ŚwiatStraszą, że "podpalą stolicę". W Sztokholmie coraz bardziej niebezpiecznie

Straszą, że "podpalą stolicę". W Sztokholmie coraz bardziej niebezpiecznie

Takiej nocy jak wczorajsza Sztokholm nie pamięta. Grupy nastolatków z dzielnicy Husby zapowiadały, że „podpalą stolicę”. Mało kto spał spokojnie. Szwedzi obawiają się, że będzie gorzej.

Straszą, że "podpalą stolicę". W Sztokholmie coraz bardziej niebezpiecznie
Źródło zdjęć: © zdjęcie przesłane przez POlaka mieszkającego w Szwecji | Piotr Kafel

W nocy z 22 na 23 maja w stolicy Szwecji doszło do eskalacji zamieszek trwających od kilku dni. Wszystko zaczęło się w peryferyjnej, zamieszkałej głównie przez emigrantów dzielnicy Husby po tym, jak policja zastrzeliła podczas wykonywania czynności starszego mężczyznę. Teraz akty wandalizmu i protesty rozlały się na całą stolicę. Media donoszą, że ostatniej nocy podpalono obiekty w 15 różnych dzielnicach. Istnieją obawy, iż do podobnych rozruchów dojdzie w innych miastach Szwecji.

„Zapłonie Sztokholm”

Dziennik „Aftenposten” pisze, że wieczorem 22 maja grupy nastolatków uzbrojonych w kije i kamienie groziły, iż „zapłonie cały Sztokholm”. Wandale umawiają się między innymi za pośrednictwem zamkniętych grup na Facebooku – twierdzi dziennik „Expressen”. Podpalenia przeniosły się na spokojne dotąd dzielnice. Ostatniej nocy straż pożarna wyjeżdżała około 80 razy. Podpalano samochody, garaże, budynki, w tym restaurację i komisariat policji. Zdarzało się, że grupy młodych ludzi uniemożliwiały strażakom akcje gaśnicze, tarasując przejazdy i obrzucając ratowników kamieniami.

Jedną z dzielnic, która ucierpiała ostatniej nocy, jest Norsborg, gdzie mieszka Polak, Piotr Kafel. Późnym wieczorem wspólnie z kolegą ratował samochód pozostawiony na parkingu. Wokół płonęły inne auta. W ostatniej chwili udało im się przestawić pojazd w bezpieczniejsze miejsce.

- Późno w nocy chcieliśmy wyjść zobaczyć raz jeszcze, czy samochody nie płoną – opowiada. – Zawróciliśmy. Wszędzie było pełno nastoletnich chłopaków ubranych w bluzy z kapturami. Baliśmy się ich.

Apel strażaka

Obraz
© (fot. Polak mieszkajacy w Szwecji Piotr Kafel)

Wczoraj na Facebooku jeden ze strażaków, Mattias Lassen napisał wiadomość do demonstrantów. Stało się to po tym, jak wóz strażacki, w którym jechał, został obrzucony kamieniami. Mattias miał szczęście, bo głowę chronił mu solidny kask. Opublikował zdjęcia wgniecionego hełmu i poobijanego samochodu oraz osobisty apel do ludzi, którym próbował pomóc. Do tej chwili jego słowa udostępniono 45 tysięcy razy, list przedrukowały też wszystkie duże skandynawskie dzienniki, w tym norweskie „VG” i „Dagbladet”.

"Jestem tu dla twojego ojca, gdy potrzebuje pomocy po wypadku" – napisał Larssen. "Pomogę twojej siostrze, gdy zaprószy ogień w kuchni. Jestem gotowy skoczyć w zimną topiel, by uratować twojego młodszego brata, który wypadł z łodzi. Pomógłbym twojej babci, gdyby dostała zawału, albo TOBIE, gdybyś wpadł pod lód przechadzając się po zamarzniętej rzece w ciepły marcowy dzień. Dlaczego mi to robisz? Ja też mam rodzinę, do której chcę wracać, tak samo jak ty!”

„Nikt z nimi nie rozmawia”

Obraz
© (fot. Polak mieszkajacy w Szwecji Piotr Kafel)

Mieszkający od lat w Sztokholmie Marcin Brzezinka obawia się, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli, bowiem jego zdaniem brakuje dialogu z wandalami. Kiedy zapada zmrok, nie wiadomo już, kto protestuje, a kto po prostu brzydko bawi się ogniem.

- Mieszkańcy Husby zaczęli protest, bo policja strzelała do tamtego mężczyzny kulami rozrywającymi – tłumaczy Brzezinka. – Kiedy policja strzela, by zabić, to oburza. Młodzież żąda też niezależnego dochodzenia i uważam, że ma rację. Policja nie może prowadzić dochodzenia przeciwko samej sobie, potrzeby jest niezależny organ kontrolny.

Marcin Brzezinka, nie mogąc dziś zostawić samochodu w garażu, pojechał nim do pracy, choć zwykle jeździ rowerem. Podobnie jak wielu innych mieszkańców Sztokholmu, zapłaci za parkowanie w centrum, by uniknąć zniszczenia mienia.

Co dalej, Skandynawio?

Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że do podobnych sztokholmskim aktom wandalizmu może dojść w innych szwedzkich i skandynawskich miastach. Kilkanaście miesięcy temu do lokalnych burd doszło w stolicy Danii - Kopenhadze. Społeczności skandynawskie są obecnie znacznie bardziej różnorodne etnicznie i kulturowo niż polska. W Szwecji, Norwegii i Danii około 10 proc. obywateli ma korzenie inne niż miejscowe. Napięcia tworzą się wszędzie tam, gdzie różnice ekonomiczne między ludźmi są duże i brakuje dialogu. Skutki kryzysu zwykle najszybciej odczuwają najgorzej wykształceni i najbiedniejsi. Tam, gdzie konflikty narosły, wystarczy iskra, by niezadowoleni dali wyraz frustracji.

Do tej pory Szwecja uważana była za wzór skutecznej integracji imigrantów z członkami lokalnych społeczności. Teraz świat patrzy na Sztokholm z niepokojem. „Nikt nie wie, do czego tam jeszcze może dojść” - napisała na portalu stacja CNBS.

Piotr Kafel nie będzie spokojnie spał tej nocy. O tym, gdzie nie chodzić, gdzie zostawić auto i jak unikać zagrożenia, dowie się od sąsiadki pochodzącej z Bliskiego Wschodu. Kobieta od dziecka mieszka w dzielnicy, zna wszystkich i ostrzega sąsiadów przed niebezpieczeństwem.

Dla WP.PL Sylwia Skorstad

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (261)