Sprzeczne informacje o strzelaninie w miejscu poszukiwań zamachowców
Jedna osoba zginęła, a kilka zostało rannych w strzelaninie, do której doszło przed wzięciem w piątek co najmniej jednego zakładnika w Dammartin-en-Goele, na północ od Paryża - poinformowało radio RTL. Doniesienia te zdementowała paryska prokuratura. Francuskie siły bezpieczeństwa trzeci dzień z rzędu ścigają braci podejrzanych o dokonanie środowej masakry w redakcji pisma "Charlie Hebdo" w Paryżu. Samoloty, mające lądować na lotnisku Charles-de-Gaulle, są przekierowywane do innych portów.
09.01.2015 | aktual.: 09.01.2015 11:55
Jak pisze AFP, zakładników (ich liczby nie sprecyzowano) wzięto w lokalnej drukarni w Dammartin-en-Goele. Licząca ok. 8 tys. mieszkańców miejscowość znajduje się ok. 40 km na północny wschód od Paryża.
Wcześniej odbyła się pilna narada z udziałem prezydenta Francois Hollande'a, premiera Manuela Vallsa i szefów policji.
Samoloty, które mają lądować na znajdującym się obok lotnisku Charles-de-Gaulle, są przekierowywane. Na miejsce skierowano dodatkowe siły policyjne.
Poszukiwania trwały od rana
Od rana w regionie Pikardia, oddalonym ok. 80 km na północ od Paryża, trwa obława na podejrzanych o dokonanie środowego zamachu w redakcji tygodnika satyrycznego "Charlie Hebdo" braci Kouachi, 32-letniego Cherifa i 34-letniego Saida. Francuskie władze oświadczyły, że trwa operacja w celu "zneutralizowania" sprawców.
Około godz. 8 rano na miejsce dotarły furgonetki brygady poszukiwawczej. Władze sądzą, że bracia Kouachi, 32-letni Cherif i 34-letni Said, pochodzenia algierskiego, dotarli na piechotę do leśnej okolicy, gdzie się ukryli. W akcji poszukiwawczej biorą udział funkcjonariusze formacji RAID i GIGN, elitarnych jednostek policji i żandarmerii. Wspiera ich pięć śmigłowców.
Służby patrolują także ulice, kontrolują samochody i domy. W Pikardii obowiązuje od czwartku maksymalny poziom alertu antyterrorystycznego. Ten sam poziom alertu wprowadzono w środę w regionie paryskim.
Dzień wcześniej źródła zbliżone do śledztwa informowały, że policyjny helikopter mógł zlokalizować podejrzanych. Bracia zostali także w czwartek rozpoznani przez kierownika stacji benzynowej niedaleko miejscowości Villers-Cotterets.
Ok. 10 km od stacji policja zablokowała wiejską drogę prowadzącą do miejscowości Longpont w departamencie Aisne. Władze nie komentowały żadnych szczegółów, ale na przekazach telewizyjnych widać było uzbrojonych policjantów. Kilka godzin później CNN informowała o konwoju 30-40 samochodów policyjnych wyjeżdżających z miejsca w pobliżu Longpont.
Masakra w redakcji "Charlie Hebdo"
Po ataku w siedzibie satyrycznego tygodnika, w którym w środę zginęło 12 osób, w tym znani rysownicy i dwaj policjanci, zatrzymano dziewięciu ludzi. Wśród nich był 18-letni Mourad Hamyd, zidentyfikowany jako jeden z trzech sprawców, który w nocy ze środy na czwartek oddał się w ręce policji; twierdzi, że jest niewinny.
Źródła w Waszyngtonie poinformowały anonimowo, że bracia Kouachi od lat znajdowali się na amerykańskiej czarnej liście osób podejrzanych o terroryzm, w tym na liście zakazu lotów. W 2011 roku starszy z braci, Said spędził kilka miesięcy w Jemenie, gdzie szkolił się z posługiwania bronią u członka Al-Kaidy; następnie wrócił do Francji. Młodszy, Cherif, w 2008 roku został skazany na karę więzienia za uczestnictwo w grupie islamistycznej, której celem było wysyłanie ochotników do jej odgałęzienia działającego w Iraku.
W piątek, dniu modłów dla muzułmanów, w meczetach w całej Francji ma zostać złożony hołd ofiarom środowego ataku.