PolskaDramat uchodźców na granicy. "Ślady po pobiciu, zniszczone ubrania"

Dramat uchodźców na granicy. "Ślady po pobiciu, zniszczone ubrania"

Kryzys na granicy trwa. Od kilkunastu dni między Polską a Białorusią koczuje grupa ludzi uwięziona przez polskich i białoruskich pograniczników. Rząd wydaje specjalne rozporządzenie, aktywiści donoszą o wywożonych osobach, a poseł Maciej Konieczny mówi wprost: należy natychmiast zaprzestać tortur.



Aktywiści donoszą, że Straż Graniczna ma wywozić uchodźców do lasu
Aktywiści donoszą, że Straż Graniczna ma wywozić uchodźców do lasu
Źródło zdjęć: © PAP | Artur Reszko

Straż Graniczna w nocy miała wywieźć osiem osób i porzucić je w lesie - informują pracownicy obecnego w Usnarzu Górnym Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. Z relacji SIP wynika, że wywiezione osoby miały swoją pełnomocniczkę, której uniemożliwiono pracę. Obecna na miejscu Aleksandra Chrzanowska z SIP relacjonuje wydarzenia z zeszłej nocy oraz dzisiejszej poranka.

– Gdy próbowaliśmy wczoraj przekonywać funkcjonariuszy do tego, aby przyjęli wniosek o status uchodźcy i dopuścili mnie do tej czynności, Straż Graniczna wywoziła cudzoziemców z placówki – opowiada Chrzanowska. Spod budynku Straży Granicznej w Szudziałowie rozjechały się trzy wozy, każdy w innym kierunku. Jak się okazuje wywieziono nimi cudzoziemców.

– Cudzoziemcy odezwali się do nas rano, przekazali że SG zostawiła ich w lesie i że potrzebują pomocy. Wysłali nam też lokalizację. Byli po polskiej stronie. Dostaliśmy też zdjęcie od dziennikarzy "Gazety Wyborczej", na którym widać, jak Straż Graniczna pakuje ich do samochodów i znów wywozi. Od tej pory nie mamy z nimi kontaktu – opowiada Chrzanowska.

Chrzanowska dodaje, że kolejny raz adwokat SIP Małgorzata Jaźwińska, która ma pełnomocnictwo od całej grupy, nie została dopuszczona do żadnych czynności, bo – jak usłyszała od rzecznika podlaskiej Straży Granicznej – nie toczą się żadne czynności.

Przeczą temu jednak zarówno najnowsze doniesienia, jak i relacje samych cudzoziemców.

– Podczas naszych rozmów cudzoziemcy opowiadali, że już wielokrotnie byli pod przymusem zawracani przez polską Straż Graniczą. Pokazywali ślady po pobiciu, zniszczone ubrania oraz zniszczone telefony – także przez naszych funkcjonariuszy – relacjonowała również obecna na miejscu Marysia Złonkiewicz z organizacji Chlebem i Solą/ Fundacja Polska Gościnność.

Podporucznik Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej, zaprzeczyła doniesieniom o uniemożliwianiu kontaktu z migrantami. - My prowadzimy tam działania graniczne, których celem jest zachowanie nienaruszalności granic Polski. Robimy to od 30 lat i wiemy, co robimy. Mamy doświadczenie nie tylko z granic Polski, ale z granic zewnętrznych Unii Europejskiej. Z taką presją migracyjną mierzyliśmy się na tych granicach niejednokrotnie - powiedziała Michalska reporterowi TVN24.

Rzeczniczka Straży Granicznej dodała także w TVN24, że wnioski o ochronę międzynarodową można składać "na przejściach granicznych, w placówkach Straży Granicznej na terytorium Polski lub w oddziałach Straży Granicznej".

Zobacz też: "Strzelali do ludzi". Cimoszewicz o przyszłości Afganistanu

Rząd wydaje rozporządzenie. Prawnicy: to nie ma żadnego znaczenia

W swoich działaniach Straż Graniczna powołuje się na rozporządzenie MSWiA, które weszło w życie zaledwie dwa dni temu i zmienia rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych z 13 marca 2020 roku.

Zmiany pozwalają na pouczenie o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium Rzeczypospolitej Polskiej osób, które nie legitymują się dokumentem uprawniającym do pobytu. Precyzują także, że jeśli takie osoby zostaną zatrzymane na przejściu granicznym, gdzie ruch został zawieszony lub ograniczony lub zostaną zatrzymane poza zasięgiem terytorialnym przejścia – to zostaną zawrócone do linii granicy państwowej.

– To klasyczny push-back – komentuje w rozmowie z WP Katarzyna Słubik, prezes Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, - Czyli niedopuszczanie ludzi do złożenia wniosku o ochronę międzynarodową, co jest jawnym złamaniem przepisów Konwencji Genewskiej. Mimo, że osoby razem z pełnomocnikami prosiły, to Straż Graniczna uznała, że nie musi ich wysłuchać, zapakowała ich w samochody i wywiozła na granicę - dodaje.

Czy Straż Graniczna miała prawo to zrobić? Prawnicy wskazują, że mimo wydanego rozporządzenia, nie.

– To rozporządzenie ma najniższą rangę jeśli chodzi o system źródeł prawa w Polsce – mówi Słubik i wylicza: – Nad nim mamy polskie prawo azylowe, także prawo o procedurach powrotowych, które jasno wskazuje, kiedy osoby są odsyłane, ale mamy także prawo europejskie i Konwencję Genewską. Zresztą, Rzecznik Praw Obywatelskich również miał wątpliwości do tego rozporządzenia, gdy wchodziło w życie w marcu.

W podobnym tonie wypowiada się prawniczka pracująca dla Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Marta Górczyńska.

– To rozporządzenia nie zmienia nic. I podkreślmy, bo pojawiły się już takie głosy, że przede wszystkim nie uchyla ono postanowień Konwencji Genewskiej. To bzdura. Rozporządzenie nie ma takiej mocy. – mówi.

– Podejrzewam, że rząd je przyjął, by wzmocnić morale funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy stoją w szpalerze od kilku dni i być może sami mają już wątpliwości, co do legalności swoich działań – dodaje.

– Mamy podejrzenia, że taka praktyka jest stosowana od dawna, tylko dotychczas nie odbywała się w świetle kamer – puentuje.

Konieczny: Polska wraz z Białorusią torturuje ludzi

Podobne stanowisko zajmuje w rozmowie z WP poseł Maciej Konieczny (Razem), który był na miejscu z interwencją poselską.

– Polska już nawet nie udaje, po prostu praktykuje push-back. Z jasnych deklaracji przetrzymywanych osób wynika, że byli oni już na terytorium Polski, chcieli ubiegać się o ochronę międzynarodową i zostali siłą wywiezieni na granicę, jak przekonują, z użyciem przemocy. I tym rozporządzeniem rząd się do tego przyznaje, mówi: tak robiliśmy, robimy i robić będziemy – komentuje poseł i dodaje, że tym rozporządzeniem rząd łamie zobowiązania międzynarodowe i konstytucyjne.

– Konwencji Genewskiej nie można wypowiadać rozporządzeniem, tak samo jak rozporządzeniem nie można uchylać zapisów konstytucji – puentuje.

W tym samym czasie na granicy polsko-białoruskiej przetrzymywana jest kilkudziesięcioosobowa grupa ludzi, którym Polska uniemożliwia przedostanie się na swoje terytorium, celem złożenia wniosków o ochronę międzynarodową. Trzeci sektor donosi, że także oni mogli zostać wywiezieni z Polski tak, jak uczyniono to wczoraj w nocy z ośmioma osobami porzuconymi w lesie.

Maciej Konieczny nie kryje oburzenia. – Trzeba natychmiast zaprzestać tortur – podkreśla. Pytany, czy to nie zbyt mocne słowo, argumentuje: – Ci ludzie są głodzeni, bo nie pozwala im się dostarczać żywności, uniemożliwia im się realizowanie potrzeb fizjologicznych, zmusza się ich do przebywania 24 godziny na dobę na bardzo niewielkiej przestrzeni, między dwoma szpalerami uzbrojonych po zęby mężczyzn, co dodatkowo jest torturą psychiczną.

– Nie ma więc żadnych wątpliwości: Polskie władze wspólnie z władzami Białorusi tych ludzi torturują – kwituje. I dodaje, że obecnie potrzebna jest konsekwentna presja społeczna na rząd, by przestrzegał prawa.

Pracowników Stowarzyszenia Interwencji Prawnej pytamy o obawy, jakie wśród społeczeństwa rodzi sposób dotarcia osób na granice Polski z Białorusią. Chodzi o celowe działanie reżimu Aleksandra Łuaszenki, który kierując migrantów w stronę Polski, a wcześniej Litwy i Łotwy, chce wymusić na Unii Europejskiej ustępstwa, m.in. ws. sankcji nałożonych za sfałszowane w zeszłym roku wybory.

Słubik: Boimy się tych ludzi, bo wyglądają inaczej

– To na pewno jest prowokacja. I tę sprawę należy z Łukaszenką jak najszybciej rozwiązać, środkami politycznymi i naciskami, wspólnie z Litwą i Łotwą oraz całą UE – zgadza się Katarzyna Słubik ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. – Ale to także gra ludźmi, bo na granicy są ludzie i nie ma znaczenia, kto ich tam przywiózł, to nie są agenci Łukaszenki, to są uchodźcy, którzy poszukują na naszym terytorium ochrony międzynarodowej – mówi Słubik.

– Jako państwo cywilizowane, ale także państwo prawa, musimy respektować nasze zobowiązania oraz sprawy tych ludzi rozpoznać. I dopiero jeśli się okaże, że nie ma podstaw, by udzielić im ochrony, to będziemy mogli się przesunąć w kierunku procedur powrotowych – wyjaśnia.

A co jeśli na granicy pojawi się 30 tys ludzi? – pytamy. W rozmowie z Wirtualną Polską takie pytanie postawiła Agnieszka Romaszewska-Guzy, szefowa telewizji Biełsat, która przekonywała, że Łukaszenka, a pośrednio i Putin, "używa imigrantów jak broni"

– Jesteśmy sobie w stanie poradzić z 30 tysiącami ludzi – przekonuje Słubik.

– W ostatnim czasie przyjechało do nas 2 miliony Ukraińców, w latach wcześniejszych przyjmowaliśmy bardzo dużo osób z Czeczenii, a teraz zapraszamy Białorusinów i cieszymy się, że możemy im pomóc. A tych osób się boimy, bo wyglądają inaczej, bo traktujemy je jako "obce", więc te liczby robią na nas wrażenie – kwituje.

Zwróciliśmy się z pytaniami do Straży Granicznej i MSWiA. W chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1976)