Wiceminister sportu Łukasz Mejza© East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Sprawa Łukasza Mejzy. Fałszywy doktorat, wiceminister i wielkie pieniądze

Michael Hino to podający się za lekarza właściciel kliniki w Meksyku, do której wiceminister sportu Łukasz Mejza chciał wysyłać nieuleczalnie chorych Polaków. Tymczasem uczelnia, w której Hino miał się doktoryzować, nie wie o jego istnieniu. Nie ma również śladu po jakichkolwiek publikacjach naukowych jego autorstwa. Za 10-dniową terapię Hino liczy sobie 15 tys. dolarów. Firma Mejzy miała wysyłać chorych za 65 tys. dolarów więcej.

Od ponad miesiąca piszemy o biznesie wiceministra sportu Łukasza Mejzy, który w lipcu 2020 r. założył spółkę Vinci NeoClinic. Firma miała wyszukiwać w Polsce ciężko i nieuleczalnie chorych, i wysyłać ich na leczenie do kliniki w Ameryce Północnej. Reklamowała się hasłem: "Leczymy nieuleczalne". Ten medyczny cud miał się dokonywać za sprawą "terapii Vinci NeoClinic". 

San Diego, czyli witajcie w Meksyku

Wycieczka - połączona z wlewami do żył - miała kosztować 80 tys. dolarów. To cena wyjściowa, która mogła się zmieniać w zależności od liczby sesji. Według informacji zawartych w folderach firmy Łukasza Mejzy, terapia miała działać na wszelkie rodzaje nowotworów i wiele nieuleczalnych chorób neurologicznych. 

Mejza w oświadczeniach wydawanych po naszych tekstach przyznawał, że jego firma miała organizować wyjazdy medyczne do Ameryki.

Pomysłodawcą i wspólnikiem wiceministra sportu miał być Tomasz Guzowski, sam cierpiący na nieuleczalną chorobę. Twierdzi, że korzystał z terapii w reklamowanej klinice i bardzo sobie ją chwali. 

Gdzie tak naprawdę Mejza z Guzowskim chcieli wysyłać nieuleczalnie i ciężko chore osoby z Polski?

Pracownicy spółki Vinci NeoClinic mówili potencjalnym klientom, że chodzi o wyjazd do San Diego w Stanach Zjednoczonych. Jeden ze współpracowników wiceministra sportu tłumaczył nam: - Rodzicom chorych dzieci nie mówiliśmy, że chodzi o leczenie w Meksyku i nie wskazywaliśmy, w której klinice, bo by nas ominęli i sami pojechali.

Sam Guzowski w rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że chodzi o Hino Medical Center w Meksyku, w której leczył go doktor Michael Hino. Klinika i jej dane pojawiła się też na fakturze, którą otrzymała jedna z rodzin. 

Guzowski wyjaśniał nam również, że terapia stosowana przez Hino jest nielegalna w Stanach Zjednoczonych. Pozwolenie na działalność miał za to dostać od rządu Meksyku. I stąd lokalizacja kliniki.

Mejza i Guzowski w folderze swojej firmy twierdzili, że leczenie ma odbywać się "pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi". Komórki, o których wspominano, to te, które przekształcają się w każdą tkankę i narząd organizmu. Zaczynają swoją pracę już w zarodku człowieka i w tym momencie można je pozyskać. 

Lekarze są bezwzględni dla tej terapii. 

- Żadna szanująca się klinika i żaden odpowiedzialny lekarz nie będzie przekonywał, że terapią komórkami macierzystymi jest w stanie dziś skutecznie wyleczyć szereg różnych chorób - od problemów neurologicznych, przez uszkodzenia rdzenia kręgowego po nowotwory. Nie ma na to dowodów naukowych. Owszem, komórki macierzyste mają ogromny potencjał. Potencjał w przyszłości to jednak nie są terapie działające w teraźniejszości - mówił Wirtualnej Polsce prof. Józef Dulak, ekspert Wydziału Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

Profesor wyraził się jednoznacznie: - Należy podkreślić, że nie ma jeszcze żadnej zarejestrowanej i dopuszczonej do powszechnego stosowania terapii z wykorzystaniem komórek pluripotencjalnych.

Ekspert odsyła do licznych amerykańskich opracowań na temat ciemnej strony biznesu opartego na komórkach macierzystych. 

Zupełnie inne twierdzenia można znaleźć na stronie kliniki, do której chorych Polaków chciał wysyłać Łukasz Mejza. Oto fragment opisu terapii: 

"Najskuteczniejszymi i regenerującymi komórkami są komórki pluripotencjalne, które pomagają organizmowi się leczyć. (...) W Centrum Medycznym Hino opracowujemy skuteczne metody leczenia, które zmieniają życie naszych pacjentów z chorobami serca, autoimmunologicznymi, neurologicznymi, metabolicznymi, rakiem i innymi".

"Hino kłamie w sprawie wykształcenia". Sprawdzamy

Siedziba Hino Medical Clinic to willa w miejscowości Ensenada w meksykańskim stanie Kalifornia Dolna. To 130 kilometrów od amerykańskiego San Diego. Ze strony kliniki dowiadujemy się, że proponuje nie tylko terapię komórkami macierzystymi. Na przykład stosuje też leczenie witaminą C (również podawaną dożylnie). Na liście jest też terapia chelatacyjna, którą część lekarzy uważa za szarlatanerię. Stosowana jest w przypadku zatrucia metalami ciężkimi, ale w innych przypadkach na jej skuteczność brak dowodów klinicznych. Meksykańska klinika oferuje też terapię tlenem. 

Ważną częścią strony są liczne relacje osób - ponoć - uzdrowionych w Hino Medical Center. Pozytywnych opinii nie brakuje też w serwisach społecznościowych. Przykładowy wpis z 2019 roku:

"Dokrot Hino i personel są niesamowici. Bardzo czysty obiekt i wspaniała opieka osobista. Funkcje nerek i wątroby znacznie się poprawiły, udało mi się odstawić lub zredukować kilka leków. Ból w kolanie i dolnej części pleców prawie zniknął bez operacji, gorąco polecam".

Nie brakuje jednak i negatywnych komentarzy. 

Wpis z 2020 r.: "To oszustwo. Komórki nie są prawdziwe. Brak wyników, a doktor nie przeprowadził żadnego leczenia".

Kolejny, z roku 2019. Jego autorem jest osoba, której bliski miał chorować na raka i pomocy szukał właśnie u Michaela Hino. Jak sugeruje we wpisie, leczenie nie było skuteczne - skończyło się śmiercią:

"Niestety w naszym kraju szerzy się korupcja, a nasi politycy pozwalają każdemu pozbawionemu skrupułów cudzoziemcowi założyć klinikę, dopóki płyną pieniądze. Mój brat i jego rodzina otrzymali od doktora Hino fałszywą nadzieję i niestety nie byłem w stanie ich przekonać, że powinni byli pójść inną drogą. Rozeznaj się dokładnie, zanim powierzysz swoje życie komuś, kto obiecuje cuda. RIP, mój drogi bracie".

W kolejnych postach kilka osób opisywało karierę i wykształcenie twórcy kliniki Michaela Hino. A właściwie brak wykształcenia i jakiejkolwiek kariery naukowej.

Wpis człowiek, który twierdzi, że odwiedził Hino Medical Center w lipcu 2018 roku:

"Michael Hino jest szarlatanem, oszustem. (...) Biuro to szlamowaty, brudny dom z psem bojowym obok. Przed domem można spotkać spacerujących zdesperowanych starszych ludzi, na których on żeruje".

Z kolei w poście z sierpnia 2020 roku, umieszczonym w serwisie oceniającym drobnych przedsiębiorców, znajdujemy informację, z której wynika, że Michael Hino kłamie w sprawie swojego wykształcenia.

Tę informację postanowiliśmy sprawdzić. 

Dla świata nauki Hino nie istnieje

Na obecnej wersji strony Hino Medical Center znajdujemy jedynie ogólne informacje na temat jej twórcy. 

"Centrum Medyczne Hino zostało założone w 2002 roku przez Michaela Hino, z zawodu biologa molekularnego. Uczył się w USA i Anglii. Po przybyciu do Ensenady w Meksyku w 2000 roku celem Michaela Hino było zbadanie, jak leczyć raka. Jego badania dotyczyły głównie medycyny alternatywnej i regeneracyjnej" - czytamy na hinomedicalcenter.com. 

Ustaliliśmy, że obecna wersja pojawiła się w październiku 2017 roku. Wcześniej na stronie Hino Medical Clinic można było przeczytać, że "doktor Hino uczęszczał do Kalifornijskiego Instytutu Technologii, a następnie otrzymał doktorat z biologii molekularnej w Laboratorium Biologii Molekularnej MRC w Cambridge w Anglii". To nieprawda. 

Skontaktowaliśmy się z Laboratorium Biologii Molekularnej MRC. I zapytaliśmy wprost, czy Michael Hino zrobił kiedykolwiek doktorat w Cambridge. Odpowiedź z Anglii - lakoniczna, lecz treściwa - nadeszła szybko: 

"Nic nam nie wiadomo, żeby Michael Hino zrobił doktorat w Laboratorium Biologii Molekularnej".

O ile na swojej stronie w 2017 r. Michael Hino w sprawie studiów w Kalifornijskim Instytucie Technologii twierdził, że jedynie uczęszczał do amerykańskiej uczelni, to już w październiku 2021 w artykule lokalnego portalu z Ensenady dziennikarz pisze, że Michael Hino ma w swoim CV dwa doktoraty z biologii molekularnej - z California Institute of Technology i Cambridge.

Ani na stronie głównej, ani na stronie absolwentów Kalifornijskiego Instytutu Technologii nie ma śladu po Michaelu Hino. 

A co z badaniami Michaela Hino nt. medycyny alternatywnej i regeneracyjnej? Próbowaliśmy znaleźć jakąkolwiek pracę naukową podpisaną jego nazwiskiem.

Zaczęliśmy od Google Scholar. To darmowa, specjalistyczna wyszukiwarka internetowa amerykańskiej spółki Google Inc. Służy do przeszukiwania baz danych zawierających publikacje naukowe z różnych dziedzin. Efekty: brak nazwiska "Michael Hino" w bazie autorów. 

Osoba o takich danych znajduje się jedynie wśród podziękowań w pracy dotyczącej lasów południowej Kalifornii z 2011 oraz pracy dotyczącej prawa handlowego z 1990 r. 

Następnie przeszliśmy do bardziej zaawansowanych baz, które podpowiedziała nam Karolina Archacka z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego, zajmująca się na co dzień m.in. komórkami macierzystymi i medycyną regeneracyjną, czyli dziedzinami, które pasjonują Michaela Hino.

- Jeśli kogoś nie ma w tych bazach, to nie istnieje on naukowo - zaznacza Karolina Archacka. 

Baza National Library of Medicine? Brak "Michaela Hino" wśród autorów. 

Scopus, czyli potężna baza abstraktów i cytowań z recenzowanych publikacji naukowych? Ani śladu po autorze "Michael Hino". 

Tak samo jest na Web of Science (kolejna baza zawierająca cytowania dla wielu dyscyplin akademickich) i na National Center for Biotechnology Information.

W świecie nauki nie ma więc dowodów na pracę Michaela Hino, meksykańskiego cudotwórcy. Jak to możliwe?

Wielkie pieniądze, tylko o tym mówi Hino

Zapytaliśmy samego Hino, czy rzeczywiście skończył The California Institute of Technology i Laboratorium Biologii Molekularnej MRC w Cambridge w Anglii. Pytaliśmy o to, kiedy skończył takie uczelnie. Prosiliśmy też o informacje, czy skończył jakieś inne szkoły i o nadesłanie jakiegokolwiek artykułu naukowego swojego autorstwa.

O ile wcześniej Michael Hino, pytany o interesy z Vinci NeoClinic, odpowiadał szybko, tym razem nie uzyskaliśmy żadnej informacji. 

Zapytaliśmy też Łukasza Mejzę, w jaki sposób sprawdził klinikę w Meksyku, do której chciał wysyłać pacjentów swojej firmy Vinci NeoClinic. Poprosiliśmy też o informacje, czy kiedykolwiek kontaktował się z właścicielem kliniki w Meksyku.

Interesowało nas również, czy wiceminister sportu w momencie rozpoczęcia działalności Vinci NeoClinic oraz w momencie tworzenia folderów obiecujących leczenie, wiedział, że właściciel kliniki Hino Medical Center nie jest w stanie przedstawić dowodów na swoje wykształcenie i naukowe osiągnięcia.

Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. 

Z naszych ustaleń - na podstawie korespondencji z Michaelem Hino - wynika, że 10-dniowa terapia komórkami macierzystymi kosztuje u niego 15 tys. dolarów. 

Z kolei w folderach reklamowych firmy Vinci NeoClinic można było wyczytać, że terapia sprzedawana w Polsce miała trwać od 17 do 20 dni, a jej wartość wyceniono na 80 tys. dolarów.

W tej cenie jest leczenie (według cennika kliniki warte byłoby to 30 tys. dolarów) oraz transport, hotel i wyżywienie. Na całą organizację wyjazdu i marże firmy trafić musiałaby pozostała część tej kwoty, czyli 50 tys. dolarów. 

A warto dodać, że dwa bilety lotnicze na trasie Warszawa - San Diego to koszt około 15 tys. zł (3,5 tys. dolarów). Hotel i 37-metrowy apartament nad plażą można dostać za równowartość 25 tys. zł (czyli około 6 tys. dolarów). Najdroższe można z kolei zarezerwować na 20 dni za około 10 tys. dolarów. Nawet taka ekstrawagancja na miejscu oznacza (30 tys. dolarów za leczenie, przeloty warte 3,5 tys. dolarów, nocleg za 10 tys. dolarów to łącznie 43,5 tys. dolarów), że pozostała część wyjazdu warta jest około 36,5 tys. dolarów 

W tej cenie muszą być przejazdy limuzyną na trasie dom - lotnisko - hotel - klinika - hotel - lotnisko - dom, przekąski regeneracyjne (które obiecuje firma Vinci NeoClinic) oraz regeneracja w kompleksie basenów i siłowni, z której mogliby korzystać pacjenci. 

Choć Michael Hino nie ujawnił swojego wykształcenia i na większość pytań nie odpowiedział, to dość jednoznacznie odciął się od Tomasza Guzowskiego. 

"Otrzymałem kilka zapytań o leczenie z Polski i Niemiec. Ma to związek z pacjentem z Polski, który reklamuje moją firmę w Meksyku. Powiedziałem już jakiejś fundacji (Michael Hino nie poinformował jakiej - red.) w Polsce, że nie pracuję z Tomaszem Guzowskim" - napisał. 

Świadectwo Tomasza Guzowskiego - wspólnika Łukasza Mejzy w firmie Vinci NeoClinic
Świadectwo Tomasza Guzowskiego - wspólnika Łukasza Mejzy w firmie Vinci NeoClinic © WP

"Moje 10-dniowe leczenie komórkami macierzystymi kosztowało 15 000 dolarów. Proszę zrozumieć, że nie składam żadnych obietnic i nie reklamuję się. Pacjenci muszą kwalifikować się do przyjazdu do kliniki. Muszę przejrzeć raporty medyczne dotyczące pacjenta przed przyjściem do mojej kliniki. Robię to od ponad 20 lat w Meksyku" - napisał. 

Napisz do autorów: 

Szymon Jadczak

szymon.jadczak@grupawp.pl

Mateusz Ratajczak

Mateusz.ratajczak@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1602)