Susza, pożary, 7 trąb powietrznych, teraz powódź. Ekspert wyjaśnia gwałtowne zmiany pogody
Od początku wiosny wiele tygodni suszy i fala pożarów lasów. Potem nadejście frontów z burzami i siedem trąb powietrznych jednego dnia. Teraz na południu Polski zaczyna się powódź. Kilka ostatnich tygodni dostarcza wyjątkowych atrakcji w pogodzie.
- Przejście od wielotygodniowej suszy do intensywnych opadów deszczu to efekt zaostrzania się zjawisk w pogodzie w wyniku zmian klimatycznych. Prognozuje się, że w Polsce będą występować dłuższe okresy susz na przemian z gwałtownymi, lokalnymi deszczami - uważa dr Aneta Afelt, hydrolog i ekspert meteorologii i klimatologii w Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW.
- W tym roku również musimy liczyć się z występowaniem gwałtownych zjawisk pogodowych oraz generalnie przygotować się do ich wzrastającej obecności w pogodzie - dodaje.
Obecne opady zawdzięczamy niżowi Axel, który na zdjęciach satelitarnych był widoczny jako wir z chmurami usadowiony nad południową częścią kraju. - Ten układ nie jest jednak tak potężny, jak niż z 1997 roku, który zalał całe południe Polski deszczem, powodując wylanie z koryt rzek Wisły i Odry. Axel już odchodzi. W jego miejsce pojawi się kolejny niż atlantycki. Na szczęście niosący już słabsze opady - komentuje dr Afelt.
Zobacz także: Zbigniew Ziobro jakiego nie znacie. Mówił o strachu przed dentystą
Skąd anomalie pogodowe
Ekspertka tłumaczy, że Polska znajduje się w strefie oddziaływania dwóch rodzajów klimatów. Morskiego, który znad Atlantyku przynosi masy wilgotnego powietrza, zachmurzenie i opady. Z kolei wpływ klimatu kontynentalnego objawia się pogodą słoneczną i suchą podczas lata, a zimą odpowiada za nawiedzające kraj fale siarczystego mrozu. Taka zmienność zapewniała nam przez kilkadziesiąt lat zmianę pogody średnio co trzy dni.
- Obserwacje wieloletnie pokazywały, że przez Polskę przechodzi 123-127 frontów atmosferycznych rocznie. Efekt zmiany klimatu polega na wydłużeniu czasu bez deszczu. Jednak łączna suma opadów nie zmniejsza się równie mocno. Dlatego po suszy mamy gwałtowne fale deszczów. Tegoroczny maj nadrabia zaległości opadowe z przełomu zimy i wiosny - dodaje dr Aneta Afelt.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Meteorolodzy obserwują też zakłócenia tzw. cyrkulacji atlantyckiej. Niże, które tworzyły się nad oceanem, zazwyczaj regularnie podążały w kierunku wschodnim, przynosząc opady od Wysp Brytyjskich, przez Niemcy, aż do Polski. W kwietniu tego roku strumień silnych prądów powietrznych sunący z zachodu na wschód, kilka razy był zakłócany. Dzielił się na odnogi, wysyłając chłód i opady do Hiszpanii. Z kolei do Polski wdarł się stepowy wiatr nazywany "suchowiej". Takie anomalie guru klimatologii Michael E. Mann (ten, który swego czasu pouczał prezydenta Andrzeja Dudę) wiąże z ociepleniem się Arktyki.
Już tylko dwie pory roku. Lato i zima
- Kolejny efekt zmian klimatu to postępujące skracanie się przejściowych pór roku: wiosny i jesieni. Po dość ciepłej zimie niemal od razu nastała sucha słoneczna pogoda, podobnie jak w ubiegłym roku - wylicza dalej dr Aneta Afelt.
- Obserwuje się również wpływ warunków lokalnych na zmianę pogody, np. więcej gwałtownych burz i opadów w miastach. Związane jest to z intensywnym nagrzewaniem się, a następnie parowaniem znad terenów zabudowanych. Efekt ten jest nazywany miejską wyspą ciepła - dodaje.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przypomnijmy, że 21 maja zaobserwowano 7 trąb powietrznych. Jedna z najbardziej gwałtownych przeszła przez gminę Wojciechów na Lubelszczyźnie. Zniszczyła 120 budynków w tym 42 mieszkalne. Poszkodowana została jedna osoba.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl