PolskaSpurek wystartuje? "Polska zasługuje na prezydentkę feministkę i wegankę"

Spurek wystartuje? "Polska zasługuje na prezydentkę feministkę i wegankę"

Sylwia Spurek o weganizmie i swoim ślubie
Sylwia Spurek o weganizmie i swoim ślubie
Źródło zdjęć: © East News | Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Sylwia Bagińska
23.04.2022 15:14, aktualizacja: 23.04.2022 19:37

Sylwia Spurek, posłanka Parlamentu Europejskiego, wyznała w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że "chce zostać prezydentką". We fragmencie rozmowy poświęconym weganizmowi odniosła się też do działalności Roberta Makłowicza. Opowiedziała również o cichym ślubie, który wzięła ze względu na strach przed pandemią COVID-19.

Sylwia Spurek została zapytana w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" o to, czy weźmie udział w najbliższych wyborach prezydenckich. - Gdyby dziesięć lat temu, w 2012 r., ktoś mi powiedział, że będę sprawować tak ważne stanowisko jak zastępczyni RPO, tobym mu nie uwierzyła. Gdy w 2015 Adam Bodnar zaproponował mi to stanowisko, to w życiu bym nie powiedziała, że za jakiś czas wejdę do polityki. Powiedziałabym wtedy, że nigdy w życiu - wyznała.

Europosłanka uważa, że "Polska zasługuje na prezydenta, a najlepiej prezydentkę, która będzie feministką i weganką. Polska tego potrzebuje".

Polityczka na łamach "GW" została zapytana również o to, czy zdaje sobie sprawę, że gdyby Adam Bodnar również wystartował, to byliby rywalami w wyścigu. - Wiem, że z dzisiejszej perspektywy moje szanse są zerowe, ale nie traktuję polityki w kategoriach rywalizacji i walki o władzę. Taka kampania byłaby doskonałą okazją do mówienia o moich wartościach - podkreśliła Spurek.

Europosłanka podkreśliła, że kandydowanie w wyborach i pełnienie funkcji publicznych to dla niej narzędzie do osiągania celów. - W perspektywie najbliższych lat moim celem jest przesuwanie granic debaty. Kiedy weszłam do polityki, dostałam do ręki potężny mikrofon i możliwość głośnego mówienia o rzeczach, o których politycy i polityczki nadal milczą i których nie chcą słuchać od ludzi nauki i organizacji pozarządowych. W tym kontekście kampania prezydencka wydaje się kuszącym pomysłem i być może początkiem czegoś więcej - zaznaczyła.

Sylwia Spurek o przejściu na weganizm

Duża część wywiadu ze Spurek była poświęcona weganizmowi. Zanim posłanka zrezygnowała ze spożywania mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego, jak sama przyznała, "lubiła" tego typu produkty.

Europosłanka wyjawiła, że żałuje, iż tak późno przeszła na weganizm. - Wstydzę się tego, że tak późno otworzyłam oczy. Uważam, że każda świadoma osoba, która ma dostęp do informacji, natychmiast włącza myślenie i zaczyna rozumieć, że stawianie tradycji, religii i nawyków ponad prawa zwierząt jest absurdalne - zaznaczyła.

Polityczka razem z mężem na weganizm przeszli w 2015 roku. Spurek podkreśliła, że bardzo ważny w tego typu zmianach jest dostęp do informacji. Jak zaznaczyła, wszystkim ludziom należy zapewnić nie tylko odpowiednią wiedzę, ale także dostęp do zdrowej i etycznej żywności. - Ja chcę zmienić system, a nie ludzi. Również system nakazów i zakazów, ale przede wszystkim system, który stwarza możliwości realnego wyboru dla wszystkich - wyjaśniła.

Europosłanka dodała, że "nie tylko wierzy w bezmięsny świat, ale wierzy w świat wegański, bez jakiegokolwiek wykorzystywania zwierząt przez ludzi".

Zdaniem Spurak wojna w Ukrainie nie powinna powstrzymywać działań na rzecz odejścia od mięsa. Jej zdaniem nadal trzeba szukać takich możliwości. - To, co dzieje się dzisiaj w Ukrainie, to, do czego posuwa się Putin, to rezultat polityki bez wartości, polityki, która przez lata przymykała oczy na łamanie praw człowieka w Rosji, bo celem były tani gaz, rynki zbytu - wyjaśniła.

- Myślę, że nie ma lepszego czasu na mówienie o weganizmie i stojącej za nim etyce niż czas, kiedy kultura przemocy, kultura milczenia i kultura lekceważenia zbierają tak okrutne żniwo - oceniła.

Sylwia Spurek o Robercie Makłowiczu: będzie przepraszał

Spurek oświadczyła też, że nigdy nie poznała osobiście Roberta Makłowicza. - Ale uważam, że każda osoba publiczna - szczególnie blogerki kulinarne, szefowie kuchni czy gotujący w programach TV - mają do odegrania ogromną rolę w promocji - mówiła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Polityczka podkreśliła jednak, że nie ma prawa oceniać osób oraz ich wyborów, które np. na wizji smażą mięso. - Taka osoba prawdopodobnie nie wie tego wszystkiego, czego ja się dowiadywałam w ostatnich latach i wciąż się dowiaduję. Bo tu nie chodzi o kulinarną zabawę, tu nie chodzi o jedzenie. Za każdą rekomendacją, za każdym ujęciem z telewizyjnego programu Makłowicza, kryje się śmierć jakiegoś zwierzęcia. Musimy się nauczyć, że to, co jest na naszym talerzu, to nie jest nasza prywatna sprawa - oceniła.

Sylwia Spurek stanęła także w obronie aktywistów działających na rzecz klimatu. Podkreśliła, że odgrywają oni ogromną rolę i dodała, że w tym przypadku nie mówi się o radykalności, bo stoimy na progu katastrofy klimatycznej.

- Dla mnie radykałem jest Robert Makłowicz. Przyjdzie taki czas, że będzie przepraszał za to, że przez lata za pieniądze przykładał do tego rękę - podkreśliła.

Sylwia Spurek opowiedziała o swoim cichym ślubie

Na łamach "Gazety Wyborczej" Sylwia Spurek potwierdziła, że ze swoim mężem są razem od ponad 20 lat. Wcześniej para twierdziła, że sformalizuje swój związek wtedy, kiedy "parlament przyjmie ustawę o związkach partnerskich i o równości małżeńskiej". Taką ustawę miała podpisać jeszcze głowa państwa.

Jak wiemy, w Polsce do tej pory do tego nie doszło. Sylwia Spurek wzięła jednak ślub ze swoim partnerem. Ceremonia miała miejsce 27 czerwca 2020 roku. Posłanka do Parlamentu Europejskiego zdradziła, dlaczego tak się stało. - Wzięłam ślub z poczuciem, że naruszam przyjęte przez siebie samą założenia. Ale przyszedł COVID... - zdradziła dziennikarzowi "GW".

Polityczka przyznała, że był to ślub ze strachu. - Tak, przestraszyliśmy się, zaczęliśmy się o siebie bać. Wzięliśmy ślub tuż po pierwszej fali. W czasie pandemii przemieszczaliśmy się pomiędzy Polską a Belgią, jadąc przez Niemcy czy Niderlandy byliśmy zatrzymywani na granicy, pytani, a kim jest ten pan itd. Jako posłanka do PE z paszportem dyplomatycznym byłam zwolniona z różnych restrykcji, ale Marcin był dla mnie obcą osobą, inaczej byłoby, gdyby był małżonkiem. Do tego doszło myślenie, co się wydarzy, jeśli któreś z nas zachoruje - podkreśliła.

Europosłanka potwierdziła, że na ślubie nie było bliskich. Przez rok poza rodzicami i najbliższą rodziną nikt nie wiedział, że odbyła się ceremonia.

Czytaj też:

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (518)
Zobacz także