Kurier osunął się na kierownicę. Krzyki i wyzwiska. Nerwowo w Lublinie
Mieszkańcy lubelskiego osiedla Wrotków usłyszeli głośne trąbienie i zobaczyli toczący się ulicą samochód. Okazało się, że kierowca jednej z firm kurierskich stracił przytomność i leżał głową na kierownicy. Kiedy został ocucony, postanowił nie czekać na karetkę. Podczas ucieczki potrącił kobietę, która wcześniej udzieliła mu pomocy.
Do zdarzenia doszło w piątek po godz. 21 przy ul. Granata w Lublinie. Pani Barbara razem z córką szła do sklepu. - W pewnym momencie zobaczyłam bardzo powoli jadący samochód, z którego dobiegało głośne trąbienie - opowiada kobieta w rozmowie z WP.
Patrząc z boku, za kierownicą nikogo nie było widać. Kiedy kobieta się zbliżyła, zobaczyła leżącego na kierownicy mężczyznę, który głową przygniatał klakson. Otworzyła drzwi auta, zaciągnęła ręczny hamulec i zadzwoniła na numer alarmowy 112.
Mężczyzna miał wyczuwalne tętno. Razem z drugą kobietą, która ruszyła na pomoc, udało się ocucić kierowcę.
- Jak się wybudził, to na początku był bardzo zdezorientowany. Patrzył na nas błędnym wzrokiem. My go uspokajałyśmy - opowiada kobieta.
- Ale w pewnym momencie usłyszał, że jestem na linii z operatorem numeru 112. Wtedy zaczął się denerwować i mówić: "rozłącz się, nie kręć mi afery, ja jestem tylko zmęczony" - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mężczyzna od razu chciał odjechać, ale kobiety postanowiły go zatrzymać na miejscu do przyjazdu karetki. Wprawdzie w aucie nie było czuć alkoholu, ale pojawiły się podejrzenia, że może być pod wpływem środków odurzających. A nawet jeśli jego zachowanie wynikało wyłącznie z problemów zdrowotnych, to i tak powinien zaczekać na przyjazd pogotowia.
- On co chwilę się pobudzał, a potem znowu nagle opadała mu głowa. Nie wiadomo było, co się z nim dzieje - opowiada pani Barbara.
Nagle mężczyzna zaczął rzucać wulgaryzmami i się odgrażać. Pani Barbara wykazała się nie lada odwagą, bo wtedy stanęła przed maską auta.
- Powiedziałam, że nie może odjechać dla swojego dobra i dla dobra innych. Mówiłam: tutaj spaceruje moje dziecko, nie pozwolę ci odjechać, bo zrobisz komuś krzywdę - relacjonuje.
Kierowca zaczął jednak powoli podjeżdżać i stukać zderzakiem w stojącą przed samochodem kobietę. Wtedy paniom udało się w końcu wezwać na pomoc kogoś silniejszego. Jakiś mężczyzna podszedł do auta.
Wtedy kierowca ruszył i potrącił panią Barbarę, która została uderzona w kolano. Zdołała odskoczyć w bok, a wtedy kierowca z piskiem opon odjechał. Na szczęście nie stało jej się nic poważnego.
- Wróciłyśmy do domu. Moja córka płakała po tym zdarzeniu do północy, bo wystraszyła się, że coś mi się stanie. Z tego wszystkiego nie podziękowałam nawet dziewczynie, która przez cały czas uspokajała ją stojącą obok na chodniku - opowiada pani Barbara.
Kobieta zwraca uwagę jeszcze na jedną rzecz. - Sprawdziłam potem na telefonie, że my, dwie drobne kobiety, szarpałyśmy się z kierowcą przez około pół godziny. I dopiero takim czasie dostałyśmy jakąkolwiek pomoc. Kiedy tylko do auta podszedł taki większy mężczyzna, kierowca uciekł - dodaje.
Policja ustala szczegóły zdarzenia
Lubelscy policjanci potwierdzają, że zgłoszenie o zdarzeniu przy ul. Granata wpłynęło do nich o godz. 21:21.
- Kobieta zgłosiła, że zauważyła stojące auto, które trąbiło. Gdy podeszła do pojazdu, zauważyła, że mężczyzna, kierowca tego auta jest oparty o kierownicę - mówi nadkom. Andrzej Fijołek, rzecznik KWP w Lublinie. - Ustalamy świadków i szczegóły tego zdarzenia - dodaje policjant.
Zgodnie z relacją świadków zdarzenia mężczyzna siedział za kierownicą służbowego nissana należącego do jednej z firm kurierskich. Policjanci jeszcze do niego nie dotarli.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: