Strach i niepewność w Nadżafie
Kiedy Saddam Husajn żelazną ręką rządził Nadżafem i całym Irakiem, Samir Ghalib, bezrobotny handlujący warzywami wolał pozostawać w domu, gdy tylko zaczynały się niepokoje.
17.08.2004 16:30
Teraz strzelcy wyborowi, moździerze i czołgi sprawiają, że Ghalib i inni mieszkańcy Nadżafu znów nie opuszczają swych domów. Bojowcy radykalnego duchownego szyickiego Muktady al-Sadra walczą tam z żołnierzami amerykańskimi na spowitych pyłem wąskich uliczkach wokół ich domów.
Na ulicy leży ciało, przykryte brudnym kocem. Zabranie go stamtąd byłoby ryzykowne i Ghalib dobrze o tym wie.
Zabił go wczoraj o drugiej po południu strzelec wyborowy. Ten człowiek przechodził na drugą stronę ulicy. Nie sądzę, aby to był jakiś zagorzały bojowiec, po prostu zwykły Irakijczyk - powiedział 24-letni Ghalib.
Ghalib ma na sobie kamizelkę kuloodporną, którą podarował mu pewien dziennikarz. Kamizelka stanowi nietypowy zestaw z tradycyjnym strojem irackim.
W oczekiwaniu na ofensywę wojsk amerykańskich i sił irackich na pozycje podległej Sadrowi milicji, zwanej Armią Mahdiego, stare miasto w Nadżafie stało się ziemią niczyją.
Ghalib i inni mieszkańcy ukryci za murami swych domów i ostrożnie wychylający się zza starych drewnianych drzwi nerwowo reagują na odgłosy eksplozji i bacznie śledzą ruchy strzelców wyborowych.
Tam dalej na tej ulicy stoi amerykański czołg i są żołnierze, którzy strzelają do wszystkiego, co się rusza. To oni zabili tego mężczyznę, który tu leży - powiedział 40-letni Hani Hasan, ojciec dwojga dzieci.
Wczoraj na naszej ulicy wylądowało piętnaście pocisków moździerzowych. Wszyscy są przerażeni. Żonę i dwie córki wysłałem do domu mojej matki daleko stąd. Nie mogę do nich zadzwonić - dodał Hasan ze łzami w oczach.
Mieszkańcy "ziemi niczyjej" mówią, że niezbyt ich obchodzi, kto wygrywa w tej miejskiej wojnie na wyniszczenie, która przerwała rozejm i zagroziła zniszczeniem świętego miasta szyitów.
Próbowaliśmy zobaczyć się z rodzinami, ale okazało się to niemożliwe, bo ulice zajęli Amerykanie i bojowcy, strzelający do każdego - powiedział Hasan.
Mężczyźni skarżą się, że od upadku rządów Saddama Husajna sytuacja szyickiej większości pod niektórymi względami wcale się nie zmieniła.
Nadżaf jest szyicki. Za Saddama jego Armia Al-Kuds (jedna z formacji Gwardii Republikańskiej) i baasiści (członkowie rządzącej partii Baas) nękali nas i poddawali naciskom. Teraz Armia Mahdiego i Amerykanie uczynili z Nadżafu teren wojny - powiedział Hasan.
Na chwilę zamilkł, aby pokazać reporterowi strzaskane kolano sąsiada, który został ranny w latach 80., gdy na rozkaz Saddama razem z setkami tysięcy innych Irakijczyków walczył na wojnie z Iranem.
Nikt jednak nie rozpamiętywał dawnych cierpień, bo nad głowami przeleciały amerykańskie samoloty, a potem rozległa się strzelanina.
Oblężenie sadrystów może się prędko nie skończyć. Bojowcy Sadra, którzy strzelają z ręcznych granatników we wszystkich kierunkach, okopali się w świętym dla szyitów meczecie-mauzoleum imama Alego.
Frontalny atak na meczet byłby ryzykowny dla Amerykanów i rządowych sił irackich, bo mógłby skłonić szyitów do masowych wystąpień przeciwko rządowi Ijada Alawiego i wojskom wielonarodowym.
Po nocy w ciemnościach bez elektryczności i bez wody, mieszkańcy starej części Nadżafu spędzają dzień bezczynnie. Niektórzy z nudów zbierają odłamki pocisków.
Po prostu siedzimy i czekamy na huk kolejnej eksplozji - powiedział Ghalib. Obok jego domu powoli przejechały dwa mikrobusy, jeszcze bardziej zwalniając przed skrzyżowaniem, aby sprawdzić, czy za rogiem nie ma amerykańskich czołgów lub, po drugiej stronie, snajperów z Armii Mahdiego.
Gdzieś w pobliżu wybuchł pocisk moździerzowy. Hasan rozejrzał się i powiedział: Przywykliśmy do tego. Tak jest codziennie. Możemy tylko czekać.
Ali Ghanim, mieszkający przy tej samej ulicy co Hasan, mówi, że rok temu inaczej wyobrażał sobie przyszłość.
Gdy upadł Saddam, marzyłem, że Nadżaf, święty Nadżaf zapełni się tłumem turystów i pielgrzymów - powiedział spoglądając na wymarłe ulice.