Sprawa molestowania w Szczecinie: to nie wojna z Kościołem
Dominikanin Marcin Mogielski, który spisał zeznania chłopców rzekomo molestowanych w ognisku dla trudnej młodzieży w Szczecinie, uważa, że nagłośnienie sprawy to nie wojna z Kościołem, ale troska o ofiary. Za mną stoją dzieci, dzisiejsi mężczyźni - skrzywdzeni i
poranieni - powiedział w TVN24 o. Mogielski, który przekazał dziennikarzom materiały związane ze sprawą.
10.03.2008 | aktual.: 10.03.2008 22:01
Bez pokazania problemu, można byłoby powiedzieć "coś tam się stało", "ktoś coś na księdza powiedział", "miał zły humor". Tu chodzi o ludzi, którzy zostali brutalnie skrzywdzeni; gdzieś giną te ofiary - dodał.
Jego zdaniem, w trakcie ciągnącej się przez lata sprawy zapomniano o ofiarach; liczył się ksiądz i kuria. Tymczasem, jak podkreślał, ofiary molestowania żyją i wiele z nich nie daje sobie rady w życiu._ Czują się winni, brudni, zamykają się w sobie, potrzebują wsparcia, którego nikt im nie daje_ - ocenił.
W sprawę zaangażował się poseł Jarosław Gowin (PO), który - jak powiedział w TVN24 - zapoznał się z dokumentami i spotkał z osobami usiłującymi wyjaśnić to, co działo się w ośrodku. Zeznań oskarżających było tak wiele, że nie mam wątpliwości, że niestety są to oskarżenia prawdziwe - ocenił Gowin. Ubolewam nad tym, że śledztwo toczy się tak wolno, ale to nieprawda, że Kościół chowa sprawy pod dywan - dodał.
W programie głos zabrał także były wychowanek ośrodka - Kazimierz. Zapewnił, że nie był molestowany i nie ma powodu, by choć przez sekundę oczerniać ks. Andrzeja.
"Gazeta Wyborcza" opisała sprawę molestowania dzieci przez księdza Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie. Dziennik powołuje się na wyznania byłych już podopiecznych ośrodka; do molestowania miało dochodzić na początku lat 90. Według dziennika, chłopcy zwierzyli się wychowawcom, oni zaś w 1995 r. poinformowali o sprawie bp. Stanisława Stefanka, któremu podlegała oświata w archidiecezji. Ten nie uznał ich relacji za wiarygodne i nie porozmawiał z żadnym z chłopców - pisze "GW".
Wychowawcy spotkali się ze zwierzchnikiem bp. Stefanka, abp. Marianem Przykuckim; ten zaufał jednak osądowi biskupa i nie kazał sprawy dalej badać. Odsunął ks. Andrzeja od pracy w ognisku, ale wiosną 1996 r. powierzył mu nadzór nad szkołami katolickimi w Szczecinie. Potem ks. Andrzej kierował Liceum Katolickim w Szczecinie, przewodniczył Stowarzyszeniu Szkół Katolickich.
Wychowawcy nie dali za wygraną. W 2003 r. ich zeznania i relacje ofiar spisał dominikanin Marcin Mogielski. Jego zwierzchnik o. Maciej Zięba przekazał je obecnemu arcybiskupowi szczecińsko- kamieńskiemu Zygmuntowi Kamińskiemu. Metropolita zajął się sprawą dopiero gdy wychowawcy zasugerowali, że pójdą do prokuratury. Sąd biskupi przesłuchał tylko dwóch pokrzywdzonych. Ks. Andrzej został odsunięty od oświaty w 2007 roku. Miał naciskać na to senator Jarosław Gowin - opisuje "GW".
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz, prokuratura zajmie się sprawą rzekomego molestowania dzieci. Jak podkreśliła, najpierw trzeba będzie przeprowadzić analizę stanu prawnego. Informacje z artykułu wskazują bowiem, ze w grę mogą wchodzić przepisy kodeksu karnego z 1969 r., co oznacza, że część czynów mogła ulec przedawnieniu - wyjaśniła.
Rzecznik kurii metropolitalnej w Szczecinie ks. Sławomir Zyga powiedział, że w sprawie od kilku miesięcy trwa proces kanoniczny. Jak dodał, może potrwać kilka kolejnych. Sąd metropolitalny musi zbadać dokładnie całą sprawę, przesłuchać - podobnie jak w procesie karno-cywilnym świadków oskarżenia i obrony, a jest ich sporo - podkreślił rzecznik. Ks. Zyga poinformował, że ks. Andrzej kieruje teraz domem księży emerytów w Szczecinie i już od dłuższego czasu nie ma kontaktu z młodzieżą.