Surowe słowa Kwaśniewskiego. Tak ocenia Dudę
W przededniu wyborów prezydenckich 2025 roku były prezydent Aleksander Kwaśniewski dzieli się refleksjami na temat polskiej prezydentury, jej systemowych uwarunkowań i współczesnych wyzwań. W rozmowie z Patrycjuszem Wyżgą w programie "Didaskalia" Kwaśniewski analizuje, jak zmieniała się rola prezydenta, dlaczego liderzy partii unikają kandydowania oraz jakie kompetencje są kluczowe dla głowy państwa w obliczu globalnych i krajowych turbulencji.
Co musisz wiedzieć?
- System mieszany jako fundament prezydentury: Aleksander Kwaśniewski podkreśla, że obecny model prezydentury w Polsce, oparty na powszechnych wyborach i mechanizmie check and balance, powstał spontanicznie w odpowiedzi na wydarzenia polityczne lat 80. i 90. Może on działać efektywnie, jeśli prezydent jest niezależny, gotowy do współpracy z rządem, a nie jedynie "długopisem" podpisującym ustawy lub "blokującym" działania parlamentu.
- Brak liderów wśród kandydatów: Według Aleksandra Kwaśniewskiego współczesna prezydentura cierpi na nieobecność liderów politycznych jako kandydatów, co prowadzi do wyboru osób kreowanych przez partie, często zależnych od partyjnych układów. Wskazuje, że od czasów decyzji Donalda Tuska o niekandydowaniu w 2010 roku, prezydentami zostają postaci takie jak Andrzej Duda czy Karol Nawrocki, co osłabia ich autonomię i zdolność do niezależnego działania.
- Potrzeba kompetentnego prezydenta w trudnych czasach: Aleksander Kwaśniewski uważa, że w obliczu wojny na Ukrainie, zmian w polityce USA pod rządami Donalda Trumpa i wyzwań w Unii Europejskiej Polska potrzebuje prezydenta kompetentnego, proeuropejskiego, z międzynarodowymi kontaktami i zdolnością do budowania dialogu.
Kwaśniewski tłumaczy, że obecny system prezydentury w Polsce nie powstał jako efekt przemyślanej strategii, lecz w odpowiedzi na dynamiczne zmiany polityczne przełomu lat 80. i 90. - System prezydencki w Polsce tworzył się dość spontanicznie, był bardziej rezultatem wydarzeń politycznych i potrzeb danego momentu, a nie jakiejś wizji, że budujemy prezydenturę na wzór i podobieństwo – mówił. Zauważa, że choć uprawnienia prezydenta zostały ograniczone w porównaniu z czasami Lecha Wałęsy (np. odebrano prawo nominowania ministrów obrony, spraw zagranicznych i wewnętrznych), kluczowym narzędziem pozostaje prawo weta, które wymaga 3/5 głosów w Sejmie, by je odrzucić. - Prezydent z głową państwa jest rzecznikiem sił zbrojnych, stoi na straży konstytucji, reprezentuje nas w kontaktach międzynarodowych, ma zakres kontroli nad parlamentem poprzez prawo weta, które jest silne – stwierdził.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
„Nie róbcie tego, bo zawetuję!’ tak wygląda prawdziwa władza prezydenta - Aleksander Kwaśniewski
Odejście liderów od prezydentury
Były prezydent wskazuje na istotną zmianę w polskiej polityce: od jego kadencji (1995–2005) kandydatami na prezydenta coraz rzadziej są liderzy dużych ugrupowań. Przywołuje siebie, Lecha Wałęsę i Lecha Kaczyńskiego jako przykłady liderów swoich środowisk. - Lech Wałęsa był liderem Solidarności, ja byłem liderem polskiej lewicy, Lech Kaczyński był liderem obozu prawicowego. Ale dzisiaj już tak nie jest – powiedział. Kluczowym momentem była decyzja Donalda Tuska w 2010 roku, który po przegranej w 2005 roku zrezygnował z kandydowania, wskazując Bronisława Komorowskiego. - Tusk powiedział, że nie będzie pilnował żyrandola, chce się zajmować prawdziwym rządzeniem – przypomniał Kwaśniewski.
W efekcie prezydentami zostają osoby kreowane przez partie, jak Andrzej Duda czy Karol Nawrocki, co rodzi problem zależności. - Prezydent, który powinien być ponadpartyjny, jest w dużej mierze zależny, spłaca dług. Charakterologicznie jest nieprzygotowany, by uderzyć w stół i powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu: Nie, ja się nie zgadzam – stwierdził.
Brutalność wyborów prezydenckich
Kwaśniewski wyjaśnia, dlaczego liderzy polityczni unikają kandydowania na urząd prezydenta. W odróżnieniu od wyborów parlamentarnych, porażka w wyborach prezydenckich oznacza polityczny niebyt. - Wybory prezydenckie są bardziej brutalne niż parlamentarne. Jeżeli przegra się wybory parlamentarne, jest się liderem opozycji. A jak się przegra wybory prezydenckie, to jest się byłym kandydatem na prezydenta i koniec – mówił.
Jako przykład podaje Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, którzy po przegranych w 2005 i 2010 roku nie wrócili do walki o prezydenturę. Podkreśla, że strach przed porażką przeważa nad argumentem o ograniczonych kompetencjach prezydenta, które Tusk sprowadził do "pilnowania żyrandola". - Lider partii, który zostaje prezydentem, ma możliwość kolosalnego działania, nie tylko formalnego, wynikającego z prawa weta. Może spotykać się z liderami, kształtować politykę – powiedział.
Prezydentura w cieniu kreacji politycznej
Były prezydent krytykuje rosnącą rolę agencji PR w polskiej polityce, która wpływa na wybór kandydatów. - Ja często mówię, i to nie dotyczy tylko wyborów prezydenckich, ale parlamentarnych: nie mówcie mi, kto stoi na czele, jakie listy. Mówcie mi, jaka agencja PR-owa za nimi stoi. Ja wtedy wiem bardziej, o co chodzi – stwierdził. Jako przykład wskazuje Karola Nawrockiego, kandydata wykreowanego przez PiS, pozbawionego doświadczenia politycznego. - Największą słabością Nawrockiego jest to, że on w polityce jest nowy i będzie musiał się jej uczyć. To zupełnie inny warsztat, inne instrumenty, inne kontakty, których on nie ma – mówił.
Z kolei Rafała Trzaskowskiego ocenia jako bardziej kompetentnego, choć niebędącego kluczowym liderem Platformy Obywatelskiej. - Trzaskowski jest wykształcony, kompetentny, zna politykę, jest proeuropejski i ma dobrą pozycję w układach zewnętrznych – powiedział.
Wyzwania dla przyszłego prezydenta
W obliczu globalnych napięć – wojny na Ukrainie, zmian w polityce USA pod rządami Donalda Trumpa i wyzwań w Unii Europejskiej – Kwaśniewski wskazuje, jakie cechy powinien mieć przyszły prezydent. - Potrzebujemy osoby kompetentnej, która zna politykę, nie musi się uczyć za długo, z niezłymi kontaktami w świecie, myślącej o tym, żeby coś z tego wyszło, a nie że ‘moje ego jest szczęśliwe – stwierdził.
Kluczowe zadania to wzmacnianie bezpieczeństwa (nie tylko militarnego, ale i instytucjonalnego), odbudowa kapitału społecznego poprzez łagodzenie podziałów oraz aktywna rola w UE. - Polska jest za dużym krajem, żeby nie uczestniczyć w dyskusjach o przyszłości UE. Trzeba jeździć, przekonywać partnerów, wzmacniać Unię – mówił. Podkreśla także potrzebę przemyślenia relacji z Chinami i utrzymania partnerstwa z USA, mimo ich rosnącego izolacjonizmu.
Ocena prezydentury Andrzeja Dudy
Kwaśniewski szczegółowo ocenia prezydenturę Andrzeja Dudy, doceniając jego sukces w reelekcji, co udało się jedynie jemu i Kwaśniewskiemu w historii III RP. - Jest drugim po mnie prezydentem, który wygrał reelekcję, należy do wąskiej grupy prezydentów szczęśliwych – powiedział. Podkreśla umiejętności komunikacyjne Dudy i jego zaangażowanie w bezpośredni kontakt z obywatelami. - Myślę, że też zrobił tu sporo wysiłku, jeżdżąc, rozmawiając. On akurat umiejętność takiej komunikacji ma, to mu trzeba oddać – mówił. Pozytywnie ocenia też działania Dudy w relacjach z Ukrainą, zwłaszcza przed i w trakcie wojny. - Uważam, że w sprawach ukraińskich zachowywał się konsekwentnie i przyzwoicie. Tu czwórka mu się należy. Absolutnie – stwierdził. Zwraca uwagę na spotkanie Dudy z prezydentem Zełenskim w Wiśle przed wybuchem wojny, które zbudowało zaufanie, oraz jego wystąpienia na forum międzynarodowym. - Przed wojną spotkał się w Wiśle z prezydentem Zełenskim. To pozwoliło zbudować pewną chemię. Potem słuchałem Dudy wielokrotnie w Davos i doceniam – powiedział.
W kwestii zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi Kwaśniewski przyznaje Dudzie dobrą ocenę, wskazując na zwiększone wydatki na obronność i zakupy zbrojeniowe, choć ich skuteczność budzi pytania. - Patrząc na całość, wydajemy na wojsko więcej. Spore zakupy zbrojeniowe. Na ile te zakupy są udane? To jest inny temat, ale prezydent tutaj ma udział pośredni. Myślę również, że kadrowo to wojsko się tak zupełnie nie wywaliło przez ten czas, więc też tu dałbym mu ocenę dobrą. Więcej niż dostateczny – mówił.
Najsurowszą krytykę Kwaśniewski kieruje wobec postawy Dudy w kwestii przestrzegania konstytucji, szczególnie za zgodę na nocne nominacje sędziów Trybunału Konstytucyjnego. - Sprawy konstytucji, tu niewątpliwie ocena musi być krytyczna, bo pozwolił, żeby tę konstytucję omijano, nadużywano i sam wziął w tym udział. Myślę, że błąd zasadniczy, który on popełnił, to zgoda na to, by w nocy odbyły się nominacje sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To moim zdaniem bardzo negatywnie zdefiniowało tę prezydenturę - stwierdził.
W relacjach międzynarodowych Kwaśniewski przyznaje Dudzie zróżnicowane oceny. Za partnerstwo z USA daje mu "czwórkę", doceniając jego rolę jako rzecznika strategicznych relacji. - W kwestiach amerykańskich to był prawdziwym rzecznikiem strategicznego partnerstwa ze Stanami – powiedział. Jednocześnie zauważa, że Duda nie zdobył znaczącego wpływu na Donalda Trumpa, ustępując pola liderom jak Macron czy Meloni. - Dla niego pewną przykrością jest to, że on nie zdobył sobie pozycji człowieka, który ma ucho Trumpa i mógłby przez dłuższy czas powiedzieć mu, co naprawdę się dzieje w Rosji czy z Rosją. […] Dzisiaj dostęp do Trumpa niewątpliwie dużo większy mają Macron,Starmer, Meloni, Stoltenberg, który okazuje się gra w golfa, i ten prezydent Finlandii, a nie prezydent Duda" – mówił. Symboliczny obraz Dudy czekającego na Trumpa, pokazany przez TV Republika, podkreśla tę słabość. - Ta scena oczekiwania była dużo bardziej znacząca – powiedział.
Za aktywność w Unii Europejskiej Kwaśniewski wystawia Dudzie najniższą ocenę. - Jeśli chodzi o Unię Europejską, no to to jest dwója, bo tutaj ani nie było dobrego kontaktu, ani nie było odpowiedniej aktywności. Oczywiście można powiedzieć, że Unia nie przepadała za prezydentem, ale tu trzeba było wykazać się pewnymi pomysłami, więc uważam, że w tej kwestii ocena jest zdecydowanie niedostateczna – stwierdził.
Kwaśniewski krytykuje również brak działań Dudy na rzecz pojednania Polaków, mimo wcześniejszych obietnic. - Niestety tę prezydenturę obarcza bardzo negatywna ocena, gdy chodzi o budowanie pojednania polsko-polskiego Mimo zapowiedzi i różnych haseł, nie zrobiono niczego – powiedział.
Zwraca uwagę na obraźliwy język Dudy wobec rządu w końcówce kadencji, który zaostrzał podziały. "Końcówka jest w ogóle fatalna, bo przecież wszystkie sformułowania prezydenta wobec rządu są obraźliwe - mówił.