Strajk i zamieszki w Atenach - zatrzymano Polaka
Ok. 10 tys. Greków zebrało się przed parlamentem w centrum Aten m.in. przeciwko zabiciu przez policję w sobotę 15-latka - informuje agencja AFP. Policja zatrzymała Polaka, który mógł brać udział w zamieszkach. W stolicy Grecji trwa wiec antyrządowy towarzyszący 24-godzinnemu strajkowi powszechnemu. Tłum otoczony jest przez policję. Słychać odgłosy wybuchów. Zamaskowani młodzi ludzie rzucają kamieniami w kierunku funkcjonariuszy. Zamknięte są banki, szkoły, odwoływane są loty.
10.12.2008 | aktual.: 10.12.2008 14:42
Grecka policja zatrzymała Polaka, którego podejrzewa o udział w zamieszkach w Atenach. Polska ambasada w Atenach zapewnia, że polski obywatel może liczyć na pomoc ze strony pracowników placówki.
Jak powiedział sekretarz prasowy Ambasady RP w Atenach Sławomir Misiak, zatrzymany Polak to młody człowiek, który od około roku pracuje w Grecji. Według Misiaka Polak zapewnia, że w miejscu, gdzie go zatrzymano, znalazł się przypadkiem, gdy wracał do domu, i nie brał udziału w zamieszkach.
- W tej chwili przebywa w areszcie. Nie postawiono mu żadnych zarzutów. Oczekujemy, że prokuratura je postawi lub zwolni go do jutra rana, bo taki jest okres zatrzymania tymczasowego - powiedział Misiak.
Jak dodał, Polak został zatrzymany, gdy "przechodził obok sklepu z rozbitą witryną, gdzie jeszcze leżały różne przedmioty".
Największa grupa demonstrantów składa się z uczniów i nauczycieli, którzy trzymają transparenty z napisem "państwo zabójców" i hasłami wzywającymi premiera Kostasa Karamanlisa do odejścia.
Kilkuset działaczy Związkowego Frontu Komunistycznego, którzy zebrali się z okazji strajku przeciwko polityce gospodarczej rządu, szła wcześniej w przeciwnym kierunku, w stronę Ministerstwa Zatrudnienia i Opieki Społecznej.
Do udziału w "spokojnym" wiecu przed parlamentem wezwały dwa wielkie związki zawodowe - Powszechna Konfederacja Pracujących Grecji (JSEE) i Federacja Urzędników.
W nocy zamaskowani ludzie przez czwartą noc z rzędu uczestniczyli w zamieszkach na ulicach miast Grecji. We wtorek po pogrzebie 15-letniego Aleksisa Grigoropulosa w całym kraju płonęły uliczne barykady, plądrowano sklepy i przewracano samochody.
Nastolatek, którego śmierć wywołała w Grecji falę protestów, zginął od rykoszetu, a nie od bezpośredniego trafienia - poinformował adwokat broniący oskarżonych o śmierć chłopca policjantów, powołując się na ekspertyzę balistyczną.
"Poziom frustracji przekroczył masę krytyczną"
W Atenach w okolicach okupowanej od trzech dni politechniki doszło do starć z policją. Płonął ogień, różnymi pociskami rzucano w funkcjonariuszy i witryny sklepowe. Policjanci odpowiedzieli gazem łzawiącym.
- Właściwie nikt do końca nie rozumie, co się dzieje. Poziom frustracji i stresu przekroczył masę krytyczną. Ci młodzi ludzie nie akceptują świata, w którym żyją. Zasadniczym powodem tych zamieszek jest poczucie bezradności. W tej chwili trzeba czekać na uspokojenie. Myślę, że policja wie, co robi - mówił b. ambasador RP w Grecji Ryszard Żółtaniecki w TVN24.
Manifestacje odbywały się też w innych miastach Grecji. W Salonikach (północ Grecji) około 2 tys. osób, w tym wielu uczniów i studentów, zebrało się na wezwanie Komunistycznej Partii Grecji. Około tysiąca osób uczestniczyło natomiast w wiecu zorganizowanym przez związkowców w centrum miasta.
W Patras (południowy zachód) w proteście zorganizowanym przez związkowców wzięło udział zaledwie 200 osób, a 2 tys. uczestniczyło w manifestacji na apel partii komunistycznej.