Stoczniowcy znowu na ulicach Szczecina
Kilka tysięcy stoczniowców po raz kolejny wyszło w środę na ulice Szczecina. Tradycyjnie wyruszyli spod bramy Stoczni.
Wcześniej spotkali się na terenie zakładu, by zdecydować o dalszych formach protestu. Po blisko trzygodzinnej naradzie, tuż przed godziną 10, postanowili wyjść na ulice miasta.
Rzecznik komitetu protestacyjnego, Jerzy Możdżyński, powiedział, że to załoga zdecydowała o wyjściu na ulice miasta. Poinformował, że trasa przemarszu będzie wiodła przez Basen Górniczy, gdzie znajduje się pętla tramwajowa i autobusowa, aż do Urzędu Wojewódzkiego. Tam stoczniowcy zamierzają czekać na wojewodę, od którego będą domagali się odpowiedzi na petycję, złożoną przez nich poprzednim razem.
Możdżyński powiedział, że prezes Stoczni Szczecińskiej poinformował, że będą pieniądze na dokończenie budowy pięciu statków, ale nie na dalszą pracę. Pytany, czy są już listy pracowników do zwolnienia, odpowiedział, że nie ma. Nieoficjalnie mówi się, że w nowej stoczni spośród 6 tys. dotąd zatrudnionych osób znajdzie pracę około 2,5 tys.
Rzecznik komitetu zapowiedział, że protestujący nie będą blokować ruchu i będą się poruszać jednym pasem drogi, by jeden był zawsze przejezdny dla samochodów. Stoczniowcy nie będą się po drodze nigdzie zatrzymywać.
Upadła "propozycja gotowości do pracy" części stoczniowców, którzy proponowali, by przychodzić codziennie rano do firmy na osiem godzin.
Stoczniowcy przynieśli ze sobą tablice z napisami nazw wydziałów produkcyjnych, flagi oraz transparenty z hasłami: "Policja - czyżby znów milicja?", "Mordercy, grabieżcy, oddajcie majątek!", "Miller, Hausner, Piechota, zrobiliście kupę błota!". (aka)