Staniszkis oskarża: europosłowie PiS grają jak Sikorski
Wbrew zapewne intencjom prezesa, PiS w Parlamencie Europejskim zaczął w kwestii integracji Ukrainy z UE grać jak Sikorski - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski. Jej zdaniem cicha reorientacja linii PiS w Parlamencie Europejskim jest na rękę i Rosji, i Niemcom. Autorka zastanawia się też, czy zmiana linii PiS w PE jest związana z odsunięciem przez partię Pawła Kowala i wzmocnieniem głosu Zbigniewa Ziobry.
Przeczytaj: Od słowa do pięści, czyli polityka po ukraińsku
Pięści i krew - jatka w ukraińskim parlamencie - zdjęcia
Są różne odmiany władzy. Dyktat formy jest jedną z nich - w dotyczącym nas Traktacie Lizbońskim wciąż aktualizowaną i reinterpretowaną. Ów dyktat ma trzy filary. Najpierw - akceptacja równoprawności odmiennych systemów wartości, co oznacza automatyczną rezygnację z absolutyzowania któregokolwiek. Przynajmniej na poziomie prawa państwowego. Potem - skoncentrowanie władzy na dwóch kwestiach: wciąż renegocjowanych standardów minimalnych, reguł dotyczących "rozpoznawania" (czyli wtłaczania okruchów realności w odpowiednie procedury) i reguł zmiany.
Ta ostatnia władza dopadła nas ostatnio - chodzi o ew. zmianę Traktatu. Jest w nim "kładka" mówiąca jak to zrobić: jednomyślność już nie jest konieczna. Ale jest też procedura zablokowania zmiany, jeżeli większość krajowych parlamentów się jej sprzeciwi. Wymaga to jednak nadania owym parlamentom nowych kompetencji. U nas to zaniedbano, a obecna ustawa kompetencyjna jest zbyt wąska. I tak - nie rozumiejąc, na czym polega dyktat formy - jesteśmy nieobecni. Przeceniamy za to klientelistyczne relacje z najsilniejszymi aktorami UE.
Ziobro i Legutko wygrywają z Kowalem
A w grach na forum Europy (i na scenie globalnej) nastąpiło przyspieszenie. Eurogrupa, rozdarta między obowiązek finansowania swoich członków zagrożonych finansową destabilizacją a rozpadem (po ich ewentualnym wyjściu za strefy euro), wybiera to pierwsze. Dla Merkel i Sarkozyego eurogrupa to innowacyjny projekt polityczny i instrument globalnego współzawodnictwa. Koszty utrzymania strefy euro wymagają zdyscyplinowania peryferii: stąd wspomniane zmiany w TL.
Ale sytuacja jeszcze się komplikuje, bo Niemcy mają swoją własną strategię wobec Białorusi i Ukrainy, inną niż dyplomacja UE. Niemcom chodzi o wyłuskanie najwartościowszych zasobów bez pełnej integracji. Na Białorusi polski MSZ wydaje się wspierać taką właśnie grę. Co do Ukrainy był w europarlamencie silny głos Pawła Kowala z PiS zgodny z doktryną Giedroycia, czyli zdecydowanie za szybką, pełną integracją. Ale ostatni konflikt z PiS spowodował nagłą marginalizację Kowala: dziś w imieniu grupy europosłów przemawiają w kwestii Ukrainy Ziobro i Legutko. I obaj (w imię zresztą fundamentalistycznych argumentów, iż Ukraina "nie spełnia standardów") wsparli linię Niemiec: nie intensyfikować konfliktów UE z tym krajem przed wyborami, co dałoby silny sygnał, wpłynęło na prozachodnie wybory i przyspieszyło integrację.
PiS chciał się przeciwstawić Kowalowi?
Wbrew zapewne intencjom prezesa, PiS w Parlamencie Europejskim zaczął w tej kwestii grać jak Sikorski. Czy temu właśnie miało służyć odsunięcie Kowala? I wcześniej - wyrzucenie Jakubiak, bo Kowal wspomniał, że się za nią ujmie? I dość brutalna rozmowa z Kuchcińskim przyspieszająca akces Kowala do dysydentów? Ko skoordynował tę cichą reorientację linii PiS w Parlamencie Europejskim? Jest ona na rękę i Rosji i Niemcom. A może nie było koordynacji, tylko - mechanicznie - chodziło po prostu o zademonstrowanie stanowiska odwrotnego niż Kowal? Czy tak się robi politykę? Czy o to chodziło?
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski