Spłonęło 320 hektarów nieużytków - czterech strażaków rannych
W dwóch największych pożarach na Opolszczyźnie - niedaleko zakładów chemicznych w Kędzierzynie-Koźlu i Jeziora Turawskiego - spłonęło 320 hektarów nieużytków oraz kilka hektarów lasu. Rannych zostało czterech strażaków. W regionie odnotowano we wtorek 50 pożarów.
Według strażaków większość wtorkowych pożarów powstało w wyniku wypalania traw. W przypadku dwóch największych pod uwagę brane jest też podpalenie.
Jak powiedział rzecznik prasowy opolskiej straży pożarnej Adam Janiuk, ogień strawił we wtorek 300 hektarów nieużytków niedaleko osiedla Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu, w pobliżu zakładów chemicznych. Drugi pożar, w pobliżu Jeziora Turawskiego, pochłonął 20 hektarów nieużytków i 3 hektary lasów.
Obydwa pożary wybuchły w godzinach popołudniowych. W akcji w pobliżu Jeziora Turawskiego brały udział 22 zastępy strażaków; pożar udało się ugasić do wieczora. Akcja w Kędzierzynie-Koźlu, w której uczestniczą 23 zastępy straży, wciąż trwa. - Spodziewamy się, że może zakończyć się koło północy w nocy z wtorku na środę - powiedział Janiuk. W obu akcjach strażaków wspomagał dromader, czyli specjalny samolot do gaszenia pożarów.
Podczas akcji w Kędzierzynie-Koźlu rannych zostało czterech strażaków. Jeden z nich skręcił lub złamał nogę, a trzech pozostałych zatruło się gazami pożarowymi. Dwóch z nich straciło przytomność. Przewieziono ich do szpitala, gdzie pozostaną do środy. - Zostali podpięci do namiotów tlenowych - poinformował Janiuk.
Według rzecznika opolskiej straży pożarnej wtorkowe akcje były dla strażaków trudne przede wszystkim ze względu na silny wiatr, który sprzyjał przenoszeniu się ognia. Trudny był też teren pożaru: nieużytki, które płonęły nad Jeziorem Turawskim, były porośnięte chaszczami, zaś teren w Blachowni jest nierówny. "Strażacy nie mogli dojechać w miejsce akcji wozami i musieli przenosić cały sprzęt" - wyjaśnił Janiuk.
Z wyliczeń opolskiej straży wynika, że od 16 marca strażacy wyjeżdżali prawie 800 razy do pożarów traw, łąk, pastwisk i poszycia leśnego. Średnio dziennie było w tym czasie około 80 akcji gaszenia traw.
"To na Opolszczyźnie bardzo poważny problem. Dla porównania przez cały najbardziej intensywny dla nas poprzedni weekend nasi strażacy gasili prawie 300 pożarów, a koledzy strażacy z Ołomuńca w Czechach mieli w tym samym czasie tylko 44 akcje. To wynik braku świadomości wypalających trawy" - powiedział Janiuk.
Rzecznik przypomniał, że za wypalanie traw straż lub policja mają prawo nałożyć do 500 zł kary. Jeśli sprawa trafi do sądu, ten może nałożyć grzywnę do 5 tys. zł. Dodatkowo rolnikom mogą zostać zmniejszone dopłaty bezpośrednie.