Sprawa Marka Lisińskiego nie jest czarno-biała. Pojawiły się wątpliwości, czy był molestowany
Czy były prezes fundacji Nie Lękajcie się Marek Lisiński był molestowany przez księdza? A może chodziło o pieniądze? - takie pytania stawia "Gazeta Wyborcza". Pokazała wyniki kilkumiesięcznego dziennikarskiego śledztwa.
Wirtualna Polska o wątpliwościach co do relacji Marka Lisińskiego pisała już w piątek. Kuria w odpowiedzi na nasz tekst wydała oświadczenie. Teraz "Gazeta Wyborcza" opublikowała obszerny materiał będący wynikiem kilkumiesięcznego śledztwa. Czytamy w nim, że "Lisiński mówił tylko o pieniądzach" i o tym, że ksiądz Zdzisław Witkowski molestował mężczyzn, ale nie byłego już prezesa fundacji Nie Lękajcie się.
Przypomnijmy, że Lisiński jako prezes fundacji pomagał ofiarom księży pedofili. Mówił, że jest jedną z nich. Teraz pojawiły się wątpliwości, czy nie wykorzystywał podopiecznych dla korzyści finansowych i co więcej, czy rzeczywiście został skrzywdzony przez duchownego.
Ta nagła niewiara w słowa Lisińskiego wynika z relacji jednej z podopiecznych fundacji. Pani Katarzyna, która wywalczyła od Towarzystwa Chrystusowego milion złotych, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wyznała, że Lisiński wyłudził od niej pieniądze, mówiąc, że ma raka i nie stać go na operację. Podobny głos zabrały kolejne osoby.
Zobacz także: Kwaśniewski zdradza, czy podałby rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu
Podejrzane zachowanie Marka Lisińskiego
Lisiński nie chciał zdradzać szczegółów swojej sprawy - molestowania przez księdza. Nie wystąpił w filmie Sekielskich, chciał za to wynagrodzenia, a na planie innego - "Milczenie w cieniu Jana Pawła II" - ukrywał twarz.
- O cokolwiek go wtedy pytałem, uciekał. Nie chciał nawet powiedzieć, gdzie był ten jego ksiądz. Albo jak się nazywa. Jedynie: "Oni muszą nam zapłacić" - powiedział dziennikowi Wojciech Pietrewicz, ofiara księdza pedofila i współzałożyciel fundacji Nie Lękajcie się.
- Marek w kółko mówił o pieniądzach. Przekonywałem, że każde odszkodowanie dla ofiar, które uda się uzyskać, musi być ogłoszone w mediach, żeby był efekt. A nie tak, że każdy pod stołem - dodał. Na skutek konfliktu z Lisińskim Pietrewicz odszedł z fundacji.
Ksiądz Witkowski został uznany winnym molestowania Lisińskiego i na trzy lata zawieszony w posłudze duszpasterskiej Jak podaje "Gazeta Wyborcza", na sprawę sądową nie wezwano świadków.
Witkowski pozwał Lisińskiego, domagał się wycofania oskarżeń i przeprosin. Z kolei Lisiński, któremu nie udało się uzyskać odszkodowania od kurii, pozwał ks. Witkowskiego. Chce finansowej rekompensaty. Straszył go, że "ma na niego haki".
Ksiądz wypiera się molestowania Marka Lisińskiego
"Gazeta Wyborcza" dotarła do mieszkańców Poniatowa, rodzinnej wsi Lisińskiego. Wiesław, syn organisty, podkreślił, że Lisiński rzadko bywał na plebanii i nie pamięta, by zostawał na noc. - W szoku byłem, kiedy dowiedziałem się z telewizji o tym, że Marek był molestowany przez księdza. Gdyby ks. Zdzisław coś robił Markowi, to chyba byłoby po nim coś widać? - stwierdził z kolei znajomy Lisińskiego Tomasz. "Żadnej traumy" u Lisińskiego nie zauważył też Jerzy, przyjaciel Lisińskiego z dzieciństwa.
Ks. Zdzisław powiedział, że Lisiński chciał pożyczyć od niego pieniądze - najpierw na wykupienie prawa jazdy i po latach na operację żony chorej na raka. Później dowiedział się, że kobieta wcale nie chorowała. Żądał zwrotu pożyczonej kwoty, w zamian za nią został oskarżony o molestowanie. Co na to Lisiński? Dementuje informacje o tym, że jego ówczesna żona chorowała.
Zobacz także: Kwaśniewski: nie wierzę, że Schetyna nagle zmieni charakter
Stanisław, Artur i były lektor - "Gazeta Wyborcza" przytacza ich relacje, w których przyznają, że ks. Witkowski ich molestował. Duchowny nie wypiera się molestowania seksualnego tych mężczyzn. Zaprzecza jednak, że molestował Lisińskiego. Nie przeprosił go. Proces sądowy w sprawie trwa.
Przypomnijmy, że po tym, jak w mediach pojawiły się doniesienia o wyłudzaniu pieniędzy przez Lisińskiego, prezes fundacji Nie Lękajcie się zrezygnował z funkcji.
Pisałem ci, że kto mi pomoże, to odwdzięczę się, choć wiem, że nikt mi już nie wierzy, bo tyle nawywijałem w życiu i tylu skrzywdziłem, nawet i rodzina mi nie ufa. Ale teraz obiecuję, że będę słowny. Tego nie możesz mu ani nikomu powiedzieć, bo wtedy jestem załatwiony i mój plan nie powiedzie się. Tobie też wynagrodzę. Wiem, że kuria go wspiera [księdza] i chce pomóc, by dał te 150 000 złotych, których domagam się, a to rozwiąże moją sytuację. Ta kwota nie jest wygórowana tym bardziej dla tak zamożnego Kościoła w Polsce. Treść rzekomego maila Lisińskiego do znajomego
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl