Stan jednego z rannych w katastrofie śmigłowca bardzo ciężki
Stan jednego z sześciu żołnierzy rannych podczas katastrofy śmigłowca na poligonie drawskim lekarze określili w sobotę jako bardzo ciężki. Pozostali "rokują nadzieję na poprawę" - poinformował szef biura prasowego ćwiczeń "Donośna Surma 2003", ppłk Krzysztof Grygiel.
W katastrofie śmigłowca Mi-24 D z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim, do której doszło w piątek około godziny 16 na pasie taktycznym w Bucierzu (miejscowości leżącej w centrum poligonu), zginęły trzy osoby.
Dwóch z ośmiu żołnierzy lecących śmigłowcem zginęło na miejscu; po przewiezieniu do szpitala zmarł ranny żołnierz, który w chwili wypadku znajdował się w miejscu upadku maszyny. Sześciu rannych trafiło do szpitali w Wałczu i Drawsku Pomorskim.
"Stan jednego z rannych, który znajduje się w szpitalu w Wałczu, lekarze oceniają nadal jako bardzo ciężki. Trzech innych rannych, którzy są także w szpitalu w Wałczu, poddanych zostało operacjom i zdaniem lekarzy ich stan rokuje nadzieję na poprawę. Natomiast w szpitalu w Drawsku Pomorskim znajdują się dwaj żołnierze, którzy mają mniej poważne obrażenia" - powiedział ppłk Grygiel.
Przyczyny wypadku bada specjalna komisja. Jak powiedział ppłk Grygiel, nie można w tej chwili określić, kiedy zakończy ona pracę. "Z reguły trwa to dosyć długo" - zaznaczył.
Według wstępnych ustaleń, przyczyną wypadku śmigłowca, który w ramach ćwiczeń ratowniczych leciał na niskiej wysokości, był prawdopodobnie nagły podmuch silnego wiatru. Mógł on spowodować utratę sterowności maszyny.
W trwających od środy na poligonie drawskim ćwiczeniach "Donośna Surma 2003" bierze udział około 5 tys. żołnierzy. To największe od pięciu lat ćwiczenia polskich wojsk lądowych. Po wypadku śmigłowca szef Sztabu Generalnego gen. Czesław Piątas wydał decyzję o wstrzymaniu do odwołania lotów śmigłowców w rejonie manewrów. Ćwiczeń jednak nie przerwano. (mk)