Świadkowie: usłyszeliśmy okrzyki, ulicą uciekał tłum
- Usłyszeliśmy okrzyki, że ktoś został zastrzelony. Byliśmy niedaleko, zmierzaliśmy w stronę ulicy La Rambla, gdy usłyszeliśmy o zakładnikach. U nas w dzielnicy Exiample jest spokojnie, jest dużo ludzi na ulicach, przed chwilą przejeżdżała karetka i parę samochodów policyjnych. Nad miastem krąży helikopter - mówi reporterka Wirtualnej Polski Karolina Pietrzak, która jest na wakacjach w Barcelonie.
Inni świadkowie mówią o biegnących ulicą tłumach ludzi. - To było przerażające. Ujrzeliśmy ludzi, którzy biegli w naszą stronę i usłyszeliśmy histeryczne krzyki dzieci - mówią świadkowie wydarzeń na Placu Katalońskim w Barcelonie.
Amer Anwar, który szedł ulicą La Rambla, powiedział telewizji Sky News: - Usłyszałem hałas i ludzie na całej ulicy nagle zaczęli biec. Widziałam kobietę tuż obok mnie, która krzyczała do swoich dzieci. Policja była na miejscu bardzo szybko. Anwar opisuje, że na miejscu zapanował chaos i panika. - Funkcjonariusze policji, którzy dotarli na miejsce, zaczęli krzyczeć na ludzi, aby cofnąć się. Jeden ze sklepikarzy mówił, że widział leżących na ziemi tuż obok przewróconego vana pięć lub sześć osób.
Daksha Dixit, 28-letnia turystka z Mumbaju, powiedziała, że jechała właśnie z rodziną autobusem turystycznym, który zatrzymano tuż przed Placem Katalońskim. Wtedy usłyszeli wiadomość. - Nikt nie wiedział, co się dzieje, wybuchła panika - relacjonuje w rozmowie z "The Telegraph".
- Wbiegliśmy do piekarni z czterema lub pięcioma innymi ludźmi, podczas gdy ogromna fala ludzi uciekała przez rynek - opowiada Steve Gareett, brytyjski turysta. - Osobom pochodzącym z Anglii sytuacja od razu skojarzyła się z zamachem w Londynie.
W czwartek po południu w tłum ludzi na Placu Katalońskim w Barcelonie wjechała furgonetka. Policja podała, że doszło do ataku terrorystycznego. Władze Katalonii potwierdzają śmierć 13 osób.