"Sprawę zagłuszania telefonów trzeba wyjaśnić"
Według polityków PO, PSL i LiD sprawa zagłuszania telefonów komórkowych pielęgniarek protestujących w Kancelarii Premiera w 2007 roku powinna być wyjaśniona. To temat zastępczy - odpowiadają politycy PiS.
03.02.2008 | aktual.: 11.02.2008 16:44
Radio Zet, powołując się na anonimowych funkcjonariuszy BOR, podało, że dokumenty dotyczące zagłuszania telefonów komórkowych pielęgniarek protestujących w Kancelarii Premiera były antydatowane.
Według stacji, funkcjonariusze BOR twierdzą, że dokumenty dotyczące zagłuszarki w KPRM podpisano dopiero po jej wywiezieniu z budynku, co oznaczałoby złamanie prawa. Jak podała "Zetka", na pytanie, czy dokumentację tworzono po fakcie, nie mogą na razie odpowiedzieć ani minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, ani rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.
Sądzę, że rząd na siłę szuka tematów zastępczych. Ja bym chciał, żebyśmy porozmawiali o jakichś realnych problemach jakie są w naszym kraju i które trzeba rozwiązać - mówił w programie "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu ZET szef klubu PiS Przemysław Gosiewski.
Polityk PiS powiedział, że pielęgniarki nielegalnie okupowały budynek prezesa Rady Ministrów i były tam "bardzo dobrze traktowane". Jeśli chodzi o kwestię kontaktów na zewnątrz, to przypominam, że codziennie wypowiadały się dla TVN24, dla stacji radiowych, więc jeśli chodzi o element braku kontaktu z tymi osobami, to trochę zaskakujące - tłumaczył.
Szef klubu PiS zastrzegł, że nie posiada w tej sprawie "żadnej szczególnej wiedzy".
Również posłanka PiS Elżbieta Jakubiak zaznaczyła, że w tej sprawie nie ma żadnej wiedzy merytorycznej. Jedni będą mówić, że pielęgniarki były zagłuszane, inni, że nie były. Chciałabym, żeby dowody zostały pokazane - zwróciła się do Zbigniewa Chlebowskiego.
Prokuratura prowadzi postępowania, odrobinę cierpliwości - odpowiedział szef klubu PO.
Chlebowski zapewnił, że "ten rząd, ta koalicja zajmuje się również ważnymi sprawami społecznymi", natomiast sprawa zagłuszania pielęgniarek wymaga wyjaśnień.
Poseł PO wyjaśnił, że sprawa "wyszła na jaw z inicjatywy posła LiD-u, który na posiedzeniu komisji administracji i spraw wewnętrznych spytał szefa BOR-u, czy tego typu akcja była przeprowadzana podczas protestu pielęgniarek". Kiedy szef BOR-u wrócił i wykonał wewnętrzne postępowanie, okazało się, że tak, że to jest prawda - zaznaczył Chlebowski. To są praktyki rodem z poprzedniego systemu - podkreślił.
Szef klubu LiD Wojciech Olejniczak zwrócił się do polityków PiS: "kiedy trzeba było rozmawiać z pielęgniarkami, to wy je zagłuszaliście". Ta sprawa musi być wyjaśniona, dlatego, żeby komukolwiek w przyszłości do głowy nie przyszło, żeby takie straszne rzeczy robić - zaznaczył.
To są rzeczy niesłychane, jeżeli ktoś powiedział wczoraj, że może to jest nawet zgodne z prawem, to nie mieści się to w żadnych standardach demokratycznego państwa i to też trzeba zmienić - podkreślił Olejniczak.
Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski powiedział, że "motywem działania poprzedniego rządu był strach, bo to podsłuchiwanie pielęgniarek, to było elementem strachu". Bali się, że coś te pielęgniarki powiedzą i teraz można używać siły fizycznej lub można używać siły technicznej - zaznaczył. Tutaj była użyta siła techniczna do zagłuszania, żeby do czegoś nie doszło - dodał polityk PSL.
W piątek wieczorem, po doniesieniach mediów o zagłuszaniu telefonów pielęgniarek protestujących w Kancelarii Premiera w czerwcu 2007 roku, Donald Tusk spotkał się z wicepremierem, ministrem SWiA Grzegorzem Schetyną, ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim, minister zdrowia Ewą Kopacz i gen. Andrzejem Gawrysiem z Biura Ochrony Rządu.
Piątkowy komunikat Centrum Informacyjnego Rządu informuje, że szef rządu domaga się wyjaśnień w sprawie zagłuszania telefonów komórkowych pielęgniarek protestujących w Kancelarii Premiera w 2007 roku. Wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna zwrócił się do prokuratury z wnioskiem o podjęcie postępowania sprawdzającego w tej sprawie.
Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz potwierdził w piątek, że podczas protestu pielęgniarek w Kancelarii Premiera w czerwcu ub.r. zagłuszano telefony komórkowe. Takie działania były podjęte, na polecenie ówczesnego ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji - mówił rzecznik.
Aleksandrowicz potwierdził słowa szefa BOR, gen. Mariana Janickiego, który powiedział Radiu ZET o zagłuszaniu telefonów w czasie trwania protestu. Przełożonym szefa BOR w tym czasie był wiceminister SWiA, Zbigniew Rau. PAP nie udało się z nim skontaktować. Biuro dostało takie polecenie od szefostwa MSWiA - mówił sobotniej "Gazecie Wyborczej" gen. Janicki. Nie ma na to żadnych dokumentów, polecenie było ustne, ale o sprawie opowiedzieli mi moi współpracownicy - dodał. Wyglądało to tak, że BOR przywiózł do kancelarii premiera specjalne urządzenie. Gdy zostało włączone, telefony komórkowe zostały wyłączone - relacjonował gazecie szef BOR.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski powiedział w TVN24, że przedmiotem działań prokuratury będzie ustalenie tego, kto wydał polecenie użycia sprzętu zagłuszającego. Muszą być prawne podstawy do pojęcia takiej decyzji, nie jest to czyjeś widzimisię, nie wiem czy tutaj takie podstawy były - mówił minister.
Ćwiąkalski powiedział, że choć pielęgniarki przebywały w budynku kancelarii bezprawnie, nie zmienia to faktu, że przez osiem dni były w polu elektromagnetycznym. Trudno mi powiedzieć, jak silne było to pole, z całą pewnością nie jest to bez znaczenia dla zdrowia - powiedział.
Pytany o tę sprawę przez TVN24 b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zwrócił uwagę, że Biuro Ochrony Rządu nie podlegało jemu, tylko ówczesnemu ministrowi SWiA Januszowi Kaczmarkowi. Pamiętam rzeczywiście, że z jego inicjatywy taki pomysł był, czy on taki pomysł rozważał, że w związku z tym, iż panie pielęgniarki bezprawnie zajmują pomieszczenia Rady Ministrów, nie mają podstaw ku temu, by komunikować się - powiedział Ziobro.
Od samego początku mówiłyśmy, że nas zagłuszano. Jest mi przykro, że w demokratycznym kraju używa się takich sposobów - powiedziała sobotniemu dziennikowi "Polska" jedna z pielęgniarek okupująca siedzibę rządu Longina Kaczmarska.
Protest pielęgniarek rozpoczął się 19 czerwca, po kilkutysięcznej manifestacji pracowników ochrony zdrowia w Warszawie, którzy domagali się podwyżek płac i wzrostu nakładów na służbę zdrowia. Cztery pielęgniarki okupowały jedno z pomieszczeń kancelarii premiera, a przed budynkiem ich koleżanki rozbiły namioty, tworząc "białe miasteczko". Protest w budynku zakończył się 26 czerwca, gdy premier spotkał się z okupującymi, a likwidację "białego miasteczka" pielęgniarki ogłosiły 13 lipca.