Polityka"Straszne", "przerażające". Gorąca dyskusja o Bartłomieju Misiewiczu

"Straszne", "przerażające". Gorąca dyskusja o Bartłomieju Misiewiczu

Nie milkną echa zamieszania wokół byłego rzecznika MON. - Bartłomiej Misiewicz nie startował w konkursach, nie aplikował na stanowiska, tylko je dostawał. Dostawał, to brał. To jest straszne - stwierdziła Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO). W ocenie Marka Sawickiego, Misiewicz nie był niczemu winien, bo to Antoni Macierewicz "holował go na swoim grzbiecie". Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta z kolei zapewnił: - Jego kariera polityczna jest zakończona. Ale to nie koniec.

"Straszne", "przerażające". Gorąca dyskusja o Bartłomieju Misiewiczu
Źródło zdjęć: © PAP

- Wizerunkowo sprawa Misiewicza nam ciążyła od wielu miesięcy i została rozwiązana - mówił w Radiu Zet Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego. Podkreślił jednak, że "na miejscu polityków nie tworzyłby atmosfery wilczego biletu dla Misiewicza". - Uważam, że powinien mieć szansę i mam nadzieję, że się gdzieś sensownie odnajdzie, jeśli chodzi o pracę zawodową - dodał.

W ocenie Sellina, jeden argument, który padał w tej dyskusji na temat Misiewicza, nie był właściwy - wypominanie mu wieku. Wiceminister zapewnił też, że "nie można mówić o wojnie na górze między Kaczyńskim a Macierewiczem".

"Misiewicz sam sobie zaszkodził"

- W dużej mierze Misiewicz sam sobie zaszkodził brakiem dojrzałości. Jego kariera polityczna jest zakończona - mówił z kolei Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta, odnosząc się do głośnej sprawy imprezowania w jednym z klubów w Białymstoku.

Podobnie jak Sellin, podkreślił, że nie traktowałby sprawy jak rozgrywki między szefem MON, a prezesem PiS czy prezydentem. - Macierewicz w jakiś sposób był przywiązany do tego młodego człowieka. On był bardzo sprawny medialnie, ale popełnił błędy i w ich wyniku zostaje teraz odsunięty. Zabrakło mu dojrzałości i pokory. Tym się to kończy - wyjaśnił.

"Ta buta i pycha były przerażające"

Zdaniem posłanki PO Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, "w pewnym momencie Jarosław Kaczyński chciał pokazać - głównie członkom PiS - kto tu rządzi, bo to już przekraczało granice przyzwoitości i wyobraźni przyzwoitego człowieka".

Jak dodała, chciałaby, żeby "Misiewicz nie zdobywał doświadczenia za publiczne pieniądze rzędu kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcy złotych". - Doświadczenie można zdobyć wszędzie, nawet w robotach publicznych. Ta buta i pycha były przerażające, ale chyba dlatego, że mu ciągle coś dawano - tłumaczyła.

- Misiewicz nie startował w konkursach, nie aplikował na stanowiska, tylko je dostawał. Dostawał, to brał. To jest straszne - podkreśliła Śledzińska-Katarasińska. Wyraziła nadzieję, że "Misiewicza nie będzie w naszych rozmowach o polityce, bo nie warto".

"Kowal zawinił, cygana powiesili"

- Bartłomiej Misiewicz w mojej ocenie nie był niczemu winien. To Antoni Macierewicz holował go na swoim grzbiecie - podkreślił z kolei poseł PSL Marek Sawicki.- Po raz kolejny w Polsce pokazuje się, że kowal zawinił, cygana powiesili - zaznaczył.

Przypomniał, że jeszcze niedawno Joachim Brudziński z PiS mówił o Misiewiczu, że to najlepszy PR-owiec ostatniego dziesięciolecia. - Wystarczyło z nim porozmawiać i Misiewicz spokojnie, potulnie podjął decyzję - i za prezydenta, i premiera, i prezesa, i powiedział: "żegnam PiS" - dodał.

Sawicki uważa, że za awanse Misiewicza odpowiedzialny jest szef MON. - Nie rozmawialiśmy o tym, jak jest wyposażona polska armia, dlaczego takie zmiany kadrowe się dokonywały i w takim tempie. Wszyscy byliśmy zajęci rzecznikiem prasowym Macierewicza. Może to był sposób, żeby odwrócić uwagę od ważnych spraw - mówił.

Sondaże zdecydowały o jego losie?

Zdaniem Jacka Wilka z klubu Kukiz’15 PiS zajął się Misiewiczem ze względu na sondaże. - Widać ewidentnie, że szczyt był już osiągnięty jakiś czas temu i teraz spada. To jest moment, żeby coś skorygować i poprawić - tłumaczył.

Przypomnijmy, w środę opinię publiczną zbulwersowała informacja, że Misiewicz jako pełnomocnik zarządu ds. komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej ma zarabiać 50 tys. zł miesięcznie. Jeszcze tego samego dnia prezes PiS Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zawieszeniu go w prawach członka partii; powołał też komisję ds. wykroczeń byłego rzecznika MON pod przewodnictwem marszałka Joachima Brudzińskiego. Następnego dnia oświadczono, że "Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej”.

To nie koniec. W sobotę portal OKO.press ujawnił, że za "duży wkład pracy i osobiste zaangażowanie w realizacji zadań służbowych" Misiewicz, decyzją ministra Antoniego Macierewicza, na odejście z resortu został uhonorowanych nagrodą pieniężną w wysokości 7 tys zł. - mimo że w ostatnich miesiącach przebywał na urlopie. O reakcjach na te doniesienia możecie przeczytać TU.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)