Starcy w pogotowiu, czyli ratuj się kto może
W małych miejscowościach brakuje lekarzy
chętnych do pracy w karetkach pogotowia. Dyrektorzy wolą
zatrudniać starych i słabowitych, niż sięgać po sprawnych
ratowników medycznych - pisze "Życie Warszawy".
W słupskim pogotowiu ratunkowym jeździ 76-letni anestezjolog, który nie ma siły ratować ludzi poza karetką. Drugi lekarz ma ponad 80 lat i też nie jest w dobrej formie. Ostatnio podczas dyżuru dostał migotania przedsionków i sam wymagał szybkiej pomocy medycznej - utyskuje jeden z miejscowych ratowników medycznych.
Mariusz Żukowski, dyrektor słupskiego pogotowia, przyznał, że w jego karetkach pracują również sędziwi lekarze, ale odmówił podania wieku najstarszych.
Lekarze w zaawansowanym wieku jeżdżą przed południem, kiedy najbardziej brakuje ludzi. Bez nich pogotowie by stanęło. Ten problem występuje w całym kraju - tłumaczy dziennikowi Włodzimierz Rutkowski, kierownik usług medycznych stacji pogotowia ratunkowego w Słupsku.
Edyta Grabowska-Woźniak, rzecznik woj. stacji pogotowia ratunkowego w Warszawie, ujawnia, że nawet w stolicy w karetkach jeździ dwoje siedemdziesięciolatków. Ponoć krzepkich. W innych województwach braki kadrowe najdotkliwsze są w małych miejscowościach - informuje "Życie Warszawy". (PAP)