ŚwiatŚwiatowy Szczyt nt. Społeczeństwa Informatycznego

Światowy Szczyt nt. Społeczeństwa Informatycznego

Kontrola nad Internetem, a także zakusy niektórych państw do cenzurowania przekazywanych za jego pośrednictwem treści, zdominują zapewne rozpoczęty w Genewie pod egidą ONZ trzydniowy Światowy Szczyt na temat Społeczeństwa Informatycznego.

10.12.2003 | aktual.: 10.12.2003 15:23

Do Genewy przybyło ponad 50 szefów państw i rządów, ale zabrakło większości przywódców krajów rozwiniętych, co jeszcze bardziej uwypukla podział informatyczny współczesnego świata. Nie będzie przede wszystkim prezydenta USA George'a W. Busha, choć Amerykanie zdecydowali się przysłać jedną z najliczniejszych, 41-osobową delegację. Na czele delegacji polskiej stoi minister nauki i informatyzacji Michał Kleiber.

70% użytkowników Internetu żyje w 24 najbogatszych krajach, w których mieszka tylko 16% ogółu ludności świata. 70% stron internetowych jest po angielsku. Sekretarz generalny ONZ Kofi Annan podkreśla jeszcze jeden podział - granicę płci. Z danych ONZ wynika, że bez względu na zamożność kraju, do technologii informatycznych większy dostęp mają mężczyźni i chłopcy niż kobiety i dziewczynki.

Wszyscy oczekują, że dyskusję podczas szczytu zdominuje pytanie, kto ma zarządzać Internetem. Obecnie kontrola techniczna (np. regulowanie adresów domen) jest sprawowana przez amerykańską firmę Internet Corporation for Assigned Names and Numbers (ICANN). Ma ona w tej sprawie umowę z rządem USA.

Tymczasem niektóre kraje, jak Chiny, RPA, Indie czy Brazylia, chcą zastąpić ICANN nowo powołaną instytucją międzynarodową, być może w ramach ONZ. Ich zdaniem ICANN przyczynia się do utrzymania amerykańskiej dominacji w sieci. Sugerują, że pewnego dnia jej związek z administracją USA spowoduje usunięcie domen krajów uznawanych za sponsorów terroryzmu, co sprawi, że kraje te w praktyce znikną z Internetu.

W ONZ pojawił się pomysł, aby powołać międzynarodowy komitet kontrolujący ICANN, gwarantując przedstawicielowi USA kierowanie tym gremium. Szef ICANN Paul Twomey tłumaczy, że to bez sensu, gdyż już teraz setka krajów ma swoich reprezentantów w komitecie doradczym firmy, a w najbliższym roku otwarte zostaną biura ICANN na paru kontynentach. Dementuje opinie, że jego firma jest ekspozyturą amerykańskiego rządu.

Twomey podkreślił w rozmowie z "International Herald Tribune", że - także dzięki ICANN - Internet staje coraz bardziej światowy. Na przykład w adresach internetowych można już używać nie tylko alfabetu łacińskiego. Od października rejestrowane są strony z adresem po chińsku, japońsku i koreańsku. Kolejne alfabety będą dopuszczone w najbliższym czasie. "Po co naprawiać coś, co całkiem dobrze działa?" - pyta retorycznie Twomey.

Inna dyskusja dotyczy cenzury w Internecie. Przygotowywany projekt deklaracji końcowej szczytu zawiera wzmiankę o gwarancjach wolności wypowiedzi oraz "poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice", jak jest to zapisane w art. 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)