Bezwzględne więzienie. Surowy wyrok w głośnej sprawie z pandemii
Ponad rok w więzieniu za czynną napaść na funkcjonariuszy mają spędzić Mateusz K. i jego siostra Kamila K. To uczestnicy awantury z galerii handlowej w Zamościu. Sprawa stała się głośna po publikacji w sieci nagrania z interwencji. Film nie pokazywał jednak kluczowego momentu zdarzenia.
Po blisko 2,5 roku od zdarzenia w galerii handlowej w sądzie w Zamościu zapadł właśnie wyrok pierwszej instancji.
- Oskarżony Mateusz K. został skazany za zarzucane mu czyny na karę łączną jednego roku i dwóch miesięcy pozbawienia wolności. Oskarżona Kamila K. za zarzucane jej czyny została skazana na karę łączną jednego roku i jednego miesiąca pozbawienia wolności - informuje Wirtualną Polskę Konrad Łaszkiewicz, wiceprezes Sądu Rejonowego w Zamościu.
Ponadto oboje oskarżeni mają zapłacić pokrzywdzonemu policjantowi po 3 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Wyrok jest nieprawomocny, sędzia referent przygotowuje właśnie pisemne uzasadnienie.
Zaczęło się od zwrócenia uwagi o braku maseczki
Do głośnego zdarzenia doszło w grudniu 2021 roku. To czas, kiedy z powodu pandemii koronawirusa w miejscach publicznych trzeba było nosić maseczki. W galerii handlowej w Zamościu patrol złożony z policjanta i strażnika miejskiego zwrócił uwagę mężczyźnie i kobiecie, żeby zakryli usta i nos. Nie było legitymowania ani mandatu. Szybko pojawiły się za to wyzwiska i obelgi rzucane w stronę mundurowych. Mężczyzna w końcu założył maseczkę, ale nadal w kierunku funkcjonariuszy kierowane były wulgaryzmy.
Funkcjonariusze zaczekali więc na parę przed sklepem. Wtedy 32-latek rzucił się na policjanta, próbując uderzyć go pięścią w twarz. Policjant upadł na bramkę antykradzieżową. W czasie interwencji kilkukrotnie został uderzony w głowę.
Sprawa stała się głośna, bo w sieci zaczął krążyć filmik, pokazujący już finał interwencji. Widać na nim najpierw dyskusję mundurowych z klientami galerii i próby skłonienia do odstąpienia od interwencji. - Przecież założył maseczkę - mówi kobieta. Ale wtedy nie chodziło o maseczkę, tylko o wcześniejsze agresywne zachowanie wobec policjanta.
Mężczyzna nie uspokaja się i nie reaguje na polecenia, więc policjant używa wobec niego paralizatora oraz gazu. Towarzysząca mu 31-letnia kobieta, która również była agresywna, także dostaje gazem.
Ostatecznie mężczyzna został zatrzymany. Zarówno on, jak i towarzysząca mu siostra usłyszeli zarzuty czynnej napaści na policjanta i funkcjonariusza Straży Miejskiej, ich znieważenie oraz kierowanie gróźb w celu zmuszenia do zaniechania prawnej czynności służbowej.
W odpowiedzi na oburzenie i głosy, że tak stanowcza interwencja dotyczyła wyłącznie braku maseczki, policja opublikowała materiał sklepowego monitoringu, na którym widać początek interwencji i moment, kiedy wychodząc ze sklepu, mężczyzna rzuca się na policjanta. Na wcześniejszym materiale, który wzbudził kontrowersje, widać było tylko koniec zdarzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policjanci: takie wyroki trzeba nagłaśniać
Policjanci przypominają, że osoby, wobec których są podejmowane czynności służbowe, niezależnie od tego, czego dotyczy interwencja, zobowiązane są stosować się do wydawanych poleceń.
- Każdy powinien mieć świadomość, że w przypadku znieważenia, czynnej napaści, czy naruszenia nietykalności cielesnej policjanta lub innego funkcjonariusza publicznego sprawa znajdzie swój finał w sądzie - komentuje dla WP asp. szt. Dorota Krukowska-Bubiło, oficer prasowa Komendanta Miejskiego Policji w Zamościu.
Policyjni związkowcy dodają, że wyrok zamojskiego sądu może być jasnym sygnałem, jak może skończyć się atakowanie interweniujących funkcjonariuszy.
- Miejmy nadzieję, że sąd drugiej instancji utrzyma ten wyrok. Ale takie sprawy trzeba nagłaśniać, bo podobne sytuacje, niestety, zdarzają się często. Policjanci podczas interwencji są bardzo narażeni na różne wyzwiska i obelgi, a także ataki fizyczne - komentuje w rozmowie z WP Michał Sawicki, wiceprzewodniczący lubelskiego zarządu wojewódzkiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów.
Kolejnym problemem, na który wskazuje, jest publikowanie w sieci fragmentów interwencji wyrwanych z kontekstu.
- W tej interwencji z galerii dopiero po odtworzeniu nagrań z monitoringu można było jednoznacznie stwierdzić, że policjant wraz ze strażnikiem miejskim działali prawidłowo - dodaje Sawicki.
Przytacza też inną znaną mu sytuację, kiedy jeden z policjantów został wysłany na interwencję pod sklep spożywczy na wsi. Właściciel stwierdził, że znajduje się tam para spożywająca alkohol.
- Kiedy na miejscu pojawił się dzielnicowy, para zaczęła uciekać. Policjant podjął pościg, nie znając do końca powodów ich ucieczki. Dogonił ich. Dziewczyna nagrała interwencję, ale potem na TikToku pojawił się tylko jej fragment oraz informacja, że policja w taki sposób karze za brak maseczki. I taki przekaz poszedł w świat, chociaż nie miał nic wspólnego z prawdą - relacjonuje Sawicki.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: