PolskaStaruszka chciała wyłudzić kamienicę

Staruszka chciała wyłudzić kamienicę

67-letnia Władysława Dz. ma trzy lata do odsiadki w więzieniu, bo próbowała wyłudzić od skarbu państwa wartą półtora mln zł kamienicę w centrum Wadowic. W tym celu wymyśliła sobie nowy życiorys, nowych rodziców i podawała się za prawowitych spadkobierców nieruchomości. Wpadła przez przypadek. Władysława Dz. przez kilka lat dorabiała sobie do pensji jako zwykła sprzątaczka w kilku kamienicach w centrum Wadowic.

20.10.2007 12:36

Myjąc schody i okna nasłuchała się wtedy historii o losach pożydowskich nieruchomości i postanowiła uszczknąć trochę z tego majątku, by zabezpieczyć sobie spokojną starość. Najpierw zgłosiła się do sądu w Wadowicach, by wpisano ją do księgi wieczystej jako prawowitą spadkobierczynię po Adolfie Pawle Lange i Marii Tamer, właścicielach kamienicy w centrum miasta. Utrzymywała, że to byli jej rodzice, którzy potem zginęli w czasie II wojny światowej w obozie koncentracyjnym KL Auschwitz Birkenau. Skłamała, że jej ojciec i matka żydówka mieli w sumie pięcioro dzieci, w tym Władysławę Dz. Starsza pani kreując rodzinne losy wymyśliła, że dwa tygodnie po jej urodzeniu, do ich domu w Wadowicach wpadło gestapo. Niemcy aresztowali matkę oraz czwórkę rodzeństwa Władysławy Dz. Ona sama została ukryta pod chustą na łóżku. Ojciec po powrocie do domu miał zabrać malutkie dziecko i umieścić w góralskiej rodzinie w Zawoi. Kilka dni później trafił do obozu zagłady i tam zginął. Władysława Dz. podała nawet numer obozowy ojca
(24635).

Sąd cywilny uwierzył w opowieści sprzątaczki i uznał, że jest spadkobierczynią kamienicy. Wpisano ją do księgi wieczystej. Gdy wydawało się, że skarb państwa stracił już ostatecznie prawo do cennej nieruchomości, jako przedstawicielka starostwa do sprawy włączyła się mecenas Maria Wawro. Interesuję się historią, więc wiem, że bardzo wiele faktów podanych przez tę kobietę nie trzymało się kupy - opowiada Wawro. Szybko okazało się, że Lange nie trafił do KL Auschwitz, bo... obóz jeszcze nie istniał. Nie zgadzał się też numer obozowy więźnia. Faktycznie nosił go Lange, lecz nie Adolf, ale Paweł, który był Kaszubem. Do Oświęcimia przyjechał nie z Wadowic, tylko z innego obozu zagłady - KL Stutthof. Mężczyzna przeżył wojnę i zmarł dopiero w 1948 roku.

Kim był więc Adolf Lange? Odpowiedź na to pytanie przyniosła z kolei korespondencja pani mecenas z jednym z niemieckich archiwów. Okazało się bowiem, że Adolf Lange był Niemcem wyznania ewangelickiego. Przyjechał do Wadowic w latach 20. ubiegłego stulecia. Był przedsiębiorcą, a potem kierownikiem działu zaopatrzenia w Tkalni Mechanicznej Czeczowiczka w Andrychowie. W ogóle nie był żonaty z żydówką Marią Tamer, która prawdopodobnie nigdy nie istniała. Te i jeszcze inne wykryte nieścisłości skutkowały złożeniem doniesienia w wadowickiej prokuraturze przeciwko Władysławie Dz. Kobiecie postawiono zarzut usiłowania wyłudzenia kamienicy, a potem, po szybkim procesie w 2006 r., Sąd w Wadowicach, a następnie w II instancji Sąd Okręgowy w Krakowie, skazały kobietę na karę więzienia.

Oskarżona nie przyznawała się do winy, ale zgromadzone przez prokuraturę dowody okazały się na tyle mocne, że nie było wątpliwości, iż emerytowana sprzątaczka próbowała popełnić poważne przestępstwo. Teraz będzie musiała trzy lata spędzić za kratkami. Do tej pory nikt z właścicieli nie upominał się o kamienicę. (Polskapresse)

Marcin Płaszczyca

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)