Świetlik: "W tej sprawie jest daleko od ok". Ułaskawienie Jana Śpiewaka to obowiązek Andrzeja Dudy (Opinia)
- Jest daleko od ok - ten pamiętny cytat z Pulp Fiction w nieco ugrzecznionej wersji, może posłużyć za najkrótszy komentarz do skazania miejskiego aktywisty Jana Śpiewaka na wysoką grzywnę za zniesławienie wpływowej prawnik.
Daleko od ok jest to, że Śpiewaka w ogóle skazano. Dla przypomnienia zarzucił pani Bogumile Górnikowskiej, że wzięła udział w nielegalnej reprywatyzacji reprezentując rzekomego 118-latka. Prawnik dowodziła w sądzie, że o śmierci właściciela kamienicy przed półwiekiem nie wiedziała.
Papua Nowa-Ochota
Trzeba przyznać, że sąd uznał, iż mecenas Górnikowska ma świadomość realiów panujących w obrocie polskimi nieruchomościami godną osoby, która przez ostatnich dwadzieścia lat spędziła odcięta od cywilizacji w odległych krańcach Papui Nowej-Gwinei. A przecież jeśli by pani mecenas chciała się więcej dowiedzieć, mogła zadzwonić do ojca – Zbigniewa Ćwiąkalskiego, byłego ministra sprawiedliwości. Czy Jan Śpiewak wypowiadając swoje słowa musiał mieć świadomość aż tak daleko idącej ignorancji pani mecenas w sprawie nieruchomości na Ochocie, której była kuratorem? A przynajmniej tego, że dowiedzie jej ona w sądzie?
Polityczny bat
Daleko od ok jest to, że Śpiewaka skazano z artykułu 212 kodeksu karnego (zniesławienie). Wielokrotnie krytykowanego nie tylko przez dziennikarzy. Znoszonego zarówno przez ekipy SLD, PO jak i PiS, ale tylko w kłamliwych zapowiedziach, gdy te kolejne ekipy były w opozycji (bo tak naprawdę politycy dość solidarnie chcą utrzymania tego przepisu).
Co ciekawe, jak relacjonują mi znajomi adwokaci, sądy w ostatnim czasie coraz częściej umarzają sprawy z 212-tki. Dla Śpiewaka, jak widać, zrobiono jeden z solidnych wyjątków. I tak powinien się cieszyć, bo pani Górnikowska nie ociągała się w tańcu i domagała się dla miejskiego aktywisty kary ograniczenia wolności. Mielibyśmy wreszcie w Polsce więźnia sumienia – nie malowanego, a prawdziwka pełną gębą.
Śpiewak wyjątkowy
Ale jeszcze kilka rzeczy jest nie ok. Dlaczego prezydent traktuje Śpiewaka wyjątkowo? Dlaczego wszystkich skazanych nie przyjmie? Takie głosy usłyszeliśmy, gdy panowie się spotkali.
Może dlatego, że to sprawa wyjątkowa? Że dotyczy osoby zajmującej się przerażającym procederem związanym z krzywdzeniem, niszczeniem życia, grabieżą życiowego dorobku tysięcy biednych ludzi przez część polityczno-finansowych elit z politycznym parasolem rozpiętym nad tym wszystkim. Owszem, może Andrzej Duda, zbija na tym kapitał polityczny – w końcu jest politykiem. Owszem, może i Jan Śpiewak zbija kapitał. Jest ciut narcystyczny, zdarza mu się galopować za daleko, wypowiadać za ostro, niekiedy coś sugerować zanim sprawdzi fakty. Ostatnio zresztą coraz rzadziej, bo zdaje się, uczy się.
Ale to on zajął się tym najbardziej obrzydliwym przekrętem dzisiejszej Polski, a nie kto inny. Robi to nie zważając na podziały polityczne, obrywając raz od jednych, raz od drugich.
Żaden Strasburg
- Niech Jan Śpiewak nie pisze o ułaskawienie do prezydenta, a zwróci się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – namawiają jeszcze inni. Cwaniaczki. Postępowanie w Strasburgu będzie trwało latami, a przecież chyba choć część obywateli chciałaby się przekonać, że nie jest tak, że jedynymi których się ściga w sprawie afery reprywatyzacyjnej są ci, którzy ją śledzą.
Dlatego Jan Śpiewak powinien czym prędzej zwrócić się do prezydenta o ułaskawienie, a Andrzej Duda czym prędzej powinien prośbę tę spełnić. Po to ma to uprawnienie, by właśnie w takich sytuacjach – wyjątkowych, rodzących społeczne odczucie niesprawiedliwości - go używać. Potem może też dać Śpiewakowi jakiś medal, a jeszcze potem, na boku, poradzić by następnym razem pogadał z adwokatem zanim powie coś, za co można pójść do więzienia.
Ponoć hipokryzja to hołd, który występek oddaje cnocie. Ale samozwańczy obrońcy demokracji i praworządności kibicujący dziś wyrokowi dla Jana Śpiewaka przebijają swoją czołobitnością dno.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl