Syreny jednak nie zawyją? W sieci zawrzało. Samorządowcy mówią "nie"
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowało o tym, że w niedzielę na terenie każdego województwa zawyją syreny alarmowe. Jest to "akcja w hołdzie Ofiarom Katastrofy Smoleńskiej". Pomysł został skrytykowany ze względu na obecność uchodźców z Ukrainy, którym syreny mogą przypomnieć o wojennej traumie. Część samorządowców nie zamierza wykonać polecenia rządu.
"Jutro (niedziela - przyp. red.) o godz. 8:41, w hołdzie Ofiarom Katastrofy Smoleńskiej, zawyją syreny alarmowe we wszystkich województwach w całym kraju. Pamiętamy o tych, którzy 12 lat temu, chcąc upamiętnić poległych w Katyniu, sami zapłacili najwyższą cenę" - napisał w mediach społecznościowych Mariusz Kamiński, szef MSWiA.
Pomysł został skrytykowany przez wiele osób. Internauci wskazywali m.in. na traumę uchodźców z Ukrainy, którzy uciekli przed wojną.
Resort dodał jednak, że do "osób posiadających ukraińskie karty SIM logujących się do polskich sieci komórkowych przesłany zostanie Alert RCB z informacją o uruchomieniu jutro syren w hołdzie Ofiarom Katastrofy Smoleńskiej. SMS zostanie wysłany w języku ukraińskim".
Zobacz też: "Rosja nie zniknie z mapy". Co z imperialnymi planami Putina?
Włodarze nie włączą syren. Krytykują rząd
Od razu po komunikacie MSWiA głos zaczęli zabierać prezydenci miast. "Rząd zarządził włączenie syren na rocznicę katastrofy smoleńskiej. W mieście, w którym jest 120 tysięcy straumatyzowanych ukraińskich dzieci, reagujących nerwowo nawet na dźwięk samolotu" - napisał w mediach społecznościowych prezydent stolicy.
"Syreny w Warszawie są w gestii wojewody. Apeluję o ciszę!" - podkreślił Rafał Trzaskowski.
Przeczytaj też: Wycie syren i trauma uchodźców. Prof. Maciej Duszczyk apeluje do rządu: "Wycofajcie się z tego pomysłu"
Niektórzy włodarze miast zapowiedzieli, że nie włączą syren. "Zdecydowałam, że jutro (niedziela - przyp.red.) nie zostaną uruchomione w Łodzi syreny alarmowe. W obliczu trwającej wojny w Ukrainie nadużywanie tych sygnałów przez rząd i wojewodę to skrajna nieodpowiedzialność" - napisała Hanna Zdanowska.
Na taki krok zdecydował się również prezydent Poznania. "Rząd zlecił nam uruchomienie syren alarmowych, by uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej. Zdecydowanie odmawiamy! W Poznaniu przebywa kilkadziesiąt tys. straumatyzowanych uchodźców, w tym dzieci, które nawet na dźwięk samolotu potrafią zareagować strachem i silnym stresem" - wyjaśnił Jacek Jaśkowiak.
Na podobny krok zdecydował się Jacek Karnowski. "Jak wielu innych samorządowców podjąłem decyzję o niewłączaniu jutro w Sopocie syren alarmowych. "Przebywają u nas tysiące uchodźców z Ukrainy, którzy ukrywali się w swoim kraju przed bombami i rakietami zbrodniczego systemu. Sygnał l alarmu lotniczego jest dla nich wielką traumą" - oznajmił włodarz Sopotu.
"W Sosnowcu, w niedzielę, syreny nie będą wyły. To zbyt traumatyczne dla naszych gości z Ukrainy, ale też dla Polaków żyjących w stresie od początku wojny" - przekazał Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.
"Podjąłem jednak decyzję, że jutro w Dąbrowie Górniczej syreny nie zawyją" - napisał prezydent tego miasta Marcin Bazylak.
"Podjąłem decyzję, że w Katowicach nie będziemy jutro rano uruchamiać syren alarmowych. Taki niespodziewany sygnał byłby ogromną traumą dla tysięcy Ukraińców, którzy znaleźli u nas schronienie" - przekazał Marcin Krupa.
"Rząd polecił włączyć jutro syreny alarmowe, by upamiętnić ofiary Smoleńska. Nie mamy możliwości wyłączenia ich w Gdyni. Apeluję o rezygnację z tego pomysłu w czasie, gdy w Polsce przebywają setki uchodźców wojennych z Ukrainy, w tym dzieci. O ofiarach katastrofy nie zapominamy" - napisał prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.
Na wspólnej konferencji prasowej z Donaldem Tuskiem prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski poinformował, że zapewne nie wykona tego polecenia. Włodarz przypomniał, że dzieci z Ukrainy na dźwięk dzwonka szkolnego chowają się pod ławki.
Polska Agencja Prasowa dodała, że syreny nie zawyją także w Lublinie, Opolu i Gorzowie Wielkopolskim. Na ten ruch nie zdecydowały się natomiast władze Gdańska.
Politycy ostro o pomyśle rządu. Chodzi o włączenie syren
Ta akcja została skrytykowana m.in. przez Donalda Tuska. - To nie jest dobry pomysł - podkreślił były premier.
"W Polsce przebywa ponad 2 miliony uchodźców z Ukrainy, dla których syreny alarmowe są sygnałem nadchodzących nalotów i ogromnego zagrożenia. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, odwołajcie tę decyzję! Pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej możemy uczcić w ciszy" - napisał szef ludowców, Władysław Kosiniak-Kamysz.
"Za wschodnią granicą trwa wojna. Właśnie przyjęliśmy u siebie przerażonych uciekających przed nią ludzi. Z traumą. Tymczasem władza zarządza włączenie alarmowych syren w całym kraju. Sadyzm" - napisała posłanka Marzena Okła-Drewnowicz.
"Ponad 2,5 miliona naszych sióstr i braci z Ukrainy uciekło przed bombami, dlatego jutro rano PiS im włączy syreny alarmowe. Panie Mariuszu Kamiński, proszę cofnąć tę decyzję, zły czas, zły moment" - wskazał poseł Tomasz Trela.
"Trwa wojna. Włączanie nad ranem syren alarmowych to zły pomysł. Uszanujmy traumatyczne przeżycia ukraińskich uchodźców, którzy u nas znaleźli schronienie - przekazał na Twitterze poseł Michał Szczerba.
Pojawiają się też głosy, że syreny w ostatnich tygodniach były uruchamiane w miastach, które teraz protestują przeciwko takiemu uczczeniu katastrofy smoleńskiej. Poinformował o tym m.in. Wojciech Wybranowski, redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego".
Decyzja o niewłączeniu syren nie spodobała się m.in. Małgorzacie Jacynie-Witt, która stwierdziła, że to "spowoduje traumę u znacznej części Polaków".
Pomysł potępiają także niektórzy politycy z obozu władzy
Wirtualna Polska nieoficjalnie się dowiedziała, że decyzja ws. syren została podjęta nie przez MSWiA, a na wyższym szczeblu. MSWiA ma być tylko wykonawcą polecenia. Nasi rozmówcy sugerują, że decyzja zapadła w Kancelarii Premiera.
Jak słyszymy, nie wszystkim w obozie władzy decyzja o uruchomieniu syren się podoba.
Przypomnijmy również, że na włączenie syren nie zdecydowały się służby więzienne, które miały to zrobić w hołdzie dla funkcjonariuszki Służby Więziennej, która została zamordowana w pracy. Decyzję tą tłumaczył wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, który jako argument wskazał wojnę w Ukrainie.