Stan gry w Afganistanie. Długotrwała interwencja USA i Zachodu nie przyniosła stabilizacji
• Mija rok od zakończenia operacji ISAF w Afganistanie.
• Mimo długotrwałej interwencji Afganistan nadal jest niestabilny.
• Władze centralne mają problem ze zdobyciem zaufania plemiennego społeczeństwa, a o wpływy i posłuch talibów walczą organizacje Al-Kaidy i Państwa Islamskiego, które darzą się otwartą wrogością.
• Swoje interesy w najbliższym czasie chcą w Afganistanie realizować w Pakistan, Indie, Rosja oraz Iran i nie zawsze idą one w parze ze stabilizowaniem sytuacji.
17.12.2015 09:24
Gdy w 2010 roku Sojusz Północnoatlantycki podjął ostateczną (i jak pokazał dalszy rozwój wydarzeń - nieodwołalną) decyzję o zakończeniu operacji ISAF w Afganistanie wraz z nadejściem sylwestrowej nocy 31 grudnia 2014 roku, istniała jeszcze wątła nadzieja, że uda się jednak w ciągu tych kolejnych niemal czterech lat ustabilizować sytuację w tym państwie.
Niestety, wyznaczenie dokładnego momentu zakończenia wojny i trzymanie się tego harmonogramu bez względu na zmieniające się (na niekorzyść NATO)
okoliczności strategiczne i operacyjne sprawiło, że sytuacja w Afganistanie ostatecznie wymknęła się spod kontroli na długo przed końcem 2014 roku. Co więcej - im bliżej było do tej symbolicznej daty, tym bardziej stawało się jasne, że Afganistan i jego mieszkańcy nie są jeszcze w pełni gotowi na samodzielne funkcjonowanie bez wszechstronnej i szerokiej asysty wspólnoty międzynarodowej.
Afganistan, czyli Irak sprzed czterech lat
A przecież Zachód mógł uniknąć kolejnej porażki, wyciągając wnioski z sytuacji w Iraku, z którego Amerykanie wycofali się - równie przedwcześnie - w grudniu 2011 roku. Także i w tamtym przypadku Waszyngton kierował się głównie partykularnymi interesami, nie oglądając na realia polityczne i strategiczne w Iraku i jego otoczeniu. W efekcie względna stabilizacja Iraku - uzyskana kosztem wielkich nakładów finansowych i licznych ofiar - została błyskawicznie po 2011 roku zaprzepaszczona, a ostatecznym rezultatem tego stanu rzeczy stało się powstanie Państwa Islamskiego (IS) i jego błyskotliwe sukcesy w 2014 roku.
Dzisiaj Afganistan pod wieloma względami przypomina Irak sprzed czterech lat, a więc zaraz po wycofaniu się Amerykanów. Państwo afgańskie, tak jak i kraj położony między Eufratem a Tygrysem, targane jest silnymi wewnętrznymi konfliktami politycznymi, społeczno-ekonomicznymi i etniczno-wyznaniowymi. To państwo o słabo rozwiniętych i wciąż niezbyt sprawnie funkcjonujących instytucjach, mechanizmach i procedurach. To również skorumpowane, mało popularne "w terenie" urzędy centralne i ludzie pełniący formalnie najwyższe funkcje polityczne, w istocie obsadzani - pomimo istnienia fasadowych reguł demokratycznych - na niejasnych do końca kryteriach klanowych, rodowych lub etniczno-wyznaniowych. To wreszcie słaby, pozbawiony etosu i o niskim morale aparat bezpieczeństwa państwa, na czele z siłami zbrojnymi budowanymi faktycznie w oparciu o kryteria wyznaniowe i/lub etniczne.
I podobnie jak w Iraku, tak i w Afganistanie te nieudolne władze, słabe siły bezpieczeństwa i papierowa armia stoją właśnie w obliczu szybko narastającego zagrożenia ze strony dobrze zorganizowanych, zdeterminowanych i zmotywowanych przeciwników. A Talibowie, dążący do odbudowy swojego emiratu, systematycznie i niepowstrzymanie - niczym Państwo Islamskie w przypadku Iraku - poszerzają zasięg swych terytorialnych zdobyczy i umacniają pozycję na już zajętych terenach kraju.
Pole bitwy islamistów
W rok po zakończeniu misji ISAF, talibowie kontrolują już ok. 75 spośród 398 afgańskich dystryktów (a więc niemal jedną piątą). Te dystrykty to dzisiaj swego rodzaju przyczółki, umożliwiające podejmowanie dalszych działań zmierzających do odtworzenia Islamskiego Emiratu Afganistanu. Kolejne ok. 30 proc. dystryktów Afganistanu to arena narastających walk między talibami a siłami rządowymi. Tym samym ponad połowa obszaru państwa afgańskiego jest zatem obecnie miejscem zbrojnej konfrontacji między władzami a rebelią.
Jakby tego było mało, od ponad roku aktywnie działają też w Afganistanie, jak również w sąsiednim Pakistanie, struktury kalifatu. Tzw. wilajet (prowincja) Chorasan z Państwa Islamskiego coraz śmielej próbuje wykroić dla siebie kawałek afgańskiego tortu, walcząc zarówno z siłami rządowymi i resztkami wojsk zachodnich, jak i talibami.
Wbrew pozorom fakt, iż obie islamistyczne formacje działające w Afganistanie zwalczają się nawzajem, nie poprawia sytuacji władz w Kabulu. Wręcz przeciwnie - zarówno talibowie, jak i IS dążą do eskalacji swych działań, mając chyba nadzieję, że im więcej i bardziej krwawych ataków przeprowadzą, tym lepsza będzie ich pozycja w wyścigu o prymat w afgańskim ruchu dżihadu. Cierpią na tym jednak wyłącznie afgańscy cywile - ub. rok (2014) był najgorszym jeśli chodzi o ilość cywilnych ofiar afgańskiego konfliktu; jak wszystko na to wskazuje, w bieżącym roku ten smutny rekord ma wszelkie szanse na pobicie.
Konfrontacja między talibami a IS w Afganistanie jest tak zażarta i krwawa, bo wpisuje się w szerszy kontekst rywalizacji między Państwem Islamskim a Al-Kaidą, obecną na terenie afgańsko-pakistańskiego pogranicza nieprzerwanie od dwóch dekad.
Talibowie - choć osłabieni niedawnym ujawnieniem faktu śmierci swego legendarnego przywódcy mułły Mohammada Omara, który zmarł w 2013 roku, oraz licznymi przypadkami zdrady lokalnych komendantów, którzy wybrali wierność kalifowi Ibrahimowi - wciąż trwają (jako ugrupowanie) przy sojuszu z Al-Kaidą. Ta odpłaca im się intensyfikacją wsparcia i większym zaangażowaniem swych sił i środków w działania talibów przeciwko Kabulowi i afgańskim strukturom kalifatu. To właśnie Al-Kaida stoi za największymi i najbardziej spektakularnymi operacjami militarnymi i terrorystycznymi Talibanu w ostatnim roku, takimi jak m.in. zdobycie Kunduzu, liczne zamachy w Kabulu (w tym na bazę sił NATO) czy niedawny atak na ambasadę Hiszpanii w centrum afgańskiej stolicy.
Restauracja Al-Kaidy
Przy planowaniu, organizacji i przeprowadzaniu wyżej wymienionych ataków istotny udział mają z pewnością struktury Al-Kaidy Subkontynentu Indyjskiego (AQIS) - najmłodszego oficjalnego odgałęzienia regionalnego Al-Kaidy, sformowanego na jesieni 2014 roku. AQIS skupia większość regionalnych radykalnych grup islamistycznych, wiernych centrali Al-Kaidy i jej emirowi, Ajmanowi az-Zawahiriemu, łącząc je w jedną, zunifikowaną strukturę organizacyjną. To zjednoczenie organizacji i grup dżihadystycznych regionu Azji Południowej i Centralnej, w rzeczywistości jednak blisko współpracujących ze sobą już od wielu lat, miało za zadanie odzyskanie przez Al-Kaidę pozycji lidera w rywalizacji z IS o "rząd dusz" wśród radykalnych muzułmanów na świecie.
W tym sensie ew. sukces w Afganistanie, odniesiony wspólnie z talibami - w postaci pokonania władz w Kabulu i restauracji emiratu - dawałby Al-Kaidzie szanse na propagandowe i medialne zrównoważenie sukcesów Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie. Tym bardziej, że sam region historycznego Chorasanu, obejmującego niegdyś tereny dzisiejszego Afganistanu, Pakistanu, Iranu i części Azji Centralnej, ma niezwykle ważne miejsce w islamistycznej mitologii i profetyzmie dotyczącym "końca czasów", sprawiając, że zarówno kalifat, jak i Al-Kaida nie porzucą dążeń do objęcia go swoją wyłączną kontrolą.
Pakistan popiera talibów
Ale islamscy radykałowie rożnej maści nie są jedynymi, którzy aktywnie włączają się do gry o przyszłość Afganistanu i całego regionu. W rozgrywce tej aktywnie uczestniczą już praktycznie wszyscy sąsiedzi tego kraju, a nawet i te państwa, które - choć nie graniczą z nim bezpośrednio (jak Rosja i Indie) - to traktują go jako ważny element własnego bezpieczeństwa i swych regionalnych interesów strategicznych. I co najważniejsze, niemal każdy z tych aktorów ma już w Afganistanie swych protegowanych i sojuszników, dzięki którym ma nadzieję wpływać na sytuację w tym kraju.
Najwięcej możliwości w tym względzie ma oczywiście Pakistan, który otwarcie wspiera talibską rebelię. Islamabad musi jednak uważać, aby nie dopuścić do nazbyt szybkiego zwycięstwa talibów w Afganistanie, mogłoby to bowiem stwarzać poważne zagrożenie dla integralności terytorialnej i stabilności samego Pakistanu. Afgańscy Pasztuni, po zdobyciu Kabulu i umocnieniu się w Afganistanie (lub przynajmniej jego południowej i wschodniej części), mogliby bowiem podjąć próbę powrotu do dawnej, jeszcze XIX-wiecznej, idei suwerennego, niepodległego "Pasztunistanu", rozciągającego się po obu stronach obecnej granicy afgańsko-pakistańskiej (tzw. linii Duranda).
Strategia Indii
Ale Afganistan to także pole coraz większej aktywności głównego wroga Pakistanu - czyli Indii. New Delhi już od kilku lat realizuje politykę pogłębiania zaangażowania (głównie ekonomicznego i z zakresu tzw. soft power) w Afganistanie, widząc w tym bardzo skuteczny instrument geopolitycznego okrążania i osłabiania Pakistanu. Nie bez znaczenia jest tu także kontekst chiński, czyli budowanie przez Indie przeciwwagi dla szybko narastającego zainteresowania Afganistanem ze strony Pekinu.
Chiny, bliski sojusznik Islamabadu i regionalny rywal Indii, także traktują Afganistan jako doskonały teren dla projekcji swej siły i realizacji interesów strategicznych. Chińska aktywność w Afganistanie (głównie ekonomiczna i infrastrukturalna) ma na celu poszerzenie oddziaływania Państwa Środka w tym kraju, a także utrudnić podobne zamiary innym regionalnym graczom, w większości co najmniej rywalizującym z Pekinem.
Rozgrywka Kremla
Bardzo zbliżone intencje ma także Rosja, która - chyba jako jedyne po Pakistanie regionalne mocarstwo - wypracowała sobie skuteczne narzędzia dla rozgrywania skomplikowanych układów w afgańskiej polityce wewnętrznej. Warto pamiętać, że to właśnie Rosjanie zainicjowali reaktywację Sojuszu Północnego, czyli słynnego polityczno-militarnego związku grup etnicznych zamieszkujących północne regiony Afganistanu, który przed 2001 rokiem stawił skuteczny opór pasztuńskim talibom, nadciągającym z południa.
Dzisiaj reaktywowany "Sojusz Północny-bis" ma, według zamiarów Kremla, powtórzyć tamten sukces - po zakończeniu misji ISAF, wycofaniu się większości sił międzynarodowych i ograniczeniu zainteresowania Afganistanem ze strony opinii publicznej Zachodu chroniąc nie tylko północny Afganistan, ale i bliską rosyjskim interesom Azję Centralną.
Iran spogląda na sąsiada
Swoje "trzy grosze" w kwestii przyszłości Afganistanu chce też oczywiście dorzucić i Iran. W odróżnieniu jednak od innych regionalnych graczy, Teheran kieruje się w swej afgańskiej strategii zarówno względami pragmatycznymi - głównie dążeniem do zabezpieczenia własnych interesów wobec wysoce niepewnej przyszłości tego kraju - jak i czysto ideologicznymi, związanymi z narastającą w świcie islamu rywalizacją sunnicko-szyicką.
Przed swym upadkiem w roku 2001, Islamski Emirat Afganistanu - jako organizacyjna emanacja skrajnie radykalnej, sunnickiej interpretacji islamu - była otwarcie wroga szyickiej Islamskiej Republice Iranu. Teheran aktywnie stara się więc dzisiaj zminimalizować prawdopodobieństwo ponownego powstania za swoją wschodnią granicą radykalnego, islamistycznego sunnickiego tworu państwowego. Przynajmniej w tym ogólnym, strategicznym aspekcie cele Iranu względem Afganistanu są w zasadzie tożsame z założeniami polityki USA i Zachodu.
Afganistan o sobie przypomni
Ta międzynarodowa rywalizacja wokół Afganistanu nie jest jednak czynnikiem, który sprzyjałby stabilizacji sytuacji w tym kraju. Nawet "rokowania pokojowe" między rządem w Kabulu a talibami i zbrojną rebelią, organizowane w Islamabadzie (najgorszym z możliwych miejsc na takie przedsięwzięcia!) są jedynie parawanem dla prawdziwych intencji graczy i podmiotów zainteresowanych przyszłością Afganistanu.
I chyba tylko państwa zachodnie, które poniosły w latach 2001-2014 bilionowe koszty finansowe swej wojskowej obecności w Afganistanie, straciwszy tam łącznie kilka tysięcy żołnierzy - zdają się dzisiaj najmniej zainteresowane przyszłością tej części świata.
Być może pokutuje tu naiwne przekonanie, że jeśli my zapomnimy o nich, to oni zapomną o nas. Ale Afganistan i tak przypomni Zachodowi o swym istnieniu i swej sytuacji - choćby poprzez udział jego obywateli w masowym napływie imigrantów, zalewających od kilku miesięcy Europę. W tym sensie nie uda nam się całkowicie uciec od problemów, do powstania których pośrednio się przyczyniliśmy, nie doprowadzając do skutecznego końca interwencji rozpoczętej w Afganistanie w 2001 roku.
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.