Święta w Wielkopolsce: policja zatrzymała 55 pijanych kierowców; 2 osoby zginęły w pożarach
Nie dla wszystkich te święta były radosne. W Poznaniu w pożarze kamienicy zginął 8-letni chłopiec. Bez ofiar obyło się na drogach, ale aż 55 kierowców przyłapano na jeździe po alkoholu.
29.12.2014 | aktual.: 29.12.2014 15:47
Policjanci, strażacy i pracownicy pogotowia ratunkowego nie mają wolnego w czasie świąt, wręcz przeciwnie - wzmożony ruch na drogach sprawia, że dochodzi do większej niż zwykle liczby wypadków. Dość korzystna jak na koniec grudnia aura oraz apele o ostrożność przyniosły na szczęście skutek i w całym okresie świątecznym w województwie wielkopolskim doszło zaledwie do 10 wypadków.
- Zostało w nich rannych 7 osób, ale na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Plagą nadal okazują się pijani kierowcy - w czasie świąt wielkopolska policja zatrzymała aż 55 osób, które prowadziły samochód, będąc pod wpływem alkoholu.
Tragiczne żniwo zebrały w te święta za to pożary
- Dużo w mediach mówiło się o tym, że w całej Polsce doszło do wyjątkowo dużej liczby pożarów i podobnie było w województwie wielkopolskim, gdzie w okresie od 24 do 28 grudnia odnotowaliśmy 65 pożarów, w których zginęły dwie osoby i siedem zostało rannych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Sławomir Brandt, rzecznik prasowy wielkopolskiej straży pożarnej. - Dla porównania w 2013 r. pożarów odnotowaliśmy 73, ale nikt w nich nie zginął, a ranna została tylko jedna osoba - dodaje.
W nocy z 25 na 26 grudnia strażacy wynieśli z płonącego mieszkania w kamienicy przy ul. Limanowskiego w Poznaniu trzy osoby bez funkcji życiowych. Dwie z nich zdołano uratować, ale zmarła trzecia - 8-letni chłopiec. Najprawdopodobniej przyczyną śmierci było zatrucie dymem.
Dzień wcześniej w pożarze zginął 59-letni mieszkaniec Kościana. W jego mieszkaniu ogień objął jedynie tapczan, na którym leżał mężczyzna.
- Mieszkańcy potwierdzili, że w dzień Wigilii ok. godz. 23.00 niespodziewanie zgasło światło, ale po ponownym załączeniu bezpieczników udało się przywrócić zasilanie. To prawdopodobnie wówczas płomienie nadpaliły przewód promiennika elektrycznego, stojącego tuż przy tapczanie - relacjonuje Andrzej Ziegler, oficer prasowy straży pożarnej w Kościanie. - Zamknięta szczelnie kratka nawiewna pod oknem nie zezwalała na swobodny dostęp powietrza i to było przyczyną tego, że tapczan się tlił a spalanie płomieniem objęło tylko jego część w bezpośrednim sąsiedztwie promiennika - dodaje.