniej odległości między osobami.
- Rządy z solidnymi systemami opieki zdrowotnej są bezradne wobec tej epidemii, a u nas proste usługi zdrowotne mogą być niedostępne - mówi kolejny lekarz, doktor Khaled Ismail.
Białe Hełmy, czyli Syryjska Obrona Cywilna, dezynfekują obozy, meczety i szkoły. Informują ludzi, jak należy dbać o higienę, jak myć ręce. Rząd wprowadził restrykcyjne ograniczenia, między innymi godzinę policyjną. Ale to i tak może być za mało.
- Jeśli epidemia się rozprzestrzeni, będziemy potrzebować pojemnych szpitali, karetek pogotowia, miejsc kwarantanny, masek - wymienia doktor Jamal Khattab. - Teraz kluczową kwestią jest podnoszenie świadomości na poziomie indywidualnym i wspólnotowym - dodaje.
Syria nie ma testów
Według oficjalnych danych w Syrii potwierdzono 19 przypadków zakażenia koronawirusem, a zmarły 2 osoby. Istnieją jednak obawy, że oficjalne dane nie są wiarygodne, a w Syrii są tysiące zakażonych osób. Szczególnie, że do kraju cały czas przylatują bojownicy z Iranu, gdzie odnotowano największą ilość przypadków na Bliskim Wschodzie.
- To, że nie został zdiagnozowany jeszcze żaden przypadek koronawirusa w Idlibie, nie oznacza, że tu nie dotarł - mówi doktor Mansour Alatrash. - I nie chodzi o sam fakt zagrożenia, ale o brak sprzętu i testów, dzięki którym moglibyśmy potwierdzić obecność wirusa.
WHO zapowiedziało, że dostarczy do Syrii testy. Jednak pomocy udzielają już organizacje pozarządowe, w tym Polska Misja Medyczna. Polacy, we współpracy z syryjskimi lekarzami, planują przeprowadzić w obozach szkolenia. Zapewniają również medykom środki ochrony osobistej. To jednak wciąż za mało.
- By uniknąć katastrofy musimy działać prewencyjnie, przygotować się na pierwsze przypadki zarażonych. Potrzebne jest przygotowanie miejsc do kwarantanny, środków ochrony osobistej dla personelu oraz, przede wszystkim, środków medycznych dla leczenia pacjentów - informuje Małgorzata Olasińska-Chart z PMM. Organizacja prowadzi na ten cel zbiórkę.