Strajk kobiet. Jarosław Kaczyński w ogniu krytyki. Iwona Hartwich: to jest nawoływanie do wojny religijnej
We wtorek Jarosław Kaczyński opublikował oświadczenie, w którym skomentował trwające w całym kraju protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. - Uważam, że jest odpowiedzialny za to wszystko i chce przykryć to, co się stało - mówi o prezesie PiS Iwona Hartwich, posłanka PO i matka niepełnosprawnego syna. Dostało się też prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
28.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polityk Platformy Obywatelskiej odniosła się do najnowszego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego. Lider Zjednoczonej Prawicy w udostępnionym we wtorek oświadczeniu skrytykował osoby biorące od kilku dni udział w protestach wymierzonych przeciwko orzeczeniu TK.
Kaczyński stwierdził m.in., że wyrok sądu pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej w świetle obowiązującego prawa nie mógł być inny, niż ten ogłoszony 22 października. Powiedział także, że "te demonstracje będą kosztowały życie wielu ludzi".
O komentarz do słów prezesa partii rządzącej poproszono Iwonę Hartwich. - To jest nawoływanie do wojny religijnej. To są protesty, które są spokojne. Oczywiście one powinny być pod siedzibą PiS, pod Trybunałem Konstytucyjnym - mówiła w środę w TVN24 posłanka Koalicji Obywatelskiej
Zobacz też: Gorąco w Sejmie. Jarosław Kaczyński otoczony kordonem
Hartwich, będąca prywatnie matką niepełnosprawnego, dorosłego już syna, dodała, że to, co mówi Jarosław Kaczyński, "to jest coś niewiarygodnego". - Uważam, że jest odpowiedzialny za to wszystko i chce przykryć to, co się stało. Nawoływanie do wojny religijnej, kiedy wiadomo, że mamy różnych fanatyków, doprowadzi do tego, że poleje się na naszych ulicach krew - ostrzegała polityk opozycji.
Strajk kobiet. Iwona Hartwich wspiera protesty
Zdaniem posłanki PO mające aktualnie miejsce protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej pokazują, jak bardzo zawiódł rząd. - To, co się dzieje na polskich ulicach, i to, że kobiety nie mogą o sobie decydować, to jest ogromny skandal - powiedziała Iwona Hartwich, zaznaczając, że jej osobiście "pasuje ten kompromis, który był".
- Nikt mnie nie musi przekonywać do tego, że mam kochać swoje dziecko, tylko nie mamy pomocy ze strony państwa. My musimy protestować, żeby cokolwiek wydrzeć temu rządowi - podkreśliła.
Polityk skrytykowała również rządzących za brak odpowiednich działań pomocowych dla rodziców dzieci niepełnosprawnych. - Od poczęcia naszych niepełnosprawnych dzieci państwo zostawia nas samych sobie. Cóż nam po pomocy do trzech albo dziesięciu lat. Przecież po ukończeniu 18. roku życia te osoby są pozostawione same sobie - dodała.
- Niestety nasza sytuacja jest wciąż w tym samym miejscu. W dalszym ciągu nie otrzymujemy rzetelnej pomocy ze strony rządu, zostaliśmy oszukani słynną ustawą (mowa o zasiłku opiekuńczym w wysokości 520 zł). Do tej pory nikt z rodziców nie zaoszczędził nawet złotówki. Tych pieniędzy będzie w kolejnych latach mniej, a nie więcej - stwierdziła Hartwich, tłumacząc, że "dostaje masę telefonów od rodziców, którzy są pozostawieni sami sobie".
Andrzej Duda nie pomógł niepełnosprawnym? "Największy kłamca tego narodu"
Mówiąc o trwającej dyskusji o aborcji, Iwona Hartwich oceniła też Andrzeja Dudę. Prezydent w 2018 roku odwiedził protestujących w Sejmie rodziców dorosłych osób z niepełnosprawnościami.
- Pan prezydent jest największym kłamcą tego narodu, obiecał nam pomoc. Był u nas i po dwóch dniach protestów nie odbierał telefonów - wyjawiła posłanka.
Odniosła się też do codziennych trudów, z jakimi borykać muszą się ludzie pozostawieni przez państwo. - Osoby niepełnosprawne mają dwa pampersy na dobę. Przecież to jest wstyd i hańba dla tego rządu. Nic się nie zmieniło. We mnie krew się burzy, jak słyszę niektórych polityków - dodała.