Strażnik z Sieradza wykonywał egzekucję?
"Dziennik Łódzki" napisał, że strażnik z sieradzkiego więzienia nie musiał być w szale, strzelając. Według policyjnego informatora gazety, jest prawdopodobne, że wykonywał egzekucję.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/strzaly-w-areszcie-w-sieradzu-6038700092494465g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/strzaly-w-areszcie-w-sieradzu-6038700092494465g )
Strzały w areszcie w Sieradzu
Trzej zastrzeleni policjanci zajmowali się śledztwem dotyczącym grupy przestępczej, która dokonywała kradzieży i zajmowała się paserstwem naczep ciągników siodłowych. Postrzelony aresztant był podejrzanym w tym śledztwie.
Informację tę potwierdziła rzeczniczka łódzkiej policji nadkom. Magdalena Zielińska. Według niej, aresztant miał być dowieziony do prokuratury w Pabianicach.
"To była egzekucja"
Damian C., strażnik z sieradzkiego więzienia, strzelał, by zabić aresztanta Tomasza Ch., który właśnie tego dnia miał przekazać prokuraturze cenne informacje, demaskujące gang złodziei naczep samochodowych - twierdzi policyjny informator "Dziennika Łódzkiego".
Według informatora, to była egzekucja. Mam poważne podejrzenia, że za pieniądze zobowiązał się zabić aresztowanego, by zamknąć usta wszystkim, którzy chcieliby pomóc rozpracować "mafię naczepową" - mówi.
Policjanci, z którymi rozmawiała PAP, nie chcieli komentować informacji "Dziennika Łódzkiego". Komendant główny policji Konrad Kornatowski podkreślił, że nie ma takich informacji. Nic takiego do mnie nie dotarło - powiedział, odsyłając dziennikarzy do prokuratury.
Nie udało się skontaktować z kierownictwem i rzecznikiem prasowym Prokuratury Okręgowej w Sieradzu, która prowadzi śledztwo w sprawie tragedii w więzieniu. Wcześniej prokuratorzy mówili, że w śledztwie brane pod uwagę są różne wersje i motywy zdarzenia. Tuż pod tragedii minister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek mówił, że raczej można wykluczyć próbę likwidacji osadzonego jako motyw czynu strażnika.
Śledztwo prowadzone przez pabianicką prokuraturę, przy którym pracowali zastrzeleni policjanci, dotyczy grupy przestępczej, która kradła i legalizowała naczepy do samochodów ciężarowych. Według policji, grupa ukradła naczepy wraz z ładunkiem o wartości kilku milionów złotych. W sprawie zatrzymano już kilkunastu podejrzanych. Według policji, gang działał od 2000 r. głównie na terenie województwa łódzkiego. Część kradzieży miała miejsce także we Włocławku, Kielcach, Kluczborku czy Turku. Sprawcy najczęściej wyszukiwali pozostawione na parkingach naczepy z ładunkiem, podjeżdżali samochodem, do którego podpinali je i odjeżdżali. Skradzione pojazdy trafiały do legalnie działających firm transportowych lub remontowych, gdzie były legalizowane na podstawie dokumentów od innych wyeksploatowanych już naczep. Później sprzedawane były w Polsce i za wschodnią granicą.
W ubiegłym roku w ręce policjantów wpadli m.in. właściciele firmy z okolic Bełchatowa, produkującej naczepy do samochodów ciężarowych - podejrzani o udział w gangu, oszustwo i paserstwo. Ujawniono wtedy m.in. 22 naczepy, które mogły pochodzić z kradzieży. Na poczet przyszłych kar zabezpieczono samochody o wartości ponad 800 tys. zł, a także ponad 100 tys. zł w gotówce. W lutym tego roku do aresztu trafili dwaj mieszkańcy powiatu wieluńskiego, którzy prowadzili działalność gospodarczą związaną z remontami naczep do TIR-ów. Przedstawiono im po 16 zarzutów dotyczących kradzieży i paserstwa naczep oraz ciągników siodłowych. Podejrzanym grożą kary do 10 lat więzienia.
Według policji, sprawa ma charakter rozwojowy i możliwe są kolejne zatrzymania.
Badanie stanu psychicznego
W ubiegły poniedziałek trzej policjanci z sekcji do walki z przestępczością samochodową KWP w Łodzi przyjechali do Zakładu Karnego w Sieradzu po aresztanta. Kiedy nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z więzienia, 28-letni strażnik Damian C. ostrzelał ich pojazd z broni automatycznej. W wyniku odniesionych ran na miejscu zginęli dwaj policjanci. Ciężko ranny trzeci funkcjonariusz zmarł w szpitalu. Strażnik po negocjacjach i wymianie ognia z antyterrorystami został ranny w rękę i poddał się.
Prokuratura postawiła Damianowi C. zarzuty potrójnego zabójstwa i usiłowania zabójstwa jednej osoby. Mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu dożywocie. Podczas przesłuchań strażnik, który przebywa obecnie w jednym z więziennych szpitali, przyznał się do zarzucanych czynów i złożył wyjaśnienia, ale prokuratura nie ujawnia ich treści.
W trakcie postępowania śledczy ustalać będą motyw działania sprawcy i jego stan psychiczny. Zlecone zostaną badania psychiatryczne, a jeśli biegli uznają to za konieczne, to przeprowadzona zostanie także obserwacja psychiatryczna podejrzanego.
Prokuratura badać będzie, czy Damian C. powinien być strażnikiem służby więziennej, czy powinien mieć do dyspozycji broń i czy tragicznego dnia nie było przeciwwskazań do wydania mu broni. Prokuratura zamierza również zbadać jego sytuację rodzinną i prawidłowości działania policji podczas tragicznych zdarzeń w sieradzkim więzieniu.