Sprawa zatonięcia "Bieszczad" w Izbie Morskiej
Od lewej: Waldemar Mieczkowski (reprezentujący armatora), Jerzy Porczyński- pełnomocnik i adwokat Małgorzaty K. oraz Małgorzata K.-jedyna, która przeżyła katastrofę (PAP-Stefan Kraszewski)
Odwoławcza Izba Morska w Gdyni rozpoczęła
we wtorek rozpatrywanie sprawy zatonięcia jachtu "Bieszczady" po
jego kolizji z tankowcem "Lady Elena". Do katastrofy doszło we
wrześniu 2000 roku.
W katastrofie zginęło siedmiu żeglarzy. Ocalała tylko jedna osoba, Małgorzata K. z Łodzi.
Rok po wypadku Izba Morska w Gdyni orzekła, że zła obserwacja, zarówno na tankowcu jak i na jachcie była przyczyną zderzenia obu jednostek. Izba uznała też, że winę za tragiczny wypadek ponosi w 70% załoga "Bieszczad" a w 30% tankowiec "Lady Elena".
Z orzeczeniem tym nie zgadzają się rodziny żeglarzy, którzy zginęli w katastrofie, Centrum Wychowania Morskiego ZHP w Gdyni - właściciel jachtu "Bieszczady", oraz armator statku "Lady Elena". Strony te złożyły odwołanie od orzeczenia.
Swoje orzeczenie w tej sprawie Odwoławcza Izba Morska wydać ma 14 czerwca.
Małgorzata K., jedyna ocalała z katastrofy jachtu "Bieszczady", złożyła pod koniec ubiegłego roku doniesienie do prokuratury w sprawie gróźb pozbawienia jej życia. W zawiadomieniu napisała, że grożono jej śmiercią i miały to robić rodziny ofiar. (iza)