"Stan epidemii uchwalony z naruszeniem prawa". Polska zapłaci wysokie odszkodowania?
Jednym z głównych argumentów PiS-u przeciwko wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej - obok "nieadekwatności konstytucyjnej" - była kwestia odszkodowań, które Skarb Państwa musiałby wypłacić poszkodowanym przedsiębiorcom. Tymczasem może się okazać, że zagraniczne korporacje i tak po nie sięgną. Wszystko ze względu na "wadliwie ustanowiony stan epidemii" - twierdzi mec. Andrzej Mikosz.
W Polsce przynajmniej od końca marca, aż do stopniowego rozmrażania gospodarki, funkcjonowaliśmy w faktycznym stanie klęski żywiołowej. Artykuł 21 ustawy mówił bowiem o tych ograniczeniach praw obywatelskich, które na mocy ustawy epidemicznej z 2008 r. i tak wprowadzone zostały życie. To m.in.: obowiązek poddania się kwarantannie, ograniczenie przebywania na wyznaczonych obszarach kraju, ograniczenie sposobu przemieszczania się oraz zawieszenie działalności wyznaczonych przedsiębiorstw i punktów usługowych.
Dlaczego rząd ominął stan klęski żywiołowej?
Po co zatem obchodzić przepisy stanów nadzwyczajnych? Oficjalna i nieoficjalna narracja rządu dzieli się tutaj na trzy argumenty. Po pierwsze, skoro organy konstytucyjne państwa funkcjonują w sposób nieprzerwany oraz obraduje Sejm i Senat, nie ma sensu sięgać po ostateczne rozwiązania. Po drugie, do czego przyznawano się już mniej chętnie - stan klęski żywiołowej, nawet wprowadzony na jeden dzień, opóźniałby wybory prezydenckie o trzy miesiące, czyli wyznaczał je w gorszym dla Andrzeja Dudy momencie, gdy rząd spodziewa się niezadowolenia społecznego ze względu na kryzys ekonomiczny. Po trzecie i najważniejsze - brak stanu klęski żywiołowej miał być motywowany troską o Skarb Państwa, który tym samym otworzyłby furtkę do odszkodowań dla osób fizycznych i firm, które poniosłyby straty w wyniku pandemii.
Kwestię tę reguluje ustawa z 2002 r. "o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela", która w punkcie drugim zakłada wprost, że każdemu, kto poniósł stratę majątkową w następstwie ograniczenia jego praw "w czasie stanu nadzwyczajnego, służy roszczenie o odszkodowanie". Kropka. Jak w rozmowie z Wirtualną Polską twierdzi mec. Andrzej Mikosz, były minister skarbu w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, stan klęski żywiołowej nie musiałby prowadzić do takiego stanu rzeczy, natomiast istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że państwo polskie odszkodowania i tak wypłaci. Dlaczego?
Wadliwie wprowadzony stan epidemii?
- Wynika to z faktu wprowadzenia przez rząd stanu, który nie odpowiada rzeczywistości. Przecież nie zmagamy się dzisiaj z lokaną epidemią, ale z tzw. transmisją poziomą patogenu na terytorium całego państwa - czyli pandemią. Nie da się walczyć z globalną pandemią metodami epidemicznymi. Nie możemy wydzielić "stref zero", nie mamy przecież do czynienia z regionalnym zjawiskiem pojawienia się świńskiej grypy - twierdzi nasz rozmówca. Zdaniem Andrzeja Mikosza, ustanowienie reżimu prawnego, który rozmija się ze stanem faktycznym może skutkować domaganiem się odszkodowań przez zagraniczne korporacje. Wszystko na mocy przepisów art. 417 kodeksu cywilnego, dotyczącego bezprawnego działania urzędników. - Firmy będą w stanie działać również przy użyciu zapisów umów o wzajemnej ochronie inwestycji, korzystając z trybunałów arbitrażowych i narzędzi prawa międzynarodowego - twierdzi mecenas.
Aby uniknąć takiej ewentualności, należałoby możliwie szybko znowelizować wspomnianą ustawę z 2002 r., o "miarkowanie odszkodowań" na mocy przepisu art. 228 ust. 4 konstytucji, który uprawnia Sejm i Senat do określenia zakresu i podstaw oraz trybu wyrównywania przez Skarb Państwa strat majątkowych. - Ten rodzaj miarkowania może obowiązywać tylko w przypadku stanów nadzwyczajnych, nie obowiązuje natomiast w przypadku stanu epidemii - dodaje Mikosz.
Dzięki temu możliwy stałby się wariant, w którym na terytorium Polski obowiązuje odpowiadający faktom stan klęski żywiołowej, wybory przeniesione są aż do czasu przywrócenia bezpieczeństwa i pełni praw obywatelskich, a znowelizowana ustawa o odszkodowaniach, znosiłaby możliwość ubiegania się o nie w zakresie, który wykracza poza możliwości budżetu.
- Być może rząd liczy na to, że po pandemii koronawirusa powstaną jakieś międzynarodowe regulacje prawne, które zlikwidują ten problem, ale na dzień dzisiejszy widmo ubiegania się o rekompensatę utraconych dochodów ze względu na źle wprowadzone prawo jest realne - przestrzega były minister dodając, że za obchodzenie konstytucji grozi odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu.
Marcin Makowski dla Wiadomości WP