Świadek obrony Husajna twierdzi, że część "straconych" żyje
Świadek obrony zeznający na
procesie Saddama Husajna zakwestionował zarzut, iż po
nieudanym zamachu na dyktatora w miejscowości Dudżail w 1982 roku
zgładzono w odwecie 148 szyitów. Oświadczył, że część domniemanych
ofiar żyje.
Anonimowy świadek, który dla bezpieczeństwa zeznawał zza zasłony, twierdził, że ocalało "mniej więcej 23 z tych 148". Ukrywali się według niego za granicą i wrócili po upadku Saddama. Dodał, że zna większość z nich i "może zawieźć głównego prokuratora do Dudżailu, aby zjadł z nimi obiad".
Główny oskarżyciel Dżafar Musawi oświadczył, że zeznanie świadka jest niewiarygodne, bo wbrew temu, co twierdzi, nie mieszka w Dudżailu, a części nazwisk domniemanych ocalonych nie ma na liście skazanych na śmierć.
Saddam Husajn zażądał jednak sprawdzenia twierdzeń świadka. Prowadzący rozprawę sędzia Rauf Rahman obiecał, że to uczyni i polecił zatrzymać świadka, by pomógł w dochodzeniu.
Inni świadkowie obrony, dawni wysocy urzędnicy reżimu Saddama, zeznawali, że i oni sami, i inni dygnitarze byli często celem zamachów terrorystycznych.
W zeszłym tygodniu były wicepremier Tarik Aziz, występując jako świadek, oskarżył rządzącą obecnie partię Dawa premiera Nuriego al- Malikiego, iż w latach 80. próbowała go zabić w Bagdadzie.
Saddam i jego pomocnicy odpowiadają za to, że po nieudanym zamachu na jego życie w miejscowości Dudżail, uwięzili, deportowali i torturowali ogółem 399 jej mieszkańców, a 148 z nich zamęczyli na śmierć lub kazali stracić. Grozi im za to kara śmierci.
Proces Saddama i siedmiu współoskarżonych zaczął się w październiku zeszłego roku. Od dwóch tygodni zeznają świadkowie obrony. Amerykańscy obserwatorzy sądowi przypuszczają, że trybunał ogłosi wyrok w sierpniu.