Strach w Lublinie. Ludzie nawzajem się ostrzegają
"Drodzy Sąsiedzi, w naszej dzielnicy może grasować podpalacz" - ostrzegają się nawzajem mieszkańcy lubelskiej dzielnicy Czechów. W poniedziałek doszło tu do równoczesnego podpalenia w dwóch blokach. Tylko cudem nikt nie zginął. Policjanci zapewniają, że prowadzą wzmożone działania, aby ująć sprawcę.
"W związku z zaistniałymi pożarami w budynkach mieszkalnych na osiedlach Lipińskiego i Moniuszki apelujemy o zwracanie szczególnej uwagi na wpuszczanie osób niepowołanych lub nieznanych na klatki schodowe" - takie ogłoszenie wywiesiła przy wejściach do bloków przy ul. Koncertowej w Lublinie, administracja osiedla należącego do Spółdzielni Mieszkaniowej Czechów.
Sami mieszkańcy poszli krok dalej. Obok ogłoszeń spółdzielni, na drzwiach i w pobliżu wiat śmietnikowych pojawiły się inne apele.
"Drodzy Sąsiedzi, w naszej dzielnicy może grasować podpalacz/ka - chory psychicznie człowiek. Niech każdy zwróci uwagę na to kogo wpuszcza na klatkę i kto chodzi po naszych klatkach" - apeluje autor ogłoszenia.
Dodaje, że dzięki ostrożności jest większa szansa, by uniknąć losu mieszkańców innych bloków, w których ostatnio doszło do podpaleń.
Mieszkańcy lubelskiej dzielnicy Czechów mają pełne podstawy do obaw po tym, jak w poniedziałek po południu podpalacz zaatakował w dwóch blokach równocześnie. Paliło się na najwyższych kondygnacjach budynków przy ul. Radzyńskiej i Kiepury. Bloki są od siebie oddalone zaledwie o kilkaset metrów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
20 lat Polski w Unii Europejskiej. Bilans zysków i strat
Ogień został podłożony na klatkach schodowych, ale rozprzestrzenił się tak szybko, że lokatorzy znaleźli się w śmiertelnych pułapkach.
- Naraz usłyszałem taki huk. Jak otworzyłem drzwi, to myślałem, że powietrze mnie wyciągnie na korytarz. Jeden płomień, dym, nie miałem drogi wyjścia, musiałem się do domu cofnąć - opowiadał we wtorek WP Stanisław Staszków, mieszkaniec bloku przy ul. Kiepury.
- Miałam wtedy najgorsze myśli. Nie miałam żadnej możliwości ucieczki, co miałam wyskoczyć przez okna z 11. piętra? - mówiła nam kolejna lokatorka.
Na szczęście nie było ofiar, a strażakom szybko udało się ugasić płomienie. Od razu jednak było wiadomo, że oba pożary są dziełem podpalacza. Sprawą zajęła się policja.
- Mamy zapisy z kamer monitoringu i je analizujemy. Prowadzimy w tej sprawie wzmożone działania - zapewnia WP nadkom. Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
W tej chwili trwa także liczenie strat po pożarze. Wstępnie strażacy szacowali je na 200 tysięcy złotych w każdym z bloków. W obu budynkach trwają intensywne prace remontowe. Dzień po pożarze część lokatorów nie miała w mieszkaniach prądu i gazu.
- W tej chwili lokatorzy już wszystko mają. Jeśli chodzi o korytarz, to w poniedziałek wchodzi tam firma oczyszczająca - mówi WP Anna Nowicka, zastępca kierownika osiedla im. Moniuszki.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: