PolskaStolica za 20 lat? Pełna placów Zbawiciela

Stolica za 20 lat? Pełna placów Zbawiciela

Za 20 lat w większości europejskich miast samochody znikną z centrum, a wszyscy poruszać się będą komunikacją miejską oraz rowerami. Jest to ogólny trend, który nie ominie Warszawy, choć dotknie ją z pewnością w mniejszym stopniu niż miasta na zachodzie kontynentu. Dlaczego? W Polsce musi przeminąć pokolenie 30-latków wychowanych w kulcie indywidualności - dlatego każdy woli jeździć własnym autem, niż transportem publicznym. Szczęśliwie wkracza do nas powoli myślenie kolektywne - takie wnioski czytamy w rozmowie "Transportu Publicznego" z warszawiakiem Januszem Kaniewskim, projektantem i doradcą prezydenta Gdyni ds. estetyki.

Stolica za 20 lat? Pełna placów Zbawiciela
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka

Nasze miasta, pod względem tłoku na ulicach, wciąż są na poziomie, który w ciągu 10 lat osiągną Chińczycy czy Hindusi - posiadaniem samochodu udowadniają swoją wartość.

Jaka zatem przyszłość czeka Warszawę? Wjazd do centrum miasta stanie się płatny, a na znaczeniu stracą ciągi komunikacyjne na rzecz integracji wokół konkretnego miejsca. Według Janusza Kaniewskiego obecnie dzieje się to jedynie przy pl. Zbawiciela.

- To hipsterskie miejsce. Oni mają tam swoje knajpki, własne miejsca. Nie zrobiłoby im większej różnicy, gdyby odciąć drogi wokół placu. Dojeżdżaliby sobie rowerem, na piechotę, komunikacją miejską. Jezdnia, a na niej samochód, właściwie nie są im potrzebne. Takich miejsc będzie coraz więcej. Człowiek ma wewnętrzną potrzebę przynależności. To może być patriotyzm, religia, klub piłkarski. Z biegiem czasu coraz ważniejszy moim zdaniem będzie "patriotyzm miejsca". Sam przez dłuższy czas mieszkałem na Saskiej Kępie i czuję się obywatelem Saskiej Kępy - mówi Janusz Kaniewski.

Najważniejsza zmiana mentalności oraz poprawa infrastruktury

Poprawa infrastruktury to podstawa, jednak to nie wszystko. Samochód daje człowiekowi poczucie intymności i własności. Nie każdemu łatwo z tego zrezygnować. A niedługo centrum miasta będzie miejscem całkowicie publicznym, bez poczucia własności prywatnej. I do tego musimy się przyzwyczaić.

W przypadku rowerów konflikty są wywoływane z obu stron. Rowerzysta, który widzi na swojej ścieżce rowerowej staruszkę, zacznie na nią krzyczeć. Samochód zaparkowany na ścieżce porysuje. A przecież wystarczy je ominąć. W końcu zmiany w sposobie myślenia dzieją się bardzo powoli i wymagają wielkiej cierpliwości obu stron.

Transport publiczny musi mieć "seksapil knajpy"

Jeśli ludzie mają chętniej przesiadać się do transportu publicznego, musi on być komfortowy i sprawiać przyjemność porównywalną do podróży własnym samochodem. Do tego musi dojść zmiana sposobu myślenia - zniesienie potrzeby "bycia lepszym od innych" - przez takie myślenie tak ciężko wyciągnąć ludzi z samochodów.

- Warszawa jest trudnym miastem. Mam na myśli to, że mamy tu bardzo rozproszone centrum. Jest dużo środków transportu, ale one tworzą nie do końca spójny system. Przeraża mnie, że grafika na drugiej linii metra będzie zupełnie inna niż na pierwszej. Jak można było coś takiego zrobić? Dla przyjezdnego Warszawa jest więc nieczytelna. Przynajmniej dużo mniej czytelna niż Wrocław czy Gdańsk. Może ktoś, kto pomógłby ją odczytać byłby rozwiązaniem? - dodaje Janusz Kaniewski.

Źródło artykułu:wawalove.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)