Stanisław Piotrowicz: nie prowadziłem postępowania ws. księdza oskarżonego o molestowanie
Nigdy jako prokurator nie prowadziłem postępowania przygotowawczego w sprawie księdza pomówionego o molestowanie seksualne dzieci. Wszystkie przypisywane mi wypowiedzi są nieprawdziwe - oświadczył Stanisław Piotrowicz z Prawa i Sprawiedliwości. Nowy szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, czternaście lat temu umorzył sprawę proboszcza M. z Tylawy, podejrzanego o molestowanie seksualne dzieci - donosiła w czwartek gazeta.pl. Działania duchownego Piotrowicz miał tłumaczyć ojcowską czułością i umiejętnościami terapeutycznymi.
Posła PiS na przewodniczącego komisja wybrała jednogłośnie na swoim pierwszym posiedzeniu we wtorek. Piotrowicz podkreślił, że praca w komisji zajmującej się tą tematyką nie jest dla niego nowością. - Przez dwie kadencje byłem senatorem, a w jednej kadencji kierowałem analogiczną komisją w Senacie - komisją sprawiedliwości, praw człowieka i petycji. W Sejmie poprzedniej kadencji byłem wiceprzewodniczącym tej komisji - zaznaczył. Zapewnił, że "reguły funkcjonowania komisji" oraz "problematyka" są mu znane.
Gazeta.pl przypomina, że w listopadzie 2001 roku Stanisław Piotrowicz, będąc prokuratorem w Krośnie, umorzył postępowanie wobec księdza M. z Tylawy, który podejrzany był o molestowanie seksualne nieletnich. Piotrowicz wyjaśniał wówczas, że, zachowania proboszcza nie miały podtekstu seksualnego. - Nikogo to w tym środowisku nie raziło - mówił "Gazecie Wyborczej".
Dodawał, że duchowny miał wyrażać ojcowską czułość i miał zdolności bioenergoterapeutyczne. Obecny poseł PiS powoływał się na zeznania, z których wynikało, że jeśli dziecko bolał brzuch, to po dotknięciu przez księdza dolegliwość ustępowała.
Piotrowicz tłumaczył również nocowanie księdza z dziećmi na plebanii. - Dla dzieci nocowanie w obcym domu jest atrakcją. Kąpiel wynikała zaś z tego, że dzieci były brudne. Całowanie w usta według niego było na zasadzie "daj ciumka" czy "gilgotanie brodą" - wyjaśniał Piotrowicz czternaście lat temu dziennikarzom.
- Prokuratura uznała, że legalne jest zaspokajanie seksualnych potrzeb przy pomocy dzieci: dotykanie, wkładanie im rąk do majtek, całowanie z języczkiem... A może panowie z prokuratury wiedzą, że chodzi o dzieci z wioski, za którymi mało kto może się wstawić, a osoba oskarżana przeze mnie ma wielu wpływowych przyjaciół - mówiła "Gazecie Wyborczej" Lucyna Krawiecka, która złożyła zawiadomienie do prokuratury, bo zaniepokoiły ją relacje dzieci.
Kiedy decyzję o umorzeniu zaskarżono, sprawą zajęli się śledczy z Jasła. W 2004 roku 65-letni ksiądz został skazany na dwa lata więzienia z zawieszeniem na pięć za molestowanie sześciorga dzieci.
To nie jedyne kontrowersje wokół nowego szefa sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Dwa lata temu Tomasz Sekielski w programie "Po prostu" w TVP informował, że w latach 80. Piotrowicz (wówczas członek PZPR) przygotował akt oskarżenia wobec Antoniego Pikuli, opozycjonisty oskarżonego o kolportaż nielegalnych wydawnictw. Według ustaleń Sekielskiego, w 1984 roku Piotrowicz miał zostać odznaczony brązowym krzyżem zasługi.
Z kolei w czerwcu 2014 roku media informowały o ulotkach Piotrowicza, wówczas podkarpackiego kandydata PiS na europosła, które tuż przed eurowyborami otrzymali więźniowie z aresztu śledczego w Chmielowie. Osadzeni dostali je w paczkach razem z kawą czy papierosami. Polityk od ulotek się wtedy odcinał i tłumaczył, że nie wie, kto je wysłał.
"Nie wydałem postanowienia o umorzeniu postępowania"
"Nigdy jako prokurator nie prowadziłem postępowania przygotowawczego w sprawie księdza pomówionego o molestowanie seksualne dzieci, a w szczególności nie wykonywałem w takim postępowaniu żadnych czynności procesowych, w tym również nie wydawałem postanowienia o umorzeniu postępowania (dowód: akta postępowania przygotowawczego). Przypisywane mi w tym kontekście wypowiedzi są również nieprawdziwe, a dobór rzekomo wypowiadanych słów i ich kompilacja ma na celu ośmieszenie i zdyskredytowanie" - wyjaśnia w przesłanym do mediów oświadczeniu Piotrowicz.
"Nigdy nie oskarżałem przed sądem działaczy opozycyjnych. W szczególności nie oskarżałem przed sądem wymienianego w mediach działacza z Jasła (dowód: akta sądowe) Za odmowę prowadzenia takich śledztw po wprowadzeniu stanu wojennego zostałem przeniesiony z prokuratury wojewódzkiej do rejonowej. Prawdą jest to, że jako prokurator wielu takim osobom pomogłem, o czym przez lata musiałem milczeć, by osobiście nie narazić się na karę surowszą od tej jaka groziła tym, którym wówczas pomagałem" - czytamy w oświadczeniu posła.
"Nigdy nie prowadziłem żadnej kampanii wyborczej w aresztach śledczych lub zakładach karnych, w szczególności nie rozprowadzałem tam żadnych materiałów wyborczych i do nikogo o to nie zwracałem się. We wszystkich ulotkach wyborczych zawsze była informacja, że jestem byłym wieloletnim prokuratorem (dowód: akta śledztwa Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu). Natomiast autorów szkalujących mnie tekstów i tych, którzy je rozpowszechniają wzywam do ich usunięcia z przestrzeni publicznej. W przeciwnym wypadku podejmę zdecydowane kroki zmierzające do wyciągnięcia odpowiednich konsekwencji prawnych" - podsumowuje poseł.