Strzał w wilii w Krasiczynie. Strzelać miał lokalny polityk

Śledczy wyjaśniają okoliczności dramatu, do którego doszło w Krasiczynie na Podkarpaciu. Lokalny polityk miał postrzelić swojego zięcia, który ranny trafił do szpitala. - To był pojedynczy strzał - informuje prokuratura.

Strzał w wilii w Krasiczynie. Strzelać miał lokalny polityk
Strzał w wilii w Krasiczynie. Strzelać miał lokalny polityk
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | �ukasz G�gulski
oprac. SBO

Do zdarzenia doszło w nocy z soboty na niedzielę 20 na 21 lipca. W Krasiczynie w okazałej willi urządzono rodzinne spotkanie. Według ustaleń prokuratury, do dramatycznych wydarzeń doszło po jego zakończeniu.

Przed północą w miejscu, gdzie odbywała się impreza, pojawiły służby. - Przyjechała karetka i trzy radiowozy. Policjanci wyskoczyli z wyciągniętymi pistoletami, słyszałem, jak krzyczeli: rzuć broń - relacjonował w rozmowie z "Faktem" jeden z sąsiadów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ranny został 29-letni Michał Z. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację. - To była rana postrzałowa klatki piersiowej, po lewej stronie. Realnie zagrażająca życiu. Obecnie mężczyzna czuje się lepiej, a lekarze określają jego stan jako stabilny - przekazała w poniedziałek Małgorzata Taciuch-Kurasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.

Policja na miejscu zdarzenia zatrzymała 67-letniego teścia postrzelonego. Potwierdzono, że doszło do zdarzenia z użyciem broni palnej. - To była broń, na którą podejrzany posiadał zezwolenie, podobnie jak na dwie jeszcze inne jednostki broni - wyjaśniła prokurator.

Do tragedii doszło w znanej rodzinie. 67-letni mężczyzna nie przyznał się

67-letni Mariusz I. nie przyznał się do zarzutu. Śledczy nie ujawniają szczegółów, powołując się na dobro prowadzonego śledztwa.

"Fakt" opisuje, że rodzina, w której doszło do tragedii, jest znana w Krasiczynie.

- To osoby z wyższych sfer. Żona jest cenionym lekarzem, a jej mąż, który miał zranić zięcia, to przedsiębiorca, urzędnik i lokalny polityk. Podczas ostatnich wyborów do sejmiku wojewódzkiego wszędzie wisiały jego banery wyborcze. Ale nie dostał się, choć kandydował z dobrego miejsca i jest prominentnym działaczem lewicy - relacjonują mieszkańcy w rozmowie z gazetą.

Źródło: "Fakt"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (143)