Świat przygotowuje się do odparcia ataku "Code Red"
Komputerowy wirus "Code Red" ma zaatakować we wtorek o północy czasu GMT (o godz. 2.00 czasu warszawskiego). Spodziewane jest poważne zakłócenie usług internetowych. We wtorek firmy na całym świecie gorączkowo zabezpieczały się przed spodziewanym atakiem wirusa, przed którym poprzedniego dnia ostrzegła amerykańska FBI.
"Code Red" po raz pierwszy pojawił się w połowie lipca, zarażając setki tysięcy komputerów i powodując wiele kłopotów w Internecie. Ustalono, że ten wirus przez pierwsze 20 dni swej egzystencji stara się zainfekować jak najwięcej serwerów, po czym przystępuje do zmasowanego ataku na stronę internetową Białego Domu, usiłując ją sparaliżować. W żargonie komputerowym nazywa się to "denial of service attack".
W pierwotnej wersji "Code Red", zarażający serwery z systemami operacyjnymi Windows NT i Windows 2000, był "niezłośliwy", tzn. nie niszczył danych w zainfekowanych komputerach, a jedynie sam rozsyłał się lawinowo po Internecie, wykorzystując lukę w oprogramowaniu firmy Microsoft i pozostawiając po sobie napis "Hacked by Chinese".
Istnieje jednak poważne ryzyko, że pojawią się "mutacje" wirusa, które będą już destrukcyjne.
"Code Red" to typowy "robak" - program, który replikuje się w sieciach komputerowych, przeciążając systemy komputerowe do tego stopnia, że zaczynają pracować w żółwim tempie lub w ogóle trzeba je wyłączać.
W witrynie internetowej Microsoftu jest już "łatka" - modyfikacja oprogramowania systemowego, skutecznie zabezpieczająca przed atakiem "Code Red". Przedstawiciele firmy Microsoft informują, że we wtorek gwałtownie wzrosła liczba administratorów systemów komputerowych, którzy "ściągali" zabezpieczenie przed "Code Red". Szacuje się, że setki tysięcy systemów komputerowych zostało uodpornionych na złośliwego "robaka".
Może to jednak nie wystarczyć i istnieje ryzyko, że również ci, którzy zadbali o bezpieczeństwo swych serwerów, padną ofiarą paraliżu łączności internetowej, spowodowanego przez "Code Red". (aka)