Symulacja nie wyjaśnia, dlaczego pilot lądował w Smoleńsku
Symulacja ostatnich sekund katastrofy prezydenckiego tupolewa nie tłumaczy, dlaczego pilot mimo ostrzeżeń nie odleciał na lotnisko zapasowe do Witebska bądź Mińska, tylko podchodził do lądowania w Smoleńsku - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza".
11.05.2010 | aktual.: 11.05.2010 10:09
Jerzy Miller, szef MSWiA, przewodniczący polskiej komisji badającej katastrofę, widział symulację w Moskwie 6 maja. Złożyły się na nią wyniki badań zapisów czarnych skrzynek. Jednak, jak mówi, symulacja nie odpowiada na pytanie, dlaczego pilot w tych warunkach podjął decyzję o lądowaniu. - Nie zostałem zapoznany z żadnym materiałem, który by mi przybliżył odpowiedź na to jedno z podstawowych pytań - powiedział "Gazecie Wyborczej" Miller. Dodał jednocześnie, że jest pewny, że w końcu poznamy odpowiedź na najtrudniejsze pytania.
Szef MSWiA słuchał też zapisów rozmów w kokpicie pilotów. Uważa, że konwencja chicagowska, która reguluje pracę, pozwala na ujawnienie zapisów rozmów z kokpitu, jeśli ma to znaczenie dla bezpieczeństwa w ruchu lotniczym.
Chodzi o to, aby znów nie doszło do podobnej katastrofy, zanim komisja poda ostateczną przyczynę. - Myślę, że ujawnienie tych zapisów jest bliskie - powiedział Jerzy Miller w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".