Stany Zjednoczone. Minneapolis w ogniu. "Nie ma przepisów, które pozwalałyby policji na duszenie"
Śmierć czarnoskórego mężczyzny, który został uduszony przez policjanta w Minneapolis w Stanach Zjednoczonych wstrząsnęła Ameryką. - Duszenie czy naciskanie na kark czy gardło było przekroczeniem uprawnień przez policjanta. 46-letni mężczyzna w Minneapolis był już obezwładniony, dlatego dodatkowe użycie siły w tej sytuacji nie było uzasadnione - komentuje Krzysztof Liedel, specjalista w zakresie terroryzmu międzynarodowego i jego zwalczania.
29.05.2020 | aktual.: 31.05.2020 22:43
George Floyd, 46-latek, który był podejrzany o fałszerstwo, został zatrzymany przez policję w Minneapolis. Zmarł chwilę później, tuż po tym, jak policjant go obezwładnił, a następnie zaczął dusić. Śmierć czarnoskórego mężczyzny wstrząsnęła Ameryką.
O to, w jaki sposób działa policja w Stanach Zjednoczonych i dlaczego doszło do takiego wydarzenia, zapytaliśmy Krzysztofa Liedla, specjalistę w zakresie terroryzmu międzynarodowego i jego zwalczania, znawcę pozamilitarnych aspektów bezpieczeństwa narodowego i międzynarodowego.
Minneapolis. "Nie ma takich przepisów, które pozwalałby policji na duszenie"
- W ostatnim czasie w Stanach Zjednoczonych dochodzi dość często do sytuacji, podczas których policjanci nadużywają siły fizycznej lub przekraczają swoje uprawnienia, w wyniku czego w trakcie interwencji ktoś zostaje ranny lub ginie. Amerykańscy policjanci mają skłonność do bardzo stanowczego, a nawet agresywnego działania. Wynika to z tego, z jakimi zagrożeniami policja ma tam na co dzień do czynienia. Pamiętajmy o tym, że Stany Zjednoczone to liberalny kraj, jeżeli chodzi o posiadanie broni, a także miejsce, w którym niejednokrotnie nie szanuje się policjanta, a społeczeństwo nie wypracowało sobie szacunku do munduru - mówi Krzysztof Liedel.
Jak tłumaczy, środki bezpośredniego przymusu czy użycia siły są odpowiednio uregulowane przez przepisy, do których policja musi się stosować. - Interwencja ze Stanów Zjednoczonych, którą możemy obejrzeć na nagraniu, nie została przeprowadzona zgodnie ze sztuką policyjną, ani z taktyką działań policyjnych czy przepisami - mówi Liedel.
Policja z Minneapolis wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że gdy 46-letniemu mężczyźnie nakazano opuścić samochód, ten stawiał fizyczny opór. - Policja wydała takie oświadczenie, by podkreślić, że sama interwencja była zasadna. Mężczyzna najprawdopodobniej był pod wpływem alkoholu lub substancji psychoaktywnych, zachowywał się agresywnie w stosunku do policjantów. W tej sytuacji mieli oni prawo podjąć interwencję i użyć środków przymusu bezpośredniego - tłumaczy Liedel - Problem zaczyna się dalej, kiedy zastanowimy się jakie środki przymusu zostały użyte i w jaki sposób - dodaje.
Jak wyjaśnia, mężczyzna został obezwładniony, leżał już na ziemi i założono mu kajdanki. Tuż po tym dodatkowo niezgodnie z przepisami zastosowano wobec niego siłę fizyczną. - Nie ma takich przepisów, ani takiego kraju, który pozwalałby na użycie siły w postaci duszenia. Mężczyzna był już obezwładniony, dlatego dodatkowe użycie siły w tej sytuacji nie było uzasadnione. Obok interweniującego policjanta stało kilku innych funkcjonariuszy, co dodatkowo gwarantowało pomyślne zakończenie działań policyjnych. Dlatego teraz musi zostać przeanalizowane to, w jaki sposób interwencja została przeprowadzona i przede wszystkim, jakich użyto środków przymusu - mówi Liedel. - Dodatkowe duszenie przez naciskanie na kark czy gardło było przekroczeniem uprawnień - dodaje.
## Protest zamienia się w zamieszki
Śmierć mężczyzny stała się przyczyną zamieszek w Minneaopolis. Tysiące protestujących wyszło na ulice miasta, domagając się sprawiedliwości dla 46-latka. Policja strzelała do protestujących gumowymi kulami i potraktowała ich gazem łzawiącym. - Policjanci zostali co prawda zwolnieni ze służby, ale nie zostali zatrzymani i nie usłyszeli zarzutów - wyjaśnia Liedel.
- Policjantom w Minneapolis nie udało się zapanować nad tłumem. A politycy amerykańscy nie radzą sobie z komunikacją, co pogarsza sytuację. Dotyczy to zarówno burmistrza Minneapolis, jak i prezydenta Donalda Trumpa, którego wpisy na temat zamieszek Twitter uznał za nawołujące do eskalacji agresji. Społeczeństwo ma prawo protestować i się gromadzić, ale często bywa tak, że tłum nie jest do końca opanowany. A ludzie zaczynają zachowywać się agresywnie i łączą się z tym emocje. Amerykanie mają problem z rasizmem i w takich sytuacjach dużą rolę zaczynają odgrywać elementy polityczne. Protest przekształca się w zamieszki, plądrowanie sklepów, napady na komisariaty czy policjantów. Ta sytuacja wymknęła się spod kontroli - mówi Liedel.
Od kilku dni w Polsce toczy się dyskusja na temat działań policji pod siedzibą radiowej Trójki, gdzie protestowano przeciwko decyzjom kierownictwa publicznego Radia. A policja miała użyć pałek wobec protestujących. Zdjęcia z interwencji opublikowała "Wyborcza".
- Interwencja, która miała miejsce w Minneapolis, to interwencja, jakiej policjanci dokonują setki razy dziennie, również w Polsce. Często przy takich zatrzymaniach stosuje się środki przymusu bezpośredniego. Ale polscy policjanci z nielicznymi wyjątkami stosują się do przepisów, które są precyzyjnie określone. Różnica jest taka, że w Polsce jest o wiele mniej takich przypadków niż w Stanach Zjednoczonych. Policjanci interweniowali pod Trójką, bo uznali, że ktoś narusza przepisy. Trudno jest mi jednak określić czy użycie środków przymusu było uzasadnione, a policjanci mieli do tego podstawy. Ważne, aby szybko zostały w tej sprawie przeprowadzone czynności wyjaśniające - komentuje Liedel.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku
Zobacz także
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl