Suu Kyi apeluje, by USA i Chiny nie traktowały Birmy jak "pola walki"
Przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi zaapelowała do USA i Chin, aby umacniając swe wpływy w regionie Azji i Pacyfiku, nie traktowały Birmy jak "pola walki". Suu Kyi przebywa w Tajlandii, gdzie uczestniczy w regionalnym forum gospodarczym.
01.06.2012 | aktual.: 01.06.2012 13:07
- Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, jaka jest pozycja Birmy, odkąd zbliżyła się do Stanów Zjednoczonych, i jak ta zmiana wpłynie na nasze relacje z Chinami - powiedziała opozycjonistka na konferencji prasowej z okazji Forum Gospodarczego Azji Wschodniej w Bangkoku.
- Martwi mnie jednak, gdy Birma postrzegana jest jako pole walki między USA i Chinami - przyznała podkreślając jednocześnie, że "nie musi tak być, gdyż Birma może stać się strefą harmonii" między tymi krajami. Suu Kyi przypomniała, że jej kraj i Chiny od kilkudziesięciu lat utrzymują dobre relacje.
Chiny to największy partner handlowy Birmy, od której kupuje surowce takie jak gaz ziemny czy ropa naftowa. Pekin czerpie również korzyści z szerokiego dostępu do birmańskiego rynku zbytu.
W zamian Chiny przez lata chroniły rządzoną przez wojskowych Birmę przed naciskami społeczności międzynarodowej. Korzystając z uprawnień stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, Pekin niejednokrotnie wetował projekty sankcji wobec Birmy.
Aung San Suu Kyi zwróciła się w piątek z apelem do zagranicznych firm, by z "ostrożnym sceptycyzmem" podchodziły do reform podejmowanych przez cywilny rząd, który przed rokiem zastąpił juntę wojskową. Reformy te mogą zostać wstrzymane, jeśli stracą poparcie u wciąż wpływowej armii - podkreśliła.
Opozycjonistka ostrzegła też, że jej krajowi grozi kryzys związany z wysokim bezrobociem wśród młodych ludzi. Zwróciła się do firm, by inwestując w Birmie, troszczyli się o tworzenie miejsc pracy i podnoszenie kwalifikacji pracowników, a także by nie napędzali korupcji.
- Stopa bezrobocia wśród młodych Birmańczyków jest bardzo wysoka. To bomba z opóźnionym zapłonem - podkreśliła Suu Kyi. Dlatego też Birma potrzebuje nowych miejsc pracy, "tylu ile da się stworzyć". - Zdaję sobie sprawę, że inwestycje przeprowadza się dla zysku (...), jednak nasz kraj musi mieć z nich tak sam pożytek jak ci, którzy ich dokonują - powiedziała.
W 2011 roku władzę w Birmie przejął nominalnie cywilny rząd. Prezydent Thein Sein rozpoczął dialog z demokratyczną opozycją i zapowiedział dalsze reformy. Osiągnięto pojednanie z mniejszościami etnicznymi, zwolniono setki więźniów politycznych i przywrócono legalność opozycyjnej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji pani Suu Kyi.
Zmiany te spowodowały ocieplenie w stosunkach Birmy i USA, czego wyrazem stała się wizyta sekretarz stanu Hillary Clinton w tym kraju w listopadzie 2011 roku. Była to pierwsza wizyta wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji od ponad 50 lat.