PolitykaStracone pokolenie COVID-19. Lekarz o o tym, jak w młodych uderzyła pandemia

Stracone pokolenie COVID-19. Lekarz o o tym, jak w młodych uderzyła pandemia

- Na intensywnej terapii pożegnaliśmy bardzo wielu młodych ludzi. Na mnie osobiście - i na wszystkich lekarzy, których znam - bardzo to wpłynęło. I będzie miało wpływ na całe pokolenie - mówi w rozmowie z WP dr Jacek Górka.

Pandemia mocno uderzyła w młodych lekarzy
Pandemia mocno uderzyła w młodych lekarzy
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | fot. Marek M Berezowski/REPORTER
Michał Wróblewski

Michał Wróblewski, WP: Pandemia zatrzymała zawodowy rozwój młodych lekarzy?

Dr Jacek Górka, Klinika Intensywnej Terapii i Anestezjologii, 5 Wojskowy Szpital Kliniczny z Polikliniką w Krakowie, Ośrodek Intensywnej Terapii i Medycyny Okołozabiegowej UJCM: Na pewno młodzi lekarze nie byli przygotowani na taką ilość ciężko chorych, którzy trafiają na oddziały dla pacjentów z COVID-19. Nie byli przygotowani na śmierć często ich rówieśników. Na tak częste zgony. Na informowanie bliskich, w ostatnim czasie w moim przypadku najczęściej żon, o śmierci ich małżonków.

Tysiące z nich nie może realizować się we własnych specjalizacjach.

Tej sytuacji wszyscy musieli się nauczyć i do niej przystosować. Na pewno w bardzo wielu przypadkach, w wielu specjalizacjach, szansa na rozwój została zatrzymana. Młodzi lekarze nie zajmują się swoimi dziedzinami medycyny, do których latami się przygotowywali, tylko walką z COVID-19. Znakomita większość moich koleżanek i kolegów musiała zmienić swoje zawodowe plany.

Bo czuli, że tracą swój moment, swoją szansę na rozwój?

Cykl szkolenia specjalizacyjnego ma ściśle określony czas. On jest różny dla różnych specjalizacji. Jeżeli w trakcie pięcioletniej specjalizacji z onkologii przychodzi komuś zajmować się przez dwa lata pacjentami z COVID-19, a nie z nowotworami, to musi mieć to wpływ na rozwój zawodowy młodego lekarza. To rodzi frustrację, czasem prowadzi do odejścia z zawodu, co szczególnie widzimy za granicą.

Przebijamy liczbę 100 tys. zgonów na COVID-19. Dr Artur Zaczyński ze szpitala MSWiA przyznał, że pandemia zostanie z nami jeszcze co najmniej dwa lata. Takie prognozy nie podcinają skrzydeł?

Podcinają, a w wielu z nas pojawia się narastająca frustracja. Ale nasz zawód to przede wszystkim pomoc potrzebującemu człowiekowi. Musieliśmy się przystosować do warunków, jakie zastaliśmy. Pandemii - której końca na razie nie widać - nikt nie przewidział.

Oswoiliście się z COVID-19?

Dla nas to jest wciąż nowa choroba. Mimo że walczymy z nią już dwa lata.

A pogodziliście się z tym, że to nie koniec? Że będziemy musieli mierzyć się z tym kolejne lata?

Nie da się z tym oswoić ani się pogodzić, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że ten wirus cały czas z nami będzie. To budzi niepokój i to wpływa na to, co robimy, jak pracujemy, jak planujemy naszą drogę zawodową.

Co frustruje najbardziej?

Że umierają osoby, które nie musiały. Że umierają młodzi, niezaszczepieni ludzie. Że człowiek nie dostaje opieki na czas, czy nie dostaje takiej opieki, jaką powinien. I jest to niezależne od lekarzy. Śmiertelność w tej fali pandemii jest zdecydowanie wyższa niż w poprzednich. Na moim oddziale intensywnej terapii w zeszłym roku mieliśmy bardzo dobre wyniki w skali kraju, śmiertelność nie przekraczała 50 proc. Natomiast teraz ta śmiertelność jest zdecydowanie wyższa.

Ta pandemia to stracone pokolenie młodych?

Na pewno tych, którzy umarli, a nie musieli. Ta skala jest naprawdę bardzo duża. U nas, na intensywnej terapii pożegnaliśmy bardzo wielu młodych ludzi. Na mnie osobiście - i na wszystkich lekarzy, których znam - bardzo to wpłynęło. I będzie miało wpływ na całe pokolenie.

Wy, lekarze, zderzacie się z chorobą bezpośrednio, jesteście narażeni szczególnie. Wy, wasze rodziny…

…I to też ma wpływ na psychikę. Zwłaszcza to, że jesteśmy zmuszeni informować, że młodzi pacjenci zostawiają swoje rodziny, swoje żony, dzieci. Że na granicy śmierci jest młoda kobieta po porodzie. To się odbija na każdym.

Jest pan za obowiązkowym szczepieniem medyków?

Widzimy, co się dzieje w innych państwach. Lekarze zakażają się Omikronem. Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek lekarz nie był zaszczepiony przeciwko COVID-19. Dla mnie jest to nie do pomyślenia. Negowanie nauki jest zaprzeczeniem idei tego zawodu.

Młodych medyków dopada wypalenie zawodowe przez pandemię?

W Polsce nie są to jeszcze aż tak częste przypadki, ale zdarzają się. Na szczęście nie jest tak źle jak choćby wcześniej we Włoszech czy w Ameryce, gdzie pod tym względem był ogromny problem. Młodzi lekarze, przeciążeni pracą, po prostu odchodzą z zawodu.

W wielu zawodach pracodawcy - choćby z uwagi na masowe przejścia na pracę zdalną, co nie każdemu się podoba - zapewnili pracownikom pomoc psychologiczną. Rozumiem, że lekarze również mają to zagwarantowane przez państwo.

Nie. Są podejmowane jakieś oddolne, indywidualne inicjatywy, ale systemowego wsparcia psychologicznego dla lekarzy nie ma.

Naprawdę?

Nic na masową skalę nie zostało zorganizowane. Powinny być na ten temat udostępnione informacje, ale tego nie ma. Radzimy sobie tak, jak wcześniej - spotykamy się we własnym gronie, z koleżankami i kolegami lekarzami, i w tym gronie wylewamy jakieś swoje żale czy dzielimy się doświadczeniami.

Jak wygląda teraz praca na SOR-ach?

Nieustanne pole walki. Brakowało miejsc dla pacjentów niecovidowych, cierpiących na różnego rodzaju choroby, teraz znów zaczyna brakować miejsc nawet dla pacjentów z COVID-19. A oddziały zapełniają się nawet w ciągu dwóch dyżurów.

Pacjenci wciąż mają do was pretensje?

To się nawet nasila. Ludzie, którzy kilkanaście godzin czekają na pomoc na SOR, wyładowują swoją agresję czy gniew na nas. Ale także na innych pacjentach. Negatywnych emocji jest bardzo dużo.

Jest coś, co może pocieszyć? Co ma w sobie plusy?

Mimo przypadków odejść z zawodu, wielu lekarzy bardzo dużo się w tej pandemii nauczyło. Pocieszający jest na pewno ogromny rozwój nauki. Ten rozwój w związku z pandemią bardzo przyspieszył.

Czy młodych pandemia jednak nie zniechęca do podejmowania studiów medycznych?

Wielu pewnie tak, ale też wielu mobilizuje: widzimy przecież dzisiaj, jak ten zawód jest bardzo potrzebny.

Ale z drugiej strony widzimy też, jak pandemia uwydatniła obciążenia i wady systemu ochrony zdrowia, do czego doprowadzili politycy.

Tak, to może zniechęcać. My ciągle zwracamy uwagę, co trzeba zmienić, co wprowadzić, jak ulepszyć…

Ale protestować nie możecie, bo zaraz będzie krzyk, że odchodzicie od swoich pacjentów.

Mamy oczywiście w związku z tym dylematy moralne, etyczne. Rzeczywiście, w pandemii zmuszeni byliśmy odłożyć nasze problemy na bok i skupić się na tym, co najważniejsze, czyli ratowaniu życia. Ale wciąż zwracamy uwagę na luki w systemie. Choćby pokoleniowe. Przecież średni wiek personelu medycznego w Polsce jest między 50. a 60. rokiem życia. A w niektórych specjalizacjach ta średnia wieku jest jeszcze wyższa. Więc młodzi lekarze, których jest najmniej, zostali przez to najbardziej dociążeni systemem.

Polski Ład uderzy w lekarzy?

Od swojej księgowej dostałem informację, że będzie gorzej niż do tej pory.

To chyba nie jest sprawiedliwe?

Nie, i myślę, że ta frustracja dotyczy wielu zawodów. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że COVID-19 niesie za sobą ekonomiczne konsekwencje, ale wydaje mi się, że pewne decyzje można podejmować bardziej racjonalnie.

Rozmawiał Michał Wróblewski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pandemiaCovid-19lekarze
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1482)