Świadek morderstwa Polaka w Harlow: grupa, która go zaatakowała, była jak hieny
• Świadek brutalnego pobicia Polaków w Harlow: kopali go i uderzali, a on niemal wciągnął ich do pizzerii, wołając o pomoc
• "Spytałem tych dzieciaków, co zrobili, a oni odpowiedzieli tylko: nie zrobiliśmy niczego, on po prostu się przewrócił"
• Telewizja "Sky News" opublikowała treść jednego z listów pozostawionych na miejscu tragedii. "Nie wszyscy w Harlow są tak źli, jak tamci ludzie"
01.09.2016 | aktual.: 01.09.2016 21:11
Brytyjska telewizja "Sky News" dotarła do świadka brutalnego morderstwa Polaka w Harlow. - Byli jak grupa hien - opisuje mężczyzna. Pragnący zachować anonimowość świadek zdarzenia, który obawia się odwetu ze strony sprawców, powiedział "Sky News", że próbował pomóc jednemu z zaatakowanych Polaków. - Kopali i uderzali tego mężczyznę, a on niemal wciągnął ich do pizzerii, wołając o pomoc. Widziałem siniaki na jego twarzy - powiedział. - Udało mi się odciągnąć go od napastników i krzyknąć do nich, żeby się wynosili. Ale oni zostali na zewnątrz, czekając aż ich ofiara wyjdzie - wspomina świadek napaści. Jak powiedział brytyjskiej telewizji, mężczyzna, którego udało mu się uratować, był jednym z trzech zaatakowanych Polaków.
Anonimowy świadek opowiedział "Sky News", że mężczyźni w jednej z restauracji zamówili pizzę, a gdy usiedli z nią na pobliskim deptaku, zostali zaatakowani. - Po wszystkim wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem, że jeden z mężczyzn leży w pobliżu kosza na śmieci. Miał zakrwawione ucho i próbował wstać - wspomina. - Nacisnąłem na jego rękę, ale nie było żadnej reakcji. Powiedziałem mu więc, że zadzwonię po pomoc, ale nie sądzę, żeby był wtedy świadomy tego, co się dzieje. To był mężczyzna, który później umarł. - dodaje.
Mężczyzna zdołał też porozmawiać z mordercami Polaka - Spytałem tych dzieciaków, co zrobili, a oni odpowiedzieli tylko: "Nie zrobiliśmy niczego, on po prostu się przewrócił" - relacjonuje. - Leżała tam też trzecia ofiara, około 20 jardów od sklepu. Ten mężczyzna również był ranny, więc powiedziałem mu, żeby nie ruszał się z miejsca, dopóki nie przyjedzie karetka.
Do tragedii doszło w sobotni wieczór. Tuż przed północą Polacy jedzący pizzę na placu handlowym The Stow zostali zaatakowani przez grupę ponad 20 nastolatków, chłopaków i dziewczyn. Przybyły na miejsce patrol policji znalazł dwóch mężczyzn: 40-letniego Arkadiusza J. i jego 43-letniego kolegę, nieprzytomnych, leżących na chodniku. Obaj zostali natychmiast zabrani do szpitala. Młodszy z nich zmarł w poniedziałek wieczorem w Addenbrooke Hospital w Cambridge, w wyniku odniesionych ran głowy. Starszy został wypisany po krótkiej hospitalizacji i jest w szoku - samego wydarzenia nie pamięta, bo ocknął się dopiero w szpitalu.
Jak podaje "Sky News", w miejscu, gdzie doszło do tragedii, leżą kwiaty i znicze. Mieszkańcy pozostawiają też listy. Treść jednego z nich, cytowana przez telewizję, brzmi: "Nie wszyscy w Harlow są tak źli, jak tamci ludzie. Są jeszcze dobrze ludzie tutaj i na całym świecie".
Jak dowiedziała się PAP, zgodnie z wolą rodziny Polak zostanie pochowany na cmentarzu w Harlow.