Spór na linii prezydent-premier
Toczy się od lat
Spór na linii Duda-Kopacz. To nie pierwszy raz
Ostatnie dni i tygodnie pokazują, że współpraca prezydenta Andrzeja Dudy i rządu Ewy Kopacz nie należy do najlepszych. Tym razem poszło o zamieszanie wokół zaproszenia do Pałacu Prezydenckiego minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej.
W środę Andrzej Duda zaprosił do siebie szefową MSW, która poprzedniego dnia brała udział w spotkaniu unijnych ministrów dotyczącym kryzysu związanego z napływem uchodźców. Piotrowska nie przyjęła zaproszenia, a Kopacz podkreśliła, że wraz ze swoimi ministrami jest gotowa do spotkania z prezydentem w formule Rady Gabinetowej. W czwartek szefowa kancelarii prezydenta Małgorzata Sadurska przekazała, że Duda ponawia swoje zaproszenie dla Piotrowskiej.
Ostatecznie, szefowa MSW udała się do prezydenta. Do spotkania w formule Rady Gabinetowej jednak nie doszło.
To nie pierwszy raz, kiedy spór na linii prezydent-premier przeradza się w otwarty konflikt obu stron.
(WP, TVN24, PAP, IAR, Super Express, oprac.: mg)
Nie uścisnęli sobie dłoni
Między Dudą a Kopacz zaczęło iskrzyć już kilka dni po zaprzysiężeniu nowego prezydenta. Osią sporu stał się jeden ze sztandarowych projektów prezydenta: wprowadzenie specjalnego zasiłku w wysokości 500 złotych na każde dziecko.
Innym razem, podczas obchodów rocznicy rozpoczęcia II wojny światowej na Westerplatte, Duda i Kopacz nie uścisnęli sobie dłoni.
Spór o unijne krzesło
Ale i tak do najgłośniejszych tarć dochodziło między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. Słynny już stał się spór o krzesło, kiedy prezydent i premier chcieli reprezentować Polskę na szycie unijnym, a miejsce było tylko jedno.
Szorstka przyjaźń
- Z prezydentem łączy mnie męska, szorstka przyjaźń - stwierdził w 2003 roku Leszek Miller na wspólnej konferencji z Aleksandrem Kwaśniewskim. Dla nikogo nie było wtedy tajemnicą, że premier i prezydent toczą ostrą walkę o wpływy.
Do historii przeszło zdjęcie z 1 maja 2004 roku, kiedy Kwaśniewski i Miller wciągali polską flagę na maszt przed parlamentem w Dublinie. Żaden nie chciał drugiemu ustąpić miejsca podczas tego symbolicznego momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej.
Nocna zmiana premiera
Bezpośrednią przyczyną dymisji urzędującego zaledwie pół roku rządu Jana Olszewskiego był spór wokół uchwały lustracyjnej, złożonej przez posła Janusza Korwin-Mikkego. Zobowiązywała ona ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza do przekazania szefom klubów parlamentarnych listy nazwisk tych ministrów, posłów, senatorów oraz najważniejszych urzędników kancelarii prezydenta, którzy przed 1990 rokiem figurowali w rejestrach tajnych współpracowników służb bezpieczeństwa PRL.
Na liście znajdowały się nazwiska ludzi z m.in. z partii solidarnościowych, a także Lecha Wałęsy, który początkowo przyznał się do współpracy z SB.
"Aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem, w grudniu 1970 roku, podpisałem trzy albo cztery dokumenty. Podpisałbym prawdopodobnie wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć. Nigdy mnie nie złamano i nigdy nie zdradziłem ideałów ani kolegów" - napisał w oświadczeniu wysłanym do premiera Olszewskiego i do Polskiej Agencji Prasowej Wałęsa. Później wycofał się z tych słów, a samą ustawę uznał za nielegalną.
W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku Wałęsa, po rozmowie z szefami klubów parlamentarnych, w której uczestniczyli m.in. Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki, Stefan Niesiołowski, Bronisław Geremek, Waldemar Pawlak i Leszek Moczulski, doszedł do wniosku, że dysponuje większością głosów niezbędną do odwołania Olszewskiego z funkcji premiera. Na jego miejsce powołano Waldemara Pawlaka.