Syn zabił ojca, ciało zakopał. Prawda wyszła na jaw po trzech latach
Matce Andrzeja K. ciężko jest mówić o piekle, które przeszła ona i jej rodzina. Kres temu położył w 2015 roku jej syn, o czym ona, policja i mieszkańcy Mysłakowic na Dolnym Śląsku dowiedzieli się dopiero teraz.
Rok 2015, przed Świętami w\Wielkanocnymi, Mysłakowice, wieś na Dolnym Śląsku. W jednym z domów trwa awantura. Nie pierwsza, jedna z wielu. Ojciec znęca się nad matką. Wyzywa, podkreśla, że to ostatnie chwile jej życia, i bije. Na ratunek kobiecie przybiega syn. Po bójce sytuacja uspokaja się tylko na moment.
Ojciec dźga matkę w brzuch. "Ty taka sama k...wa jesteś jak i ona. Zdechnijcie oboje, ja nie mam nic do stracenia" - krzyczy ojciec do syna. Ten bierze przedmiot, który ma w zasięgu ręki i uderza ojca w głowę. To była siekiera. Mężczyzna umiera. Syn zakopuje jego ciało w lesie, nikomu o tym nie mówiąc.
Sprawa z 2015 roku wróciła, bo Andrzej K. sam zgłosił się na komendę i opowiedział o tym, co się stało. Wskazał też miejsce, w którym zakopał zwłoki ojca. Dziś podkreśla, że trzy lata temu podczas awantury domowej chciał go tylko ogłuszyć, nie zabić.
Jego historia została przedstawiona w programie "Uwaga" w TVN. W materiale matka Andrzeja K. podkreśla, że wiele lat mieszkała z katem, alkoholikiem, który znęcał się nad nią i dziećmi fizycznie oraz psychicznie. Nikomu jednak o tym nie mówili, bo bali się, że "będzie jeszcze większe piekło". Sąsiedzi też obawiali się agresora.
Dziś Andrzej K. mówi, że nienawidzi siebie za bezczynność. Dodaje jednak, że choć czuje się winny śmierci ojca, nie nazywa siebie mordercą. Zanim opowiedział o tym, co zrobił, przychodził na miejsce, gdzie pochował ciało ojca, i modlił się za niego.
Czeka na wyrok. Sąd zdecydował, że może to robić na wolności.
Źródło: TVN
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl