Strajk Kobiet przed MEN. Czarnek: mamy problem pod bramą
Strajk Kobiet w poniedziałek zebrał się między innymi przed Ministerstwem Edukacji Narodowej. Jedna z protestujących przykleiła się do bramy wjazdowej. Szef MEN mówił bez ogródek: "Biedni ludzie robią sobie igrzyska i jeszcze krzywdę".
Strajk Kobiet zgromadził się w poniedziałek przed Ministerstwem Edukacji Narodowej. Niektóre osoby przykuły się do bramy wjazdowej MEN, jedna z protestujących się do niej przykleiła. Do pomocy przy jej "odczepianiu" zaangażowano także ratowników medycznych. Wśród protestujących słychać było hasła: "Mamy prawo protestować", "Edukacja bez ministra". Pojawiały się także wulgaryzmy pod adresem ministra Przemysława Czarnka.
Szef MEN przyznał w Polskim Radiu 24, że "jest problem przed bramą, ale co zrobić, jest jak jest". - Zarzuty pod moim adresem są kłamliwe. Protestujący wymyślają niestworzone rzeczy - powiedział.
Przemysław Czarnek odniósł się też do doniesień o przyklejonej protestującej. - To jest nie mój problem, tylko tej pani, która się przykleiła. Biedni ludzie, zamiast zająć się czymś pożytecznym, jakąś pracą na rzecz dobra wspólnego, to robią sobie igrzyska - stwierdził.
Skomentował również wznoszone hasła, takie jak "Edukacja bez ministra". - Ja nie jestem tak rozgarnięty, jak ci ludzie przed ministerstwem, którzy wznoszą te hasła - mówił Czarnek. - To są ludzie, którzy anarchię ukochali - skomentował. Dodał, że "to nie jest rzecz, która jest godna państwa prawa".
Strajk Kobiet. Przemysław Czarnek o działaniach policji
Minister edukacji odpowiedział również na Twitterze Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, która pisała o dziennikarzach i posłach na protestach oraz działaniach policji w tej sytuacji. "Fotoreporterzy i dziennikarze na protestach wykonują swoją pracę. Tak jak interweniujący parlamentarzyści. Policjanci otrzymali polecenie, by to ignorować? Komuś zależy, by nikt nie dowiedział się o tym, co dzieje się na protestach?" - pytała Kidawa-Błońska.
Przemysław Czarnek argumentował, że "policjanci również wykonują swoją pracę, a jak ktoś im to utrudnia to musi liczyć się z konsekwencjami".