Strajk Kobiet. Policjanci rzucili protestującą o ścianę? "Padłam na ziemię"
Podczas czwartkowego protestu przeciwko wyrokowi TK ws. zaostrzenia prawa aborcyjnego doszło do przepychanek policji z demonstrantami. "Gdy pierwsza fala bólu minęła i się podniosłam, okazało się, że obficie krwawię i pluję krwią" - twierdzi jedna z protestujących, która oskarża policję o brutalność.
Stołeczna policja przekazała, że czwartkowe demonstracje przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego do pewnej chwili można było uznać za spokojne. Funkcjonariusze utrzymują, że sytuacja zmieniła się, gdy na teren TK wtargnęło kilku protestujących.
- Zostały zatrzymane w związku z tym wydarzeniem trzy osoby. To był koniec tego, że mogliśmy nazywać te protesty jako spokojne. Po chwili mieliśmy kolejne przypadki naruszenia nietykalności cielesnej policjantów - stwierdził nadkomisarz Sylwester Marczak.
W sumie zatrzymano wczoraj łącznie 13 osób. Wśród nich znalazła się Olivia Masoja, jedna z protestujących, która twierdzi, że została brutalnie potraktowana przez policjantów. Interwencję funkcjonariuszy opisała na Facebooku.
Zobacz też: Obostrzenia znikną wraz ze szczepieniami? Gowin: to na pewno będzie bodziec
"Policja zrobiła kocioł i zabronili wychodzić bez spisania. Łapali, kogo się dało, bez powodu. (…) Jeden mężczyzna był powalony na ziemię, a wokół z 20 policjantów. Z paroma osobami staraliśmy się do niego przedrzeć. Ktoś mnie zaczął łapać i pchać, brakowało powietrza, zemdlałam. Zostałam wyniesiona poza kocioł, schowana za filarem z paroma osobami" - pisze aktywistka.
Strajk Kobiet w Warszawie. "Rzucił mną z całej siły na ścianę"
Na swoim profilu w mediach społecznościowych Masoja przekazała, że gdy policjanci rozpoczęli wobec niej interwencję, ona "oczywiście głośno wyrażała swój sprzeciw". Jak relacjonuje demonstrantka, jeden z funkcjonariuszy próbujących ją uspokoić, miał do niej krzyknąć "A co? Taka kolorowa się rzuca".
"Ja do niego, 'a ty co białasie j*bany'. Jego kolega, słysząc to, rzucił mną z całej siły na ścianę. Padłam na ziemię z ogłuszającym bólem głowy i nosa" - relacjonuje aktywistka. W dalszej części wpisu zaznacza, że "gdy pierwsza fala bólu minęła i się podniosła, okazało się, że obficie krwawi i pluje krwią". Wówczas pomóc jej mieli medycy, po czym funkcjonariusze "włożyli" ją do radiowozu, ponieważ odmówiła wylegitymowania się.
Jak podkreśla, "takich sytuacji jest multum i dlatego trzeba walczyć". Poinformowała jednocześnie, że "oczywiście sprawy tak nie zostawi". O opisane w sieci zdarzenie postanowiliśmy zapytać Komendę Stołeczną Policji. Jak do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.