Sylwia Frołow: Bolszewicy usankcjonowali wolną miłość
**- Pod koniec XIX w. Maksim Gorki jako młody, romantyczny socjalista pojechał na wieś, aby ''wejść w lud''. I z przerażeniem zobaczył, jak ten lud rosyjski jest zdeprawowany. W niedzielę chodził do cerkwi, modlił się, padał na kolana i całował popa po rękach, po czym wracał do domu i parzył się na poziomie zwierząt, w tym kazirodczo. Dla tego ludu to, co zrobili bolszewicy, było jedynie oficjalnym usankcjonowaniem istniejącego stanu rzeczy – mówi Sylwia Frołow w wywiadzie z magazynem ''Historia Do Rzeczy''.**
31.03.2016 13:53
Sylwia Frołow: Zgadza się. Te obyczaje najbardziej zaczęły się rozpowszechniać oczywiście wśród proletariatu, obejmując ludzi prostych, w dużej mierze niepiśmiennych. Oczekiwali oni szybkiego zaspokojenia swoich potrzeb materialnych. Uważali, że po obaleniu warstw posiadających wszystko im się po prostu należy. I wszystko można. Można i należy spełniać wszelkie swoje zachcianki fizjologiczne, z seksualnymi w pierwszym rzędzie. Zbiegło się to z założeniem Lenina, który uważał, że bolszewicy są nie tylko awangardą polityczną, lecz także społeczną i obyczajową. Dlatego powinni społeczeństwu rosyjskiemu dać swobodę we wszystkim. Na polu obyczajowym również.
Można to uznać za rzecz niezwykle nowatorską na tle purytańskiej Europy. Zmiany nie dotyczyły jednak tylko, i nie przede wszystkim, seksu. Chodziło zwłaszcza o równouprawnienie kobiet. Przypomnijmy, że wprowadzanie równouprawnienia, z prawem wyborczym na czele, przebiegało w ówczesnym świecie niezwykle opornie. Stosowną ustawę wprowadziła jako pierwsza - a stało się to pod koniec XIX w. - Nowa Zelandia. Potem w jej ślady poszła Australia, a jeszcze później - jako pierwsze w Europie - państwa skandynawskie. W 1917 r. Rosja bolszewicka. Niemal natychmiast po objęciu władzy Lenin ogłosił, że kobiety będą miały te same prawa wyborcze co mężczyźni. Nieco później, po odzyskaniu niepodległości w 1918 r., równe prawa wyborcze wprowadziły Polska i jeszcze kilka innych krajów europejskich. Prawdopodobnie na zasadzie reakcji na decyzje bolszewików.
Wracając zaś do sfery obyczajowej, Rosjanie zawsze byli bardziej otwarci na sprawy dotyczące seksu niż katolicy. Ich podejście do nagości, do cielesności jest podobne do tego w państwach skandynawskich. Nie istnieje na przykład problem wspólnego wchodzenia do łaźni mężczyzn, kobiet i dzieci. Nikt nie podnieca się tam nagością. Bania funkcjonowała przecież od wieków... No i mało kto zdaje sobie sprawę, że Rosjanie jeszcze z końcem XIX w. zaczęli kręcić filmy erotyczne lub wręcz pornograficzne. Wspominał ten wątek w filmie ''O potworach i ludziach'' Aleksiej Bałabanow.
Na początku XX w. oddaje się orgiom tzw. grupa srebrnego wieku, którą tworzy petersburska bohema. Na wsi z kolei występuje po uwłaszczeniu chłopów zjawisko wykorzystywania seksualnego przez teściów synowych, opuszczonych przez mężów szukających pracy w mieście. Michaił Heller w ''Historii Imperium Rosyjskiego'' pisze zaś o carowej Aleksandrze, znajdującej się pod urokiem Rasputina: ''Czytając książkę 'Nawiedzeni święci Kościoła rosyjskiego', podkreślała kolorowym ołówkiem… że u niektórych świętych nawiedzenie przejawiało się w formie rozwiązłości płciowej''. To trzy różne sygnały pozwalające również stwierdzić, że swoboda obyczajowa tuż po rewolucji miała źródła w przedrewolucyjnej Rosji...
Akurat jeśli chodzi o przenikanie się religii i erotyki, to uważam, że nie ma tu wielkiej różnicy między Rosją a Polską. I jeśliby poczytać sobie pamiętniki katolickich zakonnic, które przebywały w klasztorach odizolowane od świata, to też się okaże, że ich kontakt z Bogiem, z Jezusem odbywał się na jakimś poziomie fascynacji seksualnej. Zwykle jest tak, że pruderia wywołuje reakcje podskórne, czyli to, co jest zakazane, okazuje się najbardziej podniecające. Wiadomo, że owoc zakazany smakuje najlepiej. Przytoczę taki przykład: w 1900 r. w Krakowie sporządzono spis powszechny ludności, w tym osobno dzieci. I co się okazało? Otóż w konserwatywnym Krakowie 30 proc. dzieci pochodzi ze związków nieślubnych. Większość z nich była owocem kontaktów Zbyszków Dulskich ze służącymi...
Natomiast rzeczywiście, jeśli chodzi o ten moment, kiedy bolszewicy objęli władzę, to po prostu usankcjonowali prawnie istniejącą już w dziedzinie obyczajowej sytuację. Czyli oficjalnie zostało wydane pozwolenie na to, że - używając metafory - kiedyś to, co się robiło po kryjomu za stodołą, teraz już można było robić w stodole.
Z końcem XIX w. Maksim Gorki jako młody, romantyczny socjalista pojechał na wieś, aby ''wejść w lud''. I z przerażeniem zobaczył, jak ten lud rosyjski jest zdeprawowany. W niedzielę chodził do cerkwi, modlił się, padał na kolana i całował popa po rękach, po czym wracał do domu i parzył się na poziomie zwierząt, w tym kazirodczo. Dla tego ludu to, co zrobili bolszewicy, było jedynie oficjalnym usankcjonowaniem istniejącego stanu rzeczy.
Znany trójkąt miłosny Majakowskiego z czasów sowieckich też miał precedens za schyłkowego caratu. Oto Lubow Mendelejewna żyła w trójkącie z poetami Andriejem Biełym oraz Aleksandrem Błokiem. Też się nie musieli kryć.
Trójkąty pojawiły się już w XIX w. Zwłaszcza w grupach artystycznych i elitach intelektualnych były właściwie na porządku dziennym. I nikogo to nie dziwiło. Wręcz urządzano domy, gdzie były pokoje przechodnie, i środkowy zajmowała kobieta, a dwa boczne jej dwaj kochankowie. Wizytowali panią razem albo oddzielnie, wszystko za zgodą całej trójki. I, co ciekawe, w tych trójkątach żyli zwykle dwaj mężczyźni i kobieta, ale ta kobieta nie była przedmiotowo traktowana. To ona była królową, a oni jej poddanymi. Przecież podobnie żyje Wiera Pawłowna, bohaterka ''Co robić'' Nikołaja Czernyszewskiego (wyd. 1863 r.) - dziełka, które stało się biblią socjalistów.
Trocki już w 1903 r., zobligowany przez zjazd socjaldemokratów w Londynie, pisze nową teorię płci. Jego tezę o małżeństwie jako ''burżuazyjnym przeżytku'' popierają Klara Zetkin i Róża Luxemburg. Czy tak zrodził się nowoczesny feminizm?
Jak najbardziej. Chociaż takie podejście do kwestii małżeństwa w Rosji pojawiło się już w latach 40. XIX w., pod wpływem intensywnie czytanych powieści George Sand. Zwłaszcza w rosyjskich sferach arystokratyczno-intelektualnych zaczęto żywo dyskutować o małżeństwie jako ''przeżytku burżuazyjnym''. Po prostu małżeństwa kojarzyły się z patriarchatem, czyli całkowitym uzależnieniem kobiety od męża. Co ciekawe, żywo w to włączyli się okcydentaliści, czyli tacy ludzie jak Hercen, Bieliński, Ogariew... Z bardzo prostego powodu: byli bardzo kochliwi. Mając żony, wikłali się w burzliwe romanse. Kochanki chciały zostać żonami, podczas gdy otrzymać rozwód nie było tak łatwo. A jak wiadomo, w Rosji erupcja uczuć ma najwyższą skalę...
Słynna była sprawa Poliny Susłowej - wyjątkowo wyrafinowanej kobiety. Kochał się w niej na zabój Dostojewski. To ona jest prototypem bohaterki ''Gracza''. Potem została żoną Wasilija Rozanowa, który uwielbiał Dostojewskiego i wszystko, co było z nim związane. Tak mu dała do wiwatu, że chciał rozwodu. Latami nie mógł go uzyskać, bo Polina na to nie wyrażała zgody. Biedny Rozanow miał z tego powodu stany depresyjne.
Feminizm rosyjski uaktywnił się w latach 60. XIX w. Wtedy to kobiety zaczęły walczyć o wykształcenie. Nie wolno im było kształcić się na uniwersytetach i wyższych uczelniach rosyjskich, dlatego zdecydowały się na edukację na Zachodzie. Najsłynniejsze były te pierwsze cztery, które wyjechały. Nadieżda Susłowa (siostra Poliny!) - w 1864 r. pojechała do Szwajcarii na studia medyczne i została pierwszym lekarzem kobietą w Rosji. Warwara Kaszewarowa po zachodnich studiach uzyskała dyplom lekarza już w samej Rosji. Wiera Figner studiowała w Szwajcarii medycynę, a potem została słynną rewolucjonistką. I Sofia Kowalewska - pierwsza w świecie kobieta profesor matematyki. Lata 60. XIX w. to również walka o powołanie Wyższych Kursów dla Kobiet przy rosyjskich uniwersytetach. Zaczęły działać w latach 70. Feminizm wywodzi się ze struktur socjalistycznych. Natomiast później zaczął się w Rosji oddzielać od socjalizmu. Feministki koncentrowały się głównie na prawach wyborczych, a rewolucjonistki zabiegały o lepsze warunki
życia i pracy robotnic. I to one podejmowały pracę w szpitalach, tworzyły biblioteki, uczyły dzieci wiejskie. Później wchodziły do fabryk, zaczęły w nich walczyć z wykorzystywaniem seksualnym robotnic, z prostytucją, próbowały przeciwdziałać aborcji, zapewniając przyszłym matkom dobre warunki życia. Tym głównie zajmowały się socjaldemokratki, bo narodowolki i eserki poszły w imię ludu w terroryzm... W 1908 r. odbył się w Petersburgu Wszechrosyjski Kongres Kobiet. Na nim doszło do ostatecznego rozłamu pomiędzy feministkami, które związały się z Partią Konstytucyjnych Demokratów (kadetami), a rewolucjonistkami.
Czy prawdziwe były doniesienia o dekretach bolszewickich władz lokalnych - w Saratowie, ale próby podobno były również w Piotrogrodzie i Moskwie - o ''nacjonalizacji kobiet'', zobowiązujących je do świadczenia usług seksualnych obcym mężczyznom? Przez miesiąc istniał rzekomo w Moskwie nawet taki Komunardzki Pałac Miłości, założony przez niejakiego Chwatowa, zabitego zresztą rychło przez anarchistów...
Rzeczywiście do pewnego czasu tak się działo. Można było na ulicach zobaczyć plakaty z hasłami: ''Każdy komsomolec może, a nawet powinien spełniać swoje naturalne potrzeby'', a ''Każda komsomołka zobowiązana jest wyjść jemu naprzeciw, bo inaczej jest mieszczanką''. Parę lat później, w latach 1923–1924, zaczyna się ruch w odwrotną stronę. To wtedy zaczęły się ukazywać teksty, wydawane przez komunistyczny Uniwersytet im. Swierdłowa, dotyczące seksualnej sfery życia człowieka, traktowanej z ideologicznej perspektywy. Natomiast do 1924 r. rzeczywiście bywały miejsca, w których wydawano kartki na seks... To nie jest jednak wyłącznie komunistyczny problem. Przecież można to porównać do sytuacji w nazistowskich Niemczech, gdy dorodne dziewoje były wożone do specjalnych domów - Lebensraumów - i tam przyjmowały młodych chłopców, esesmanów, by płodzić jak najwięcej dzieci dla Hitlera.
W Niemczech to było coś w rodzaju linii produkcyjnej...
A w Rosji sowieckiej to niby nie chodziło w ogóle o produkcję? Kraj był wyludniony przez wojny, światową i domową, epidemie, głód... Brakowało rąk do pracy, więc sądzono, że wolna miłość spowoduje wzrost liczby narodzin.
Po zajęciu dominującej pozycji w ZSRS przez Stalina nastąpił odwrót od swobody obyczajowej. W wydanych w 1926 r. ''Dwunastu przykazaniach seksualnych rewolucyjnego proletariatu'' Arona Załkinda nakłania się do wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem, a nawet po nim. Skąd ten zwrot? Czy chodziło głównie o kontrolę tej sfery życia obywateli, czy o koncentrowanie się proletariatu wyłącznie na pracy, czy może o osobiste poglądy Stalina?
Co do osobistych poglądów Stalina, to nie jestem do końca przekonana. Miał wiele kochanek i, jak wiadomo, głównym powodem, dla którego jego żona popełniła samobójstwo, była kobieca zazdrość. Natomiast pod względem ideologicznym oczywiście Stalin stał się bardzo purytański. No, ale to znowu nie jest kwestia wyłącznie komunizmu. To typowe zjawisko dla każdego totalitaryzmu w każdym zakątku świata. Totalitaryzm zawsze jest związany z purytanizmem. Wprowadza zakaz aborcji, używania środków antykoncepcyjnych i zaczyna podkreślać wartości rodzinne. Dlaczego? Im więcej rodzi się dzieci, tym więcej totalitaryzm ma tzw. mięsa armatniego.
W książce o Feliksie Dzierżyńskim pisze pani o jego kilku romansach, nie był on jednak jakimś kaskaderem seksualnym. Lenin - poza Nadieżdą Krupską - miał jeszcze bodaj tylko poważny romans z Inessą Armand. A co wiemy o innych przywódcach: Trockim, Kamieniewie, Zinowiewie, Bucharinie?
Lenin żył w trójkącie dopóty, dopóki Iness nie zmarła w 1920 r. Najbardziej znany z łajdackich wyczynów był Beria, który wręcz urządzał napady na kobiety. Miał swoich ludzi, którzy jeździli samochodem po mieście i wyłapywali dla niego ładne dziewczyny. Nie można niczego takiego powiedzieć ani o Trockim, ani o Zinowiewie, ani Bucharinie. Oni mieli żony i byli skupieni na polityce. Trocki miał w Meksyku przygodę z Fridą, lecz to była chyba raczej fascynacja jej sztuką, związek na poziomie intelektualnym. Babiarzem był Jagoda. Jenukidze był oskarżany o kontakty z nieletnimi tancerkami... Oczywiście głośne były związki z dużo młodszymi kochankami Aleksandry Kołłontaj, ale jakieś orgie, prawdziwe skandale rozgrywały się na dużo niższych szczeblach bolszewickiej hierarchii. A jeśli chodzi o Dzierżyńskiego - to jako bardzo ładny chłopak miał duże powodzenie u kobiet i był obdarzony romantyczną duszą. Jednocześnie był świadom, że ten jego romantyzm nie sprzyja osiągnięciu celów politycznych. Dlatego musiał wybierać.
Uznał, że kobiety są niebezpieczne, bo mogą odciągnąć go od rewolucji. Poznał przyszłą żonę i uznał, że to najlepsza partnerka życiowa, ponieważ była, tak jak on, mocno zaangażowana w politykę. Stała się bardziej jego partnerką w pracy zawodowej niż w życiu prywatnym.
Dzierżyński jednak potrafił wydawać decyzje po prostu ludobójcze. Odpowiada za stworzenie przestępczej policji politycznej, za śmierć, tortury, wysiedlenia setek tysięcy niewinnych ludzi. Jednocześnie był człowiekiem tak bardzo wrażliwym. Czy to nie paradoks lub schizofrenia?
Według mnie to nie jest żaden paradoks ani schizofrenia. Po prostu tak się dzieje z idealistami. Dlatego ja wolę mieć do czynienia z pragmatykami... Zawsze jest ta cienka, niebezpieczna granica, po przekroczeniu której idealista zmienia się w ideologa. Tak się stało właśnie z Dzierżyńskim. A bardzo często idealista jest nadwrażliwcem. I z tego robi się później niebezpieczna mieszanka. Urzeczywistnianie utopii niesie straszliwe skutki. Prywatnie Feliks był niezwykle uroczym, sympatycznym człowiekiem. I z dużą ogładą wyniesioną ze szlacheckiego domu. Lenin świadomie wybrał go na to stanowisko. Z jednej strony wiedział, że jest to uczciwy człowiek, do którego społeczeństwo rosyjskie będzie miało zaufanie. Z drugiej strony Lenin chciał, aby urząd bezpieczeństwa stworzył i stanął na jego czele człowiek, który nie będzie sadystą. To był absolutnie świadomy wybór.
Zachód z zainteresowaniem przyglądał się tamtym eksperymentom bolszewików. W Norwegii chciano nawet przyznać za nie Nagrodę Nobla towarzyszce Kołłontaj. Czy późniejsze narodziny tzw. kontrkultury lat 60. mają źródło między innymi w sowieckich poczynaniach w sferze obyczajowej?
Nie wiem. Pierwszy raz spotykam się z tego typu tezą. I jakoś do końca się z nią nie zgadzam. Socjalizm jako taki niósł przekonanie o prawie do swobody obyczajowej i takie przesłanki doszły do głosu w latach 60. XX w. Niewątpliwie ten cały ruch lat 60. był ruchem lewicowym, ale czy musiał koniecznie się odnosić do bolszewizmu? Nie, nie uważam tak. Wystarczająco dużo mógł czerpać z ruchów socjalistycznych działających na Zachodzie.
Podważanie instytucji i norm świata kapitalistycznego szło w parze z komunami hipisów, w których każdy współżył z każdym. Przypomina się Komunardzki Pałac Miłości. Czy nie widzi pani jakichś odblasków tamtego czasu?
Nie widzę, bo przede wszystkim uważam, że kiedy młodzież zachodnia się buntowała i uprawiała wolną miłość, nic nie wiedziała na temat bolszewizmu. Co więcej - pamiętajmy, że cały blok sowiecki, a w nim również Polska, stanowił w latach 60. ostoję purytanizmu. Pamięta pan ten żart o najśmielszej filmowej scenie erotycznej? Kiedy Lenin zdejmuje czapkę... Ja tu w ogóle nie widzę związku. Ledwie paru polskich intelektualistów spod wezwania Adama Michnika dobrze znało historię bolszewizmu. Nie sądzę, by zachodni hipisi chodzący z kwiatami we włosach cokolwiek o tym wiedzieli. Oni czerpali z nauk zachodnich feministek - Virginii Woolf i Simone de Beauvoir. A ich bohaterem był Che Guevara.
Rozmawiał Maciej Rosalak, Historia Do Rzeczy
Sylwia Frołow jest autorką biografii "Dzierżyński. Miłość i rewolucja" (2014) oraz dwóch powieści: "Spojrzenia" (2009) oraz "I dusza, i seks" (2013). Jest również korektorką i redaktorką, a na co dzień pracuje w „Tygodniku Powszechnym”.
###Polecamy również: Shigeko Sasamori, ocalała z Hiroszimy - Gdy otworzyłam oczy, widziałam tylko ciemność